Na kolonie z Caritas zasadniczo pojechać może każdy. Nabór odbywa się za pośrednictwem Parafialnych Zespołów Caritas, a ostateczną decyzję podejmuje ksiądz proboszcz. Dekanaty otrzymują określoną pulę miejsc, ale i tak nie zaspokaja to wszystkich potrzeb. Środki finansowe, jakimi dysponuje centrala Caritas, pozwalają na organizację wypoczynku dla ok. 1000 osób, a parafii jest ponad 250. Tak więc z każdej parafii może pojechać najwyżej kilka osób. „Kolonie w znacznej mierze finansowane są ze środków pozyskanych w ramach Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom - mówi ks. Andrzej Głos, dyrektor Caritas Archidiecezji Lubelskiej. - W tym roku otrzymaliśmy też dotację celową z Kuratorium Oświaty w Lublinie na organizację wypoczynku dla dzieci z rodzin najbiedniejszych”. W kosztach związanych z organizacją kolonii partycypują także indywidualni sponsorzy oraz rolnicy, którzy przekazują płody ziemi. „Mamy również żywność z tzw. nadwyżki unijnej - dodaje Ksiądz Dyrektor. - W czasie wakacji mleko i makaron bardzo nam się przydają”. Jednak większość produktów organizatorzy muszą zakupić sami. Koszt pobytu jednej osoby wynosi 60 zł dziennie. Chociaż zdarzają się dzieci, których koszty utrzymania pokrywają rodzice, to większość z nich uczestniczy w koloniach za darmo. Rzeczy i produkty niezbędne do codziennego funkcjonowania podczas wypoczynku zapewnia Caritas. „Kupujemy także nagrody, które są konieczne dla przeprowadzania licznych konkursów, np. plastycznych, muzycznych, sportowych, zdrowotnych. Kolonie bez rywalizacji, bez konkursów, bez nagród i bez imprez sportowych z symbolicznymi chociaż nagrodami nie są atrakcyjne - uważa ks. Głos. - Taka zdrowa rywalizacja służy z jednej strony chęci osiągnięcia czegoś, a z drugiej ma charakter integracyjny. Wszak dzieci nie tylko ze sobą rywalizują, ale także się jednoczą”.
Każdy z turnusów posiada własny, specyficzny program, ale są też części wspólne wszystkim koloniom. Do nich z pewnością należy codzienna modlitwa poranna i wieczorna oraz udział we Mszy św. „Już od kilku lat łączymy element odpoczynku z elementem wychowania wg tradycji chrześcijańskiej, co się świetnie sprawdza” - mówi Ksiądz Dyrektor. Wypoczywające dzieci odwiedzają często policjanci, ratownicy, czy pracownicy sanepidu, którzy uwrażliwiają je na problem alkoholizmu, narkomani czy przemocy. „Chociaż wśród naszych podopiecznych nie obserwujemy tego typu problemów, to profilaktyka jest jak najbardziej wskazana” - uważa ks. Głos. Dużo czasu najmłodszym poświęcają opiekunowie, którzy bezinteresownie oddają swój czas potrzebującym. „Nasi wolontariusze to przede wszystkim nauczyciele z terenu województwa lubelskiego, studenci z KUL-u oraz UMCS, a także klerycy z lubelskiego seminarium - mówi Ksiądz Dyrektor. - Mamy także swojego ratownika, który czuwa nad bezpieczeństwem dzieci wypoczywających nad jeziorem. Wszyscy opiekunowie poświęcają swój czas nieodpłatnie, a jedyną formą wynagrodzenia jest wdzięczność dzieci”.
Atrakcyjnym miejscem wypoczynku dla dzieci jest Firlej z malowniczym jeziorem. W ośrodku, pozyskanym przez Caritas od zakładów mięsnych, od kilku lat prowadzone są prace remontowe. „Jeszcze kilka lat temu kolonie odbywały się jedynie w domkach kempingowych, ale kiedy został przeprowadzony generalny remont pawilonu głównego, znacznie poprawił się standard ośrodka - mówi ks. Andrzej Głos. - Odnowione pokoje połączono z łazienkami, wyremontowano kuchnię, jadalnię i salę gier. Ośrodek zyskał także kaplicę, dzięki czemu może służyć całorocznie także grupom formacyjnym”. W planach na najbliższy czas Caritas ma wyremontowanie domków oraz urządzenie własnego kąpieliska. „Mam nadzieję, że na ten cel uda nam się pozyskać środki unijne - dodaje Ksiądz Dyrektor - bo fundusze gromadzone podczas Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom czy innych zbiórek z pewnością nie wystarczą”.
Ks. Andrzej Głos jako dyrektor potężnej instytucji jest nie tylko świetnym menedżerem. W wakacje zawsze znajduje czas, by służyć opieką duchową najmłodszym i zazwyczaj sam prowadzi kilka turnusów kolonijnych. Z ogorzałą od słońca twarzą, roześmiany i zabiegany wokół codziennych problemów dzieci, wcale nie przypomina szacownego dyrektora. „Taki pobyt wśród najmłodszych daje mi wiele satysfakcji, bo widzę, że jestem tu naprawdę potrzebny - mówi. - W ciągu roku do siedziby Carirtas przychodzi wiele osób, które w sposób roszczeniowy domagają się pomocy, nie zawsze rozumiejąc, że my nie możemy ofiarować niczego ponad to, co sami od darczyńców otrzymamy. A tutaj, w czasie wakacji uczę się od dzieci szczerości, serdeczności i autentyczności. Wśród najmłodszych sam czuję się o wiele lat młodszy. Zyskuję tu dużo wewnętrznej energii, która jest niezbędna w codziennej pracy”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu