Apokalipsa i mroczne przepowiednie
Reklama
Często w mowie potocznej słowo „apokalipsa” kojarzone jest z katastrofalną sytuacją, w jakiej znalazł się człowiek lub świat. Termin ten używany jest jako synonim klęski. Tymczasem w sensie dosłownym grecki wyraz „apokalypsis”, który autor zastosował dla swojego dzieła (Ap 1,1), oznacza „objawienie”, „ujawnienie”, „uchylenie zasłony”. W tym sensie apokaliptyka nie jest bynajmniej wróżbiarskim przepowiadaniem przyszłości. Podobnie Apokalipsa św. Jana nie pretenduje do miana kroniki końca świata. Autor księgi nie zna daty końca czasów i wcale nie ma zamiaru jej określać. Pod natchnieniem Ducha Świętego, otrzymując szczególne wewnętrzne poznanie, podejmuje on trud opisania czasów ostatecznych. Św. Jan nie chce tworzyć dramatu czy też teologicznego horroru. Autor Apokalipsy wewnętrzne wizje konfrontuje z wcześniejszym działaniem Boga w historii. Jednego bowiem jest pewny: wierności Boga wobec własnych słów, zapowiedzi, obietnic, napomnień. Wie, że Bóg w Jezusie z Nazaretu wypełnił już to, co zapowiadał przez usta proroków. Teraz nadszedł czas próby dla tych, którzy słyszeli obietnicę powtórnego przyjścia Zmartwychwstałego Pana na końcu czasów. Nie widzi on przyszłych zdarzeń jasno i dokładnie. Interpretuje to, czego jest świadkiem i wskazuje, że spełnia się wszystko, co zapowiedział Syn Boży: Świątynia Jerozolimska legła w gruzach, uczniowie doświadczają prześladowań, są wyrzucani z synagog i wydziedziczani z rodów, ale jednocześnie kiełkuje Słowo Boże, a Duch Święty wzbudza w ludzkich sercach głęboką wiarę, niejednokrotnie przypieczętowaną męczeństwem. To wszystko jest znakiem, że wypełnia się Boży plan. Głęboka medytacja nad otaczającą rzeczywistością skłania autora do napisania Księgi Pocieszenia, która podniesie na duchu braci w wierze. Wewnętrzne światło umacnia go w przeświadczeniu, że Królestwo Boże ostatecznie zatriumfuje, a w nim znajdą się ci, którzy nie ulegną podstępom przebiegłego szatana. Chrześcijan nie może dotknąć zniechęcenie, marazm, kompromisowość ze złem. Chrystus żyje i przyjdzie, jak zapowiedział.
Kod św. Jana
W Apokalipsie wszystko zdaje się być zaszyfrowane. Symbolika jest różnorodna i wieloznaczna. Z pewnością autor i odbiorcy księgi wywodzili się z jednego kręgu kulturowego, a tym, co ich łączyło, była znajomość wszelkiego rodzaju judaistycznych pism. Apokalipsa jest relekturą tradycji biblijnej czytaną w świetle śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa - Baranka Bożego. Pełne zrozumienie jej przesłania jest możliwe jedynie wówczas, gdy czytelnik posiada gruntowną znajomość starotestamentowych wydarzeń historio-zbawczych. Wykorzystane w dziele symbole wywodzące się w ogromnej mierze z religii żydowskiej wskazują, że autorem był Żyd, według niektórych, sam Jan Ewangelista lub jeden z jego uczniów.
Czy można mówić o „kodzie Apokalipsy”?
Wydaje się, że Apokalipsa, jak żadna inna księga Nowego Testamentu, potrzebuje w każdej epoce mądrego odszyfrowania. Zawarte w niej symbole posiadają bowiem ponadczasową i uniwersalną wartość. Przykładem jednego z nich może być chociażby Babilon - symbol cywilizacji bez Boga. Autor, żyjący w I wieku, obserwował to, co działo się w Cesarstwie Rzymskim. Nieprawość i panoszące się w nim zło, które stanowiło poważne zagrożenie dla wierzących w Boga, było lustrzanym odbiciem sytuacji w starożytnym Imperium Babilońskim, która budziła powszechne zgorszenie. Nie mogąc odnieść się wprost do współczesnej jemu historii, wykorzystał nazwę Babilonu - odwiecznego symbolu grzechu i przemocy, i w ten sposób nadał swojemu dziełu wartość ponadczasową. Zawsze bowiem grozi człowiekowi realne niebezpieczeństwo stworzenia świata ateistycznego, bez zasad i wartości, bez poszanowania ludzkiej godności, jak to niegdyś miało miejsce w Babilonie i Rzymie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu