Reklama

W rodzinie Jana Pawła II

W ramach Legnickiego Roku Jana Pawła II 29 marca br. w Muzeum Miedzi odbyło się kolejne spotkanie z cyklu „Świadkowie”, na które została zaproszona Kazimiera Kwiecińska (po pierwszym mężu Wiadrowska). Z Kazimierą Kwiecińską rozmawiał ks. Waldemar Wesołowski.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Waldemar Wesołowski: - Proszę powiedzieć o swoich związkach rodzinnych z Janem Pawłem II i o pierwszym spotkaniu z Karolem Wojtyłą.

Kazimiera Kwiecińska: - Po pierwszym mężu nosiłam nazwisko Wiadrowska. Mój mąż Marek był ciotecznym bratankiem Ojca Świętego. Z moim wówczas narzeczonym pojechaliśmy do kard. Karola Wojtyły, ponieważ chciał mu mnie przedstawić jako swoją przyszłą żonę. Pojechaliśmy do Myślenic dlatego, że w Krakowie trudno było spotkać wujka, ponieważ często wyjeżdżał, w Myślenicach był akurat na wizytacji. Pierwsze spotkanie odbyło się w zakrystii po Mszy św. Pamiętam, że jako młoda osoba byłam bardzo speszona, skrępowana, chociaż Marek - mój narzeczony zapewniał mnie, że wujek jest całkiem „normalny”. Od pierwszego kontaktu czuło się jego akceptację, niezwykłą życzliwość, serdeczność, uśmiech, którego nie można zapomnieć i tę zwyczajność w traktowaniu, w końcu obcej jeszcze osoby.

- Czy Karol Wojtyła błogosławił wasze małżeństwo?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Tak, było to w Toruniu w kościele Ojców Redemptorystów. Moment ślubu był bardzo emocjonujący, ponieważ wujek spóźnił się na nasz ślub, nie ze swojej winy oczywiście. Myśleliśmy już w pewnym momencie, że w ogóle nie zdąży dojechać do Torunia. W momencie, kiedy spod chóru mieliśmy ruszyć do ołtarza wpadł do kościoła Ksiądz Kardynał. Później przepraszał nas za to. Bardzo chciał zdążyć na ten ślub, ponieważ wiedział, że mojemu mężowi bardzo na tym zależało. Po ślubie byliśmy wszyscy na uroczystym obiedzie w domu, na którym był również kardynał Wojtyła, który wygłosił weselny toast i zaraz po tym musiał jechać dalej do swoich obowiązków.

- Czy w późniejszym czasie często spotykaliście się w Kardynałem?

- Spotkania były nawet dość często. Mój mąż był inżynierem górnictwa, więc pracował w Katowicach i tam mieszkaliśmy. A do Krakowa było blisko. Jeździliśmy często, dopóki nie urodziła nam się córka. W Krakowie mieszkała również siostra mojego teścia Felicja Wiadrowska. Nie zawsze mogliśmy zastać wujka w Krakowie, ale zawsze witał nas bardzo serdecznie. Z racji licznych obowiązków, to były krótkie spotkania, ale zawsze wujek wypytywał o najistotniejsze sprawy rodzinne i domowe. Zawsze zapewniał o modlitwie.

- Jak przeżyliście Państwo moment wyboru kard. Wojtyły na Stolicę Piotrową?

- Niestety, mój mąż zmarł w maju w roku wyboru, więc nie doczekał tego momentu. Zostałam sama z dziećmi. Moje uczucia w tym momencie były mieszane. Pierwsze moje uczucie to był smutek, świadomość, że tracę bliskiego mi człowieka, który był dla mnie oparciem, na którego mogłam liczyć, kiedy było mi ciężko. Poza tym zdawałam sobie sprawę z tego, że ten wybór sprawia, że Ojciec Święty musi zrezygnować z wielu rzeczy jemu bliskich, z kontaktów, z przyjaciół, z życia, do którego przywykł. Okazało się, że nie było do końca tak, jak mi się zdawało. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będzie można na przykład pisać do niego listy.

Reklama

- Jakie były dalsze Pani kontakty z Ojcem Świętym?

Reklama

- Krótko mogę powiedzieć, że to było dwadzieścia kilka lat tęsknoty za tym, żeby się z nim osobiście zobaczyć w jego domu. W tym czasie było wiele listów. Kiedy wysłałam kartkę z gratulacjami po wyborze, otrzymałam list, w którym podziękował za przesłane gratulacje, było tam zdanie, które zapamiętałam: „ufam, że nadal będziesz do mnie pisywać” - to zdanie dało mi otuchę i nadzieję, że kontakty nie zostaną zerwane. Tych listów było wiele. Na każdy mój list otrzymywałam odpowiedź, w której zawsze interesował się nami, zapewniał o swojej modlitwie, zawsze znajdowałam kilka ciepłych słów. Potem były spotkania pielgrzymkowe. Zawsze, kiedy przebywał w Polsce, dobijałam się do niego. Podczas pierwszej pielgrzymki w 1979 roku doświadczyłam wielkiej życzliwości pracowników kurii krakowskiej, którzy nas jeszcze pamiętali. Wtedy bez żadnych problemów doszło do naszego spotkania, podobnie było w Toruniu. W Krakowie spotkaliśmy się na Franciszkańskiej, w mieszkaniu wujka. Wydawało mi się, że nic się tam nie zmieniło. Wiedziałam, że był zmęczony, to było widać. Jak zwykle ogromna serdeczność. Pierwsze pytanie było o dzieci: „a gdzie twoje córki?” Byłam razem z ciotką Felicją Wiadrowską, nie zabrałam córek ze sobą, wtedy były jeszcze małe. To było kilka serdecznych zdań, spotkanie nie trwało długo, bo czekały już inne osoby. W Toruniu pamiętam, że kiedy spotkaliśmy się, Papież powiedział „no, teraz to tylko ty już mi zostałaś”. To było po śmierci jego kuzynki. W innych miejscach już tak nie było, spotykałyśmy wiele trudności. Ale wiem, że Ojciec Święty chciał się z nami (ze mną i moimi córkami) spotkać. Pamiętam taką sytuację w Warszawie 1983 roku, kiedy odmówiono mi możliwości spotkania, zostawiłam wtedy w kurii na Miodowej list do wujka z adresem i telefonem, gdzie będę przebywała. Nikt nie wierzył, że będzie odzew. Okazało się, że był. Dostałam telefon, że przyjedzie po nas samochód i że Ojciec Święty chce się z nami zobaczyć.

- Jakie było pierwsze spotkanie na Watykanie?

- Na to spotkanie czekałam długo, ponieważ nie stać mnie było na wyjazd do Włoch. Pierwsza pojechała moja córka Marysia, której jedna z moich ciotek zafundowała wyjazd. Potem pojechała moja druga córka. Była dwa razy. Dzięki życzliwości jednej z sióstr zobaczyła ogród na dachu domu papieskiego, ogrody watykańskie. Siostra powiedziała jej wtedy, że „każdego z nas ktoś tutaj odwiedza, a do Ojca Świętego nikt z rodziny nie przyjeżdża”. Zrobiło mi się tak strasznie smutno, jakby to było z naszej winy. Zmobilizowałam się, zebrałam pieniądze i pojechałam w 2001 r. To spotkanie to była jedna wielka radość. Kolejny raz chciałam odwiedzić Papieża na początku roku 2005. Chciałam pojechać w lutym. Jednak abp Dziwisz odpisał, że w lutym nie jest to możliwe, bo zaczyna się Wielki Post, rekolekcje, lepiej przyjechać w styczniu. Jak się okazało później była to decyzja opatrznościowa. Widziałam się wtedy z wujkiem kilka razy. Wróciłam do Torunia przepełniona wdzięcznością, nie zdając sobie wówczas sprawy z tego, że było to ostatnie spotkanie. Potem zaczęły się kolejne etapy choroby Ojca Świętego.

- Co Pani czuła, kiedy cały świat towarzyszył Ojcu Świętemu w odchodzeniu do Domu Ojca?

Reklama

- Za którymś nawrotem choroby zwróciłam się do abp. Dziwisza z prośbą o informowanie mnie o stanie zdrowia wujka. Chciałam mieć kontakt bezpośredni, nie tylko za pośrednictwem mediów. Arcybiskup okazał mi wielkie zrozumienie, podał mi numer telefonu do sióstr z domu papieskiego. Mogłam więc dzwonić. Wujek wiedział o moich telefonach, ponieważ siostry informowały go o tym. Za którymś razem, kiedy zadzwoniłam i zapytałam jak wujek się czuje, zapadła długa cisza. „Siostro, jak mam rozumieć tę ciszę?” - spytałam. „No właśnie tak” - odpowiedziała. W sobotę zamówiłam bilet na samolot, miałam lecieć w poniedziałek, wieczorem dowiedzieliśmy się o śmierci. Prosto z lotniska pojechałyśmy z siostrą Sabiną do bazyliki, zdążyłam na moment wprowadzenia zwłok. Mogłam być w bazylice razem z najbliższymi osobami, współpracownikami Papieża przy jego trumnie i tam pomodlić się.

- Co się czuje, kiedy ma się świadomość, że ktoś bliski zostanie błogosławionym i świętym?

- Trudno na to odpowiedzieć. Mam przekonanie już od wielu lat, że Ojciec Święty wypraszał mi zawsze łaskę u Boga w tych najtrudniejszych dla mnie chwilach. Bo nie było mi łatwo, sama wychowywałam córki. Myślę, że gdyby nie jego modlitwa i wstawiennictwo, to nie wiem jak by mi się udało wychować dzieci, kim byłyby dzisiaj? Po jego śmierci modlitwa do niego, prośba o jego wstawiennictwo w różnych sytuacjach zawsze daje odpowiedź Boga na nasze prośby.

Podziel się:

Oceń:

2007-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Piotrków Trybunalski: trwają w radości

2024-12-18 15:30

K. Rudzki

Więcej ...

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Karol Porwich/Niedziela

Nowenna odmawiana przed uroczystością (16-24 grudnia) lub w okresie Bożego Narodzenia.

Więcej ...

Kochać miłością Maryi

2024-12-18 21:05

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

W sali rycerskiej Zamku Królewskiego w Sandomierzu odbyło się uroczyste przedświąteczne spotkanie samorządowców z Sandomierza i Powiatu Sandomierskiego.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Dziś bardzo potrzebujemy ojców – odważnych i...

Wiara

Dziś bardzo potrzebujemy ojców – odważnych i...

Czy pragnę dziś do końca otworzyć swe serce dla Boga?

Wiara

Czy pragnę dziś do końca otworzyć swe serce dla Boga?

Papież skierował do wszystkich księży „ważniaków”...

Kościół

Papież skierował do wszystkich księży „ważniaków”...

Opus Dei wydało oświadczenie ws. Marcina Romanowskiego

Wiadomości

Opus Dei wydało oświadczenie ws. Marcina Romanowskiego

Co mamy czynić?

Wiara

Co mamy czynić?

Bóg zaprasza nas dziś do szczerości, do stanięcia w...

Wiara

Bóg zaprasza nas dziś do szczerości, do stanięcia w...

Panie, ucz mnie uczciwości i gotowości niesienia pomocy...

Wiara

Panie, ucz mnie uczciwości i gotowości niesienia pomocy...

Tajemnica wizerunku Matki Bożej z Guadalupe

Wiara

Tajemnica wizerunku Matki Bożej z Guadalupe

O. Tadeusz Rydzyk wytacza proces stacji TVN

Wiadomości

O. Tadeusz Rydzyk wytacza proces stacji TVN