Święta, święta i ... po świętach. A poprzedziło je tyle przygotowań, krzątaniny, zakupów. Wszystko po to, aby były takie, jakich oczekujemy: wyjątkowe, lepsze, inne... W pogoni za dopięciem na ostatni guzik niezbędnych przygotowań, rzucamy mijanym w biegu znajomym przelotne: "Wszystkiego najlepszego!". Tylko co to naprawdę znaczy? Czy jednak wśród tych wszystkich starań, coś nie umyka nam po drodze? Coś ważnego?
Gdy jedni świętują, inni...
W tłoku klientów ogromnego sklepu mężczyzna potrąca kobietę wózkiem
- nie słyszymy: "przepraszam", a i pokrzywdzona nie pozostaje dłużna,
wykrzykując: "co za cham!". W innym zakątku naszego miasta jakiś
nastolatek w rozmowie ze swoim rówieśnikiem głośno przeklina, skracając
sobie w ten sposób czas oczekiwania na przyjazd autobusu. Wśród skazańców
zmuszonych do dzielenia się z nimi skrawkiem wysepki, widać na twarzach
głęboką dezaprobatę. Nikt jednak nie reaguje.
Podobnie w dużym banku, usytuowanym w centrum: tylko moment
zajęło 12-latkowi, aby wbiec i z automatu do kawy zabrać paczuszki
ze śmietanką i cukrem oraz kilka kubków. Pracownicy banku nie zdążyli
zareagować - byli zbyt daleko, ale klienci? Przecież uciekając z
łupem mały złodziejaszek nieomal przeciskał się między nimi...
Inny przykład: z ustawionego w sklepie kosza, do którego
niektórzy z nas wrzucili dary dla ubogich, jakaś ręka wyciąga kilka
paczek. Kilka osób to widzi, ale nie robi nic. Wszak jesteśmy zajęci
własnymi zakupami: za chwilę Święta!
Świąteczne zamieszanie, nadmiar obowiązków, pracy to tylko
kilka z listy pretekstów, którymi lubimy tłumaczyć własną słabość
i niemoc. W taki właśnie sposób przechodzimy obok tego, co ważne,
a nawet popieramy to, co złe. Akceptujemy przejawy patologii społecznej
- od drobnych zdarzeń, z pogranicza niedostosowania, po najpoważniejsze
- przestępstwo. Ktoś może w tym miejscu obruszyć się: "ja nie mam
z tym nic wspólnego!", ale, niestety, to nie jest prawdą.
Każdemu z nas przytrafiają się takie chwile, kiedy nie umiemy
zareagować na sytuacje, z którymi podświadomie się nie zgadzamy,
a nawet potępiamy. Starajmy się jednak, aby było ich jak najmniej.
Odpowiadamy w szczególny sposób za siebie, ale pośrednio także za
innych: sąsiada, przyjaciela, znajomego, obcego - innego człowieka.
Wspólna troska
Ustawodawca uczynił policję instytucją powołaną do zapobiegania
i zwalczania przestępstw, ale tak naprawdę każdy z nas jest podobnym
policjantowi strażnikiem. Swojego spokoju, dobytku, godności. Jedna
z form (najtańszych i najbardziej skutecznych) zapobiegania przestępczości
- to powszechny brak akceptacji dla najdrobniejszych nawet negatywnych
zachowań. Policja nie może pozostać sama na polu walki. Musimy liczyć
na poparcie mieszkańców naszego miasta, województwa, kraju. Trzeba
zacząć od zwrócenia uwagi, napiętnowania, potępienia nawet drobnych
czynów karalnych, ale robić to należy, gdyż nikt nas tu nie wyręczy.
Przykłady z praktyki zagranicznych formacji policyjnych
można mnożyć - poczynając od straży sąsiedzkich, tworzenia tzw. bezpiecznych
osiedli, po rozmaite, medialne sukcesy, jakim była wygrana potyczka
nowojorczyków z chuliganami w metrze. Jednak niezależnie od form,
jakie przybiera ta społeczna kontrola, zauważyć należy, że początek
podobnych zachowań leży w każdym z nas. Do nich zaliczymy egzekwowanie
poszanowania społecznej własności, kulturę języka, współpracę z instytucjami,
które w swych kompetencjach mają obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa.
Czy trzeba do tego zmiany naszej narodowej mentalności?
Być może, jednak - kuriozalnie - w trudnych dzisiejszych czasach
często zaczynamy inaczej postrzegać wspólny interes. I w trosce o
niego nie dajmy się ogarnąć niemocy - apatii, braku wiary, że bez
poparcia finansowego nie da się wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa.
Jest to możliwe, ale źródeł siły, stanowiącej o wolności człowieka
- w tym także od zachowań, które są na nią zamachem - należy szukać
w nas samych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu