Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. (...) rzekł: Niechaj
ziemia wyda rośliny zielone... A potem Bóg rzekł: Niechaj powstaną
ciała niebieskie... Niechaj się zaroją wody od roju istot żywych,
a ptactwo niechaj lata nad ziemią, pod sklepieniem nieba... Niechaj
ziemia wyda istoty żywe różnego rodzaju... I widział Bóg, że były
dobre (por. Rdz 1, 1-25).
Plaża, góski szczyt, brzeg rzeki, drzewa, kwiaty, trawa,
ryby, ptaki, zwierzęta, słońce, księżyc, gwiazdy i bezkresny kosmos,
piękny w swej świeżości poranek, upał, wiatr, barwy i zachód słońca,
gwiazdy świecące i noc ciemna, morza i góry, to jest wielka Księga
Boga, z której można Go wyczytać. "To Ten, który uczynił Plejady
i Oriona, który przemienia ciemności w poranek, a dzień w noc zaciemnia,
Ten, który wzywa wody morskie i rozlewa je po powierzchni ziemi -
Pan jest imię Jego (Am 5, 8). Patrząc na ogrom wszechświata, zostajemy
zaproszeni do wielkiej modlitwy uwielbiania Stwórcy. W fascynujący
sposób opowiadał mi o tym prof. Gerwazy Świderski, który Różaniec
odmawia na gwiazdach.
"Bóg, który ´jest miłością´ (1 J 4, 8) kocha nas górami.
Kocha nas limbą nad Morskim Okiem i stadami kozic w Bucegi, rododendronami
z Kłuchorskiej Przełęczy i gniazdami orłów w Ordesie" (ks. Roman
Rogowski, Mistyka gór). Eliaszowi objawił się Bóg na górze "w szmerze
łagodnego powiewu" (słowo demamah - przetłumaczone tu jako "powiew"
jest bliskie także słowu: "cisza" - Ps 37, 7); Bóg zatem objawia
się również w "brzmieniu ciszy" (1 Krl 19, 11nn).
Inny wrażliwy człowiek - ks. Alessandro Pronzato doświadczywszy
niezwykłości piękna, ciszy i Boga na pustyni, powiedział, że tam
na miejsce wskazówek zegara trzeba wstawić cierpliwość i spokój,
a wówczas pozyskamy "zadziwiającą zdolność zdumiewania się". I nie
chodzi oczywiście tylko o geograficzne miejsca na ziemi pełne piasku,
a raczej o właściwe tym miejscom spowolnienie i ciszę. Carlo Carretto
pisał o "pustyni w mieście", bo go o to prosili ludzie z drapaczy
chmur Nowego Jorku i Hongkongu, sobie zaś dopowiedział: "Musisz stworzyć
sobie pustynię we własnym życiu". Zanim to się jednak stanie w nas,
potrzebne jest piękno stworzonego świata i choć trochę ciszy. I nigdy
nie będzie tak, że piękno w nas będzie się rodzić bez udziału piękna
stworzenia.
Dlatego to pustynia jest ratunkiem dla człowieka żyjącego
w ogromnym pośpiechu i z tego powodu niezdolnego do zdziwienia. Jest
ratunkiem dla tego, który źle rozpoznaje lub nie dostrzega śladów
Boga, niewłaściwie widzi ludzi oraz ich sprawy i w konsekwencji jest
niezdolny do uczestnictwa w czyimkolwiek życiu, a któremu wierność
i miłość doskwierają i jawią się jako trud niezrozumiały. Ponieważ
pustynia nie toleruje ludzi, którzy jej wyznaczają własne, pilne
terminy i programy do niezwłocznej realizacji, ona "otwiera się dla
tych, którzy zzuwają sandały pośpiechu i boso wędrują powoli pozwalając,
by piasek poparzył i gładził ich stopy (...). Gdy przestajesz nerwowo
spoglądać na zegarek, zaczynasz coś dostrzegać..." (A. Pronzato).
To właśnie dlatego do niewiernej Oblubienicy - Ludu Bożego mówi przez
Proroka: "Chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej
do serca (...). I poślubię cię sobie znowu na wieki, poślubię przez
sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię
sobie przez wierność, a poznasz Pana" (Oz 2, 16. 21-22).
Przed paroma laty siedziałem na Kozim Wierchu, a od Czarnego
Stawu Gąsienicowego ciągnęły chmury i pięknie, cudownie zawracały
nad granią Orlej Perci. Dolina Pięciu Stawów lśniła w słońcu, a powietrze
dziwnie drgało. Siedziałem z paroma ludźmi w pełnej zauroczenia pięknem
ciszy. A Bóg był tak blisko, niemal w zasięgu ręki i napełniał mnie
stanem uwielbienia Jego wspaniałych dzieł, które stworzył i ludzi,
którzy potrafili się zachwycać. Miałem wrażenie, że w tej chwili
mogą się modlić również ci, co się jeszcze nigdy nie modlili. Nagle
weszła na szczyt kolejna grupa ludzi i ci się nie zatrzymali, bo
chcieli "zaliczyć" jeszcze Granaty. Nic nie widząc i nie słysząc
pobiegli dalej. Ludzie, którzy pozwolili się zauroczyć wspaniałością
gór i pięknem zjawiska wciąż siedzieli. A mnie się zrobiło żal tamtych,
co pobiegli, bo mogli wyostrzyć słuch serca, przetrzeć oczy duszy,
nauczyć się trochę większej wrażliwości i powrócić w dolinę jako
inni ludzie. Jaka szkoda!
"Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną
i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż
wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce
może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie
czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak
rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym
swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele
na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak
przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie troszczcie
się więc zbytnio..." (Mt 6, 26-31a) i nie spieszmy się zbytnio...
Dla wielu z nas kontakt z przyrodą, to równocześnie ciężka
praca, pot i zmaganie o chleb powszedni. Trzeba jednak - choć rozumiem,
że może to być trudne - znaleźć choć chwilę na zastanowienie, zamyślenie
i zachwyt. Wielu z nas - niestety - pozostało w domu, ale wokół nas
na szczęście rosną drzewa i kwiaty, płyną rzeki i strumienie, a w
górze błyszczy słońce, księżyc i gwiazdy. Warto uważniej spojrzeć,
choćby przez okno mieszkania czy z balkonu i ucieszyć się trochę.
Wówczas choć trochę jest lżej żyć, a serce staje się wrażliwsze.
Zatrzymaj się na chwilę, odetchnij pięknem świata. Zatrzymaj
się na chwilę... I zauważ, choć trochę zauważ...
Pomóż w rozwoju naszego portalu