Abp Ryś najpierw, nawiązując do miejsca, w którym odbywa się spotkanie, wypowiedział się w kwestii zaangażowania w dialog z Żydami. „Każdy tęskni za światem Żydów” – stwierdził, dodając, że po Krakowie, gdzie posługiwał i Łodzi, gdzie aktualnie urzęduje, nie da się spacerować nie widząc długiej obecności Żydów w naszym społeczeństwie.
- O wiele bardziej ciekaw jestem Żydów dzisiaj. Może to też reakcja na to, że w Kościele do Soboru Watykańskiego II interesował nas judaizm do roku 70. Natomiast to jest jeden z przełomów, który jak ufam Duch Święty sprawił 60 lat temu, by zobaczyć jak dzisiejszy Żyd czyta Biblię – powiedział łódzki metropolita podkreślając, że z pasją czyta współczesnych rabinów komentujących Torę i uważa, że jest to potrzebne chrześcijanom. Przywołał nauczanie Benedykta XVI o wartości żydowskiej perspektywy dla chrześcijan.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Podkreślił, że teologowie i bibliści nie powinni słowa Bożego zamknąć w gronie ekspertów, czemu też służy żydowskie podejście, które „bardzo blisko trzyma się życia”. „Kłopot ze zrozumieniem Biblii nie jest po stronie Biblii, tylko po naszej stronie” – zaznaczył, dodając, że czasem tłumaczący Biblię utrudniają interpretację, tymczasem Jezus mówił do prostych ludzi i prostym językiem, bazując na codziennych przykładach z życia. „Jeśli my z niej robimy teraz tekst hermetyczny, który nie trafia do przeciętnego człowieka, to biada nam” – przestrzegł hierarcha.
Prowadząca spotkanie przywołała nauczanie abp. Rysia o „innym” pytając, czy przedstawiciele Kościoła w Polsce robią wystarczająco dużo, aby okazać szacunek „innemu”.
- Nie wiem czy jest jakikolwiek Kościół, który sobie z tym do końca radzi. To nie jest takie proste, a my jesteśmy grzesznikami – odpowiedział abp Ryś. Przywołał dzisiejszą ewangelię o sądzie Syna Człowieczego, wskazując, że „Jezus był mistrzem w przyjmowaniu takich ludzi”. „Bóg się musiał stać człowiekiem, żeby dać sobie prawo sądu nad człowiekiem. Tego tekstu nie da się czytać jako wymagania, które Bóg mówi z wysokości swojego tronu, tylko Syn Człowieczy to już robił. Warto zobaczyć, w jaki sposób On to robił. Miarą tego, w jaki sposób On spotyka się z tymi ludźmi którzy są nadzy, spragnieni, w więzieniu, jest to, że On się z nimi utożsamia” – wyjaśniał.
Reklama
Abp Ryś mocno podkreślił, że ma „obsesję na punkcie sprzeciwiania się inności przy różnorodności”. „Przeciwieństwem różnorodności jest jednolitość. A to jest jedno z największych nieporozumień i niebezpieczeństw” – wskazał, dodając, że w Kościele widać straszne konsekwencje troski o jednolitość. „Gdy się zajmowałem historią Kościoła zobaczyłem, że wszystkie podziały brały się z próby ujednolicania wiary – ktoś chciał ujednolicić cały Kościół pod swoje przeżywanie wiary” – stwierdził, dodając, że niepokoi go niemałe grono ludzi w Kościele uważających, że ich realizowanie wiary jest jedynie słuszne. Przywołał myśl byłego dominikańskiego generała, o. Timothy’iego Radcliffe’a OP, który nauczał, że walka z różnorodnością nigdy nie jest walką o prawdę a o władzę.
Reklama
Zapytany o to, czy gdzieś by się nie udał w ramach swojej otwartości, czy ma jakieś granice, odpowiedział, że nie ma takich miejsc gdy chodzi o spotkanie z osobą. Zastrzegł jednak, że jeśli chodziłoby np. o debaty o kształcie społeczeństwa, to miejsca, w które by się nie wybrał, może by się znalazły.
Wskazał, że przy kwestiach kryzysowych, np. związanych z wykorzystywaniem seksualnym nieletnich przez duchownych, konieczna jest prawda i transparentność.
- Wolałbym mówić o tym, kim jest Jezus, a nie czym jest Kościół. Jestem przekonany do orędzia chrześcijańskiego w każdym jego fragmencie. Uważam, że ewangelia jest dobrą nowiną. I jestem przerażony tym, jak potrafimy sobą przetrącić tę Ewangelię. To my zatrzymujemy siłę Ewangelii – mówił abp Ryś. Komentując 10. rozdział Ewangelii św. Mateusza wskazał, że Jezus apostołom posłanym do rodaków nie dawał długich nauk a konkretne przesłanie – Królestwo Boże jest w zasięgu ręki. Cały rozdział traktuje jednak o tym, jak mają żyć, by to orędzie okazało się akceptowalne. „Okazuje się, że to orędzie można stłumić swoim życiem” – podkreślił.
Stwierdził, że nikomu nie chciałby wskazywać na siebie czy cokolwiek innego jako autorytet czy fundament, dlatego woli mówić o Jezusie i Kościele. „Kościele który kocham, utożsamiam się z nim od początku do końca. Grzeszny Kościół jest moim Kościołem. Pytanie o naszą wiarygodność jest dramatyczne” – dodał.
Reklama
Pytany o możliwość dojścia do sprawiedliwości w przypadku sprawców wykorzystywania seksualnego i ich ofiar stwierdził, że oczywistością są procedury sądowe i kanoniczne, jednak sprawiedliwość cywilna i kanoniczna nie jest tym, czego o sprawiedliwości uczy Biblia, gdzie sprawiedliwość polega na stanięciu po stronie osoby skrzywdzonej. W tym kontekście wspomniał sprawę abp. Paetza – poruszyło go, że zastanawiano się jak zabezpieczyć dobro oskarżonego hierarchy, podczas gdy nikt nie pytał o dobro kleryków i księży. „Sprawiedliwość Boga zawsze jest po stronie słabszego” – podkreślił. „Sprawiedliwość nie polega na tym, że przeprowadzi się procesy i wydaje wyroki. Ze sprawiedliwości mam stać przy tych skrzywdzonych i cały czas pytać jak im pomoc, co jeszcze można dla nich zrobić” – mówił abp Ryś.
Zastanawiając się nad sprawiedliwością dla sprawcy, zwrócił uwagę na konieczność troski o wewnętrzną przemianę w takim człowieku, jego nawrócenie. Dodał, że jeśli był ksiądz, który wyspowiadał Rudolfa Hessa, to musi znaleźć się taki, który będzie rozmawiał ze sprawcą wykorzystywania seksualnego.
Pytany o to, dlaczego Kościół i hierarchowie milczą, gdy samorządy przyjmują różnie nazywane uchwały o strefach wolnych od LGBT, a słyszeć dają się jedynie głosy takie jak abp. Jędraszewskiego, abp Ryś przyznał, że „głosu biskupów najbardziej nie słychać”. Zapewnił, że to milczenie niedługo się skończy. Zapowiedział dokument poświęcony tematyce LGBT, wyrażając nadzieję, że ogłosi go Konferencja Episkopatu Polski już podczas najbliższego, marcowego spotkania. Zapewnił, że będzie to tekst kompletny i w poważny sposób traktujący omawiany temat.
Reklama
Odpowiadając na pytania publiczności abp Ryś podkreślił, że wśród księży nie ma miejsca na polityczne zaangażowanie przejawiające się np. w wieszaniu plakatów wyborczych w parafialnej przestrzeni. Przytoczył przy okazji prowokację z czasu ostatnich wyborów, kiedy w jego katedrze rozłożono ulotki wyborcze tylko po to, żeby taki obrazek pokazać w mediach. Przywołując postać obecnego na sali ks. Wojciecha Lemańskiego zapewnił, że ten w mediach społecznościowych może pozwolić sobie na różną aktywność, jednak gdyby takie treści znalazły się na ambonie, miałby poważne problemy. „Jeśli ktoś nie przyszedłby do spowiedzi u jakiegoś kapłana tylko dlatego, że ten wyjawił polityczne poglądy, będzie to porażka tego kapłana” – powiedział łódzki metropolita.
Reklama
Wskazał, że najważniejszym tematem w Kościele, również w kontekście młodych, jest ewangelizacja. Przywołał inicjatywy ze swojej archidiecezji takie jak Arena Młodych czy to, że napisał do młodych list, na który mogli odpowiedzieć. „Należy wyjść do tych, których nie mamy na katechezie” – zaapelował.
Zachęcił, by znaleźć sobie miejsce, gdzie w sposób konkretny będzie się tworzyć Kościół, co może sprzyjać pęknięciu aktualnego klerykalnego modelu. Wskazał, że w synodzie archidiecezji łódzkiej większość stanowią zaangażowani świeccy.
Dopytywany o różnorodność stwierdził, że mógłby stanąć przy ołtarzy z o. Tadeuszem Rydzykiem i o. Adamem Bonieckim, gdyż Eucharystia ich fundamentalnie łączy. Odpowiadając na pytanie o słowa abp. Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie” powiedział, że wierzy mu, iż chodziło o ideologię a nie osobę i nie chciał urazić żadnej osoby.
Organizatorami spotkania byli: Wydawnictwo ZNAK, Muzeum POLIN, Tygodnik Powszechny, Warszawski Klub Tygodnika Powszechnego.
Teksty zebrane w książce „O rzeczach ważnych” poruszają aktualne kwestie społeczne i stanowią wybór nauczania abp. Grzegorza Rysia z lat 2017-2019. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa ZNAK.