Okazuje się jednak, że prawdziwa misja zaczyna się 10 minut jazdy za polską granicą. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale prawdziwych misjonarzy można spotkać już w Czechach.
Tuż za przejściem w Golińsku zaczynają się urocze małe miasteczka, wioski ze starannie zamiecionymi drogami i przydrożnymi kapliczkami wrastającymi w krajobraz. Wjeżdżamy w pierwsze z nich. „Tu są dwie rodziny wierzące” - informuje Ksiądz Krzysztof. Z niedowierzaniem patrzę na mijane domki, a później kilkupiętrowe długie budynki. Dwie rodziny to jeden bliźniak, dwa mieszkania. Jedziemy dalej, Ksiądz wymienia liczbę swoich parafian.
Jest proboszczem w czterech parafiach. Utrzymuje sześć kościołów, trzy cmentarze i jedną plebanię. „Dzięki Bogu tylko jedną” - mówi.
Wycieczkę zaczynamy od kościoła w Teplicach nad Metuje. W centrum miasta, w otoczeniu cichych uliczek budynku urzędu miejskiego, stoi wielki sakralny obiekt z 1723 r. W totalnej ruinie. Ostatnia Msza św. sprawowana była w nim 6-7 lat temu, szacuje proboszcz. Wprowadza nas do środka. Fasada wydała się nagle fantastycznie odremontowanym elementem kościoła. Dookoła szereg pustych zakurzonych ławek, zniszczony konfesjonał i ołtarze bez rzeźb. Zostały zabezpieczone, proboszcz ma nadzieję je odzyskać. W tym roku chciałby odprawić w tym kościele pierwszą Mszę św. Chciałby, żeby skończyła się renowacja fresków. To ponad pięćset tysięcy koron, ponad siedemdziesiąt pięć tysięcy złotych. Ale od malowideł na suficie nie można oderwać oczu. Ołtarz będzie trochę wyżej, ktoś obiecał już podarować płytę kamienną imitującą marmur. „Ściany pomalujemy sami, są gładkie, więc nie powinno być problemów. Byle się tylko na farby znalazło. Żeby było czysto. Chcę w tym roku odprawić tu Mszę”- mówi Ksiądz.
Przez popękane witraże wpada niewiele światła. Chcemy obejrzeć organy, więc Ksiądz zabiera nas na górę. Na zakurzonych balkonach są nawet wieszaki na odzienie wiernych. Boczne ławki stoją tuż pod witrażami, z bliska widać, jakie są piękne. Deska ugina się bardzo pod niewielkim ciężarem, lepiej nie wchodzić dalej. Organy też będą wyremontowane. „Może niektórym księżom jest obojętne, czy coś gra, czy nie. Ale mnie nie. One będą grać. To wspaniałe organy. Nawet dobrze brzmią”. Z tego miejsca widać dobrze freski czekające wciąż na renowację. Kontrast jest ogromny. Zachwyca ołtarz misternie wyrzeźbiony w drewnie, tak samo brzegi ławek. Ławki się wyczyści, ściany omaluje.
W latach 60. władze chciały przerobić ten kościół na kurnik. Poprzedni, jeszcze drewniany, dawno temu spalili Husyci.
Oglądamy cmentarz w Teplicach. Równe odstępy, zielona trawa, małe płyty nagrobne.
„To nie groby dzieci, to groby, w których są urny. Oni się tu wszyscy kremują. Ci wierzący mają później pogrzeby.
- A reszta?
- Reszta? Wysypują ich prochy na takim kawałku ziemi obok krematorium. Nie ma pogrzebu. Kiedyś umarła starsza kobieta, ja dowiaduję się o tym z klepsydr, nikt do księdza nie przyjdzie. Zadzwonili do córki, a ona kazała firmie pogrzebowej skremować ciało i wysłać jej rachunek, ona zapłaci.
- I tak zupełnie bez pochówku?
- Zupełnie. Ci trochę bardziej wierzący przychodzą tu, na cmentarz, i wysypują prochy na takiej łączce. Czasem widać, leży trochę białego proszku. Na pogrzebie są trzy osoby. Przepraszam! Siedem, cztery z zakładu pogrzebowego” - śmieje się Ksiądz.
To nie do pojęcia. To tak, jakby nie wierzyli w życie pozagrobowe, tak, jakby nie mieli duszy. „W ciągu tych dwóch lat? Tak, miałem siedem pogrzebów”. „W tym kościele, w Vernéřovicach, mam najwięcej wiernych, w porywach około pięćdziesięciu ludzi. Ale jedna trzecia przychodzi z sąsiedniej parafii, bo tamtejszy proboszcz na nich krzyczy” - śmieje się duchowny. Tu jest nawet alarm, niewyłączony na czas zaczyna wyć. „Nie wiem, po co tu jest. I tak nikt nie reaguje”. Na ławkach leżą modlitewniki. Nikt ich nie kradnie. Tu Msza odprawiana jest jeszcze tyłem do ludzi, nie ma ołtarza posoborowego. Ale to nie przeszkadza. W tym sporym kościele z balkonami na Mszy zapełnione są pierwsze trzy, cztery rzędy. „W czasie kazania wychodzę tu, chcę być jak najbliżej ludzi”. Tu jest nawet organista, chłopak samouk, ale ładnie gra. Chóru nie ma. Śpiewa w pobliskim Bromowie, ks. Bzdyrek nie chce go rozbijać. Myślał raczej o jakiejś grupie młodzieżowej. W tutejszej parafii wydają gazetkę. W przyszłości będzie też strona internetowa, w czterech językach. Po czesku, polsku, angielsku i niemiecku. Żeby zachęcić ludzi. Żeby tu wstąpili, gdy będą zwiedzać czeskie skały.
Teraz Ksiądz ma nawet różne ornaty, wspólne dla wszystkich parafii. Jeden dostał od uczniów z Jaworzyny, bo współpracują ze szkołą w Teplicach. Gdy przyjechał, zastał zmurszałe szaty, nienadające się do użytku.
Przed kościołem pw. św. Michała jest mały cmentarz. Kaplicę oddano gminie, ona wyremontowała. Chodziło o pieniądze.
„Zaraz wam pokażę - Ksiądz szuka czegoś na grobach. - O, zmieniła się wystawa. Na co dzień można tu znaleźć zabawki, pluszaki. Denerwuje mnie to. - Dlaczego? Przy grobie ks. Twardowskiego jest mnóstwo zabawek, kartek, aniołków. - Tak, ale od ludzi, którzy cenili go też jako poetę, poza modlitwą. To tu - to jest zamiast modlitwy”.
Później jest jeszcze niemiecki kościół i cmentarz, totalnie zdewastowane. Ksiądz nie ma kluczy, zaprasza na następną wizytę. „Musicie to zobaczyć, jest taka piękna ambona, którą trzyma na plecach anioł”. A wierni? Tu? Nie ma. Więc Zdoňov-zero. „Tak, Zdoňov myślnik zero, no tak!” - śmieje się Ksiądz z robionych przeze mnie zapisków.
Tu, w Teplicach, będzie centrum ewangelizacyjne. Połączymy Sacrosong i Festiwal Ekumeniczny, będą młodzi z Niemiec, Austrii, Polski, Czech. Na górze plebanii już szykowane są sypialnie, niżej będą prysznice, kuchnia. „Tu będzie jadalnia, posiłki będziemy wydawać przez to okienko”. Na pobliskiej łące należącej do probostwa, będzie droga krzyżowa. Oczko wodne, żeby było ładnie. Tu będzie centrum ewangelizacyjne. „Celem tego domu nie jest robienie pieniędzy. Celem tego domu jest przybliżenie ludzi do Boga. Fakt jednak, że bez pieniędzy nic nie da się zrobić”.
Tu, w Czechach, nie ma jednak nawet tych wszystkich świąt obecnych w Polsce. Nie ma Wszystkich Świętych. To normalny dzień. A Boże Ciało? Wypada w niedzielę, możemy przyjechać. Ostatnio była nawet procesja, ale tylko wokół kościoła, na ulicę nie było po co wychodzić. „Ale to nie jest przecież tak, że Boga nie ma!”. Nie. Na spotkania młodzieży na plebanię przychodzi aż dwanaście osób. „Ten sprzęt dostaję po kawałku z różnych stron Polski, teraz widzę, ilu jest miłych znajomych w całym kraju. O, a tu będzie mój pokój. Już mam podłogę!” - Ksiądz Krzysztof cieszy się jak dziecko. Przeprowadzi się niedługo do pokoju z nową podłogą, do tej pory mieszkał w pomieszczeniu pełniącym funkcję kuchni, łazienki i pokoju gościnnego.
Tu będzie centrum ewangelizacyjne. W tym kraju, w którym ludzie zapomnieli już o Bogu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



