Reklama

„Układ” z Maryją

Niedziela świdnicka 29/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tomasz Pluta: - Po raz czwarty rusza Piesza Pielgrzymka Świdnicka i po raz czwarty będzie Ksiądz jej głównym przewodnikiem, dużo się mówi o pielgrzymowaniu, można dużo na ten temat poczytać, ale co sprawia, że właśnie Ksiądz po raz kolejny znajduje siły i chęci do tego, żeby pielgrzymować. Co tak naprawdę stanowi o tym, że Ksiądz podejmuje te obowiązki, czy to jest pewnego rodzaju zobowiązanie, misja? I spytam również, czy Główny Przewodnik również czerpie czy musi tylko dawać z siebie?

Ks. Romuald Brudnowski: - Zacznę od odpowiedzi na pytanie zadane na końcu. Nie bardzo wiadomo, kto więcej otrzymuje, czy ja? Czy ludzie, którzy na pielgrzymkę idą, a może to jest rozłożone równo? Wiem, że kiedy pierwszy raz w 1982 r. poszedłem na pielgrzymkę to pod wpływem pewnej presji, namowy i prośby księdza przewodnika wtedy grupy ósmej w Pielgrzymce Wrocławskiej. Ja tam miałem się zająć stroną muzyczną w grupie. Wtedy jeszcze młodzież tak nie grała i nie śpiewała masowo jak dzisiaj. I było mi na tej pielgrzymce bardzo trudno. Zwłaszcza przez pierwsze dni, do tego stopnia, że przynajmniej przez trzy dni może nawet cztery, kłóciłem się sam z sobą, dlaczego zabrakło mi odwagi i dlaczego nie powiedziałem: „nie”. Denerwowało mnie wszystko, nici z urlopu, taka strata, wszystko zaczęło mi przeszkadzać, drażnić, temperatura, niedomycie, wszystko było na „nie” do tego stopnia, że myślałem, jak się z tej pielgrzymki dyskretnie wycofać. Ale było dla mnie wiadomo, że nie da się, żeby zniknął ksiądz niezauważony, zwłaszcza, że byłem troszkę hałaśliwy przez tą gitarę przy mikrofonie. Więc wtedy sobie powiedziałem, no cóż byłem głupi to mam, w takim razie trudno, ale jest to moja pierwsza i ostatnia pielgrzymka. Nagle po tych trzech, czterech dniach odkrywam, że znajdują się we mnie takie obszary, w moim wnętrzu, których istnienia nie przewidywałem. Np. nie wiedziałem, że się potrafię denerwować, że mi nagle żal tych dziewięciu dni, że mi za gorąco itd. Uświadomiłem sobie, że te ekstremalne warunki, w jakich wtedy się znalazłem, po prostu pozwoliły mi zaglądnąć w siebie, tam gdzie nie zaglądałem nigdy. Z jednej strony zrobiło mi się wstyd, że jestem jednak do tyłu, a z drugiej strony wyzwoliła się jakaś wdzięczność Panu Bogu, że tyle jeszcze we mnie do poprawienia. Wtedy zawarłem z Matką Bożą „układ”, ponieważ mi się nie chce chodzić na pielgrzymki to w takim razie będę chodził i to będę chodził co roku bo widzę, ile odkrywam, chyba, że zaistnieją takie okoliczności, w których nie będę miał wątpliwości, że wola Boża jest inna. To się też stało np. kiedy byłem w Czechach (trzy lata w Pradze - przyp. autora). I kiedy ten „układ” zawarłem, to zaczęło mi odpuszczać, do tego stopnia, że jak doszliśmy na Jasną Górę, to przede wszystkim odczuwałem wstyd, że tak się spierałem, kłóciłem z Panem Bogiem i ze sobą. Na drugi rok, to była też bardzo ważna pielgrzymka w 1983 r., idąc na tę pielgrzymkę z góry założyłem, że wykluczam możliwość żałowania, że poszedłem. Ponieważ wiem, ze powinienem iść, bo jest to dla mnie dobre. I tak się stało, zostałem przewodnikiem i wtedy odkryłem, że we mnie tyle energii, tyle emocji. Zobaczyłem, ile człowiek traci energii przez wahanie się. Przypomina mi się błogosławiony bp Michał Kozal, który mówił: „wątpiący już jest sojusznikiem wroga”.

- Czy to doświadczenie z pielgrzymki przydaje się w życiu, pomogło i pomaga w kapłaństwie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- To doświadczenie uczyniłem takim programem w moim życiu. Jako ksiądz wielokrotnie już byłem przenoszony z parafii na parafię i ksiądz biskup stawiał pytanie, czy uważam, że tutaj mógłbym na tej czy innej placówce, również wtedy kiedy zgłaszałem się do Czech. I wiedziałem, że na ogół idę na trudniejsze, ale ponieważ wykluczałem możliwość żałowania tych decyzji, bo w momencie ich podejmowania byłem pewien, że tak powinienem uczynić, to nigdzie mi nie jest źle.

- A jak to było z Pielgrzymką Świdnicką? Przecież już wtedy pracował Ksiądz na parafii w Kudowie - Czermnej, dużo obowiązków, prowadzenie koniecznych remontów? Nie wahał się Ksiądz?

- Kiedy zaistniała diecezja świdnicka ja wtedy myślałem, że chyba już nadszedł czas dla młodszych i czas być może z pielgrzymek się wycofać ponieważ właśnie w samej Kudowie w miesiącach lipcu i sierpniu dzieje się bardzo dużo i wydawało się, że może bardziej potrzebny jestem tu na miejscu. Ale kiedy zwrócono się do mnie właściwie z prośbą, a był to kanclerz Kurii, żeby spróbować zorganizować tę pielgrzymkę, to nie miałem nawet momentu zawahania. Bardzo sobie ceniłem, że Ksiądz Biskup zaraz po tym jak został Biskupem swoje pierwsze kroki skierował na spotkanie pieszych przewodników Pielgrzymki Wrocławskiej z oświadczeniem, że chciałby, aby zaistniała Pielgrzymka Świdnicka. Dla mnie było to znakiem, że Ksiądz Biskup docenia i szanuje całe modlitewne i pokutne zaplecze. Wskazuje jakby to „przedeptanie” całej diecezji nogami pielgrzymów stworzy „kanały”, którymi będzie mogła dopływać Boża łaska z centrum diecezji. Dzisiaj, gdy ktoś mnie pyta, dlaczego idę, odpowiadam po prostu: dlatego, że ta pielgrzymka jest. Kiedyś zapytano Edmunda Hillarego, dlaczego on wszedł na ten Mont Everest, dlaczego chodzi po tych górach przecież to trudne i niebezpieczne, on odpowiedział krótko: „dlatego, że one są”. I dla mnie jest to wystarczające. Widzę, ile dobrego się dzieje, więc nie mam wątpliwości, że trzeba. Jest to naprawdę ogromny wysiłek taki organizacyjny i to cały rok trwa zanim pielgrzymka dojdzie do skutku, nieraz jestem tym mocno zmęczony, ale po prostu wiem, że trzeba.

- Proszę o kilka refleksji na temat tegorocznej pielgrzymki.

- W tym roku idziemy pod hasłem „Przypatrzmy się powołaniu naszemu”, myślę, że jest to bardzo piękne hasło, które zaproponował Episkopat jako temat całego roku duszpasterskiego. Ustaliliśmy z księżmi przewodnikami, że powołanie traktujemy bardzo szeroko. Najpierw jestem powołany, aby być człowiekiem, do tego jestem powołany, aby być chrześcijaninem, aby być mężczyzną, kobietą. Jestem powołany albo do małżeństwa, albo do kapłaństwa, stanu zakonnego, bycia księdzem, żoną, matką itd. Ale mogę być powołany, żeby realizować swoje życie i siebie jako bezżenny, ale świecki czy niezamężna, ale nie zakonnica. Jest to powołanie bardzo zaniedbane przez Kościół i ja się cieszę, że podczas pielgrzymki do tego powołania sięgniemy. To będzie taki główny nurt duszpasterski na pielgrzymce, a oprócz tego jak zawsze w trakcie rekolekcji, bo przecież pielgrzymka to rekolekcje w drodze, nie zabraknie takich momentów jak modlitwa, Eucharystia. Będzie również blok nurtujących nas problemów takich, jak alkoholizm, narkomania. W tym temacie będą odpowiednio przygotowani ludzie. Będzie również na sportowo, odbędzie się Drugi Pielgrzymkowy Turniej Piłki Nożnej o nagrodę Głównego Przewodnika. To też jest takie ogromne doświadczenie, ze po dniu wędrówki, kiedy wydaje się, że już mamy wszystkiego dość to ci młodzi ludzie odnajdują w sobie tyle mocy, żeby biegać za piłką. Uczą się, żeby rywalizować w sposób szlachetny, albo jeszcze lepiej wznosząc się na wyższy poziom, uczą się cieszyć ze zwycięstwa brata, a także swojego. To już jest wyższa szkoła jazdy. To mi się bardzo podoba, ponieważ pokazujemy, ze życie religijne w pielgrzymce tzw. codzienne to wcale nie są dwie różne ścieżki. Tylko to jest jak warkocz, gdzie te włosy splatają się ze sobą i im bardziej są ze sobą splecione tym są mocniejsze. W tym roku wychodzimy już 30 lipca z Wałbrzycha, a 31 lipca spotykamy się w katedrze świdnickiej na uroczystej Mszy św. rozpoczynającą Pieszą Pielgrzymkę Świdnicką. Do zobaczenia więc na pielgrzymim szlaku.

Podziel się:

Oceń:

2007-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Łzy na obrazie Matki Bożej. "Cud lubelski"

Wierni podczas procesji w dniu

Marek Kuś

Wierni podczas procesji w dniu "Cudu Lubelskiego"

Dziś 3 lipca obchodzone jest po raz drugi Święto Najświętszej Maryi Panny Płaczącej, ustanowione decyzją Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, a obchodzone w rocznicę „cudu lubelskiego”, który miał miejsce w 1949 r.

Więcej ...

Po 85 latach jezuici opuszczają Sekcję Polską Radia Watykańskiego

2024-07-01 21:14

Monika Książek

Po 85 latach jezuici odeszli z sekcji polskiej Radia Watykańskiego. O. Krzysztof Ołdakowski, który jako ostatni jezuita kierował sekcją polską podkreśla, że była to misja bardzo bliska jezuickiemu charyzmatowi, bezpośrednio w służbie Ojca Świętego.

Więcej ...

Rozpoczęła się rekrutacja do Seminarium Duchownego w Łodzi

2024-07-03 08:00

ks. Paweł Kłys

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Zmiany kapłanów 2024 r.

Kościół

Zmiany kapłanów 2024 r.

Skwarzyński: od czasu zatrzymania księdza, jego kondycja...

Wiadomości

Skwarzyński: od czasu zatrzymania księdza, jego kondycja...

Matka Boża Licheńska - Bolesna Królowa Polski

Wiara

Matka Boża Licheńska - Bolesna Królowa Polski

Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?

Wiara

Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?

Zmarł ks. Paweł Pilśniak, kapłan wyświęcony rok temu

Kościół

Zmarł ks. Paweł Pilśniak, kapłan wyświęcony rok temu

Zmarł ks. Mirosław Rapcia. Znane są szczegóły...

Niedziela Częstochowska

Zmarł ks. Mirosław Rapcia. Znane są szczegóły...

Tygodnik

Kościół

Tygodnik "Sieci" ujawnia wstrząsające listy ks....

Nowenna do Przenajdroższej Krwi Chrystusa

Wiara

Nowenna do Przenajdroższej Krwi Chrystusa

Oświadczenie rzecznika KEP: ks. Marcin Iżycki zawieszony...

Kościół

Oświadczenie rzecznika KEP: ks. Marcin Iżycki zawieszony...