Reklama

Pan patrzy na serce

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 5/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bp Wilhelm Pluta był człowiekiem o wielkim, szerokim, złotym sercu. Najpierw w stosunku do Pana Boga. I to do tego stopnia - jak to wyraził jego biskup pomocniczy Jerzy Stroba, co przypomniał biskup ordynariusz diecezji zielonogórsko-gorzowskiej przed chwilą - że rzeczywistość Boża była dla bp. Pluty bardziej realna aniżeli to, co go otaczało. A patrzył na niego przez 14 lat tak, jak ja patrzyłem i potwierdzam to pobytem u jego boku przez 12 lat. I tym stwierdzeniem można bez reszty wytłumaczyć jego tak wielkie zaangażowanie w sprawy Boże.

Przyjaciel Boga

Reklama

Jako kapłan diecezji katowickiej miałem możność obserwowania bp. Pluty jeszcze w seminarium tej diecezji w Krakowie, będąc o trzy lata młodszym od niego klerykiem. A potem, już jako katecheta, po wojnie miałem okazję spotykać się z nim jako wychowawcą młodych księży, gdy prowadził studium pastoralne dla neoprezbiterów, będąc równocześnie proboszczem dużej parafii pod Katowicami, w Załężu. Patrzyliśmy na niego z podziwem, że potrafił napisać pracę doktorską jako pracujący proboszcz w Koszęcinie. A potem, że dał radę pogodzić pracę proboszcza z prowadzeniem studium dla młodych księży. Było to możliwe tylko i wyłącznie dlatego, że wszystko, co wiązało się z rzeczywistością Bożą, angażowało go bez reszty i w stu procentach.

Gdy kard. Wyszyński w dniu 13 maja 1960 r. przedstawił mi wolę Ojca Świętego Jana XXIII, że mam być biskupem pomocniczym w Gnieźnie z przeznaczeniem do Gorzowa Wlkp., byłem niepomiernie zdumiony. I nawet odważyłem się wysunąć niektóre wątpliwości. Zauważyłem, że w Gorzowie jest już dwóch biskupów z diecezji katowickiej, to jednak mogą księża tamtejsi zgłosić jakieś zastrzeżenia, jeśli przyjdzie jeszcze trzeci z tej diecezji. Ks. Prymas miał odpowiedź gotową: " A może Ojcu Świętemu chodzi o to, żeby między wami trzema była zawsze pełna zgoda. Bo to różnie bywa, proszę księdza rektora" - przekonywał mnie ks. Prymas. Musiał Ksiądz Prymas bardzo dobrze znać bp. Plutę i jego hasło biskupie Aby byli jedno, taką opinię wypowiadając wobec mnie. Następnego dnia zajechałem do Gorzowa nocnym pociągiem, a Biskup Wilhelm czekał na mnie. Zaprowadził mnie najpierw do kaplicy. Wskazał na patrona dnia - św. Roberta Bellarmina, doktora Kościoła, jako biskupa pełnego mądrości i świętości. I z tym, po posiłku, wyprawił mnie do Katowic, gdzie była zapowiedziana wcześniej konferencja z rodzicami wychowanków Niższego Seminarium im. św. Jacka, gdzie dotychczas byłem rektorem.

Z Panem Bogiem był Biskup Wilhelm bardzo blisko. Ile godzin spędzał w kaplicy na modlitwie, tego nikt nie potrafi zliczyć. Ale chyba i on sam też tego nigdy nie robił. Wystarczyło patrzeć na niego, gdy odprawiał Mszę św. czy gdy sprawował sakramenty święte, najczęściej sakrament bierzmowania. W latach 60. liczby przystępujących do tego sakramentu, po długiej nieobecności biskupów na tych terenach, były ogromne. Gdy na przykład w Świebodzinie udzielaliśmy tego sakramentu we dwójkę, a przystępujących było ok. 2 tysięcy, Biskup Wilhelm siedział przy ołtarzu głównym i tam sakramentu udzielał. Ja natomiast chodząc udzielałem go w bocznych nawach. Patrzyłem, jak go to jednak męczyło, by z całym skupieniem tego sakramentu udzielić w takich warunkach.

Sumienie miał niesłychanie delikatne i wątpliwości mogły się bardzo łatwo nasunąć. Nie wahał się wtedy prosić o spowiedź świętą swoich sufraganów, których miał pod ręką, bo mieszkaliśmy tu, w Gorzowie razem przez te 12 lat, gdyż chciał być z Panem Bogiem zawsze, nawet w bardzo drobnych sprawach, jak najbardziej w porządku.

Pasterz człowieka

Reklama

Ale tak też było, gdy szło o bliźnich. I dla nich miał wielkie, szerokie i złote serce. Jakże znane były wszystkim księżom diecezji trudności, jakie miał Biskup Wilhelm, gdy musiał podejmować trudne decyzje personalne, by nikogo przy tym nie tylko nie skrzywdzić, ale nawet nie urazić. A to w przekonaniu osobistym poszczególnego księdza było prawie nie do uniknięcia. Jak prawie cierpiał i jakie podejmował wysiłki, gdy wydawało się, że idzie o duchowy interes Kościoła, wystarczy przywołać na pamięć z tych czasów Bledzew, czy Gądków.

Razem byliśmy na pierwszej sesji Soboru Watykańskiego II. Cieszył się tym wyjazdem ogromnie i przeżywał ten fakt bardzo głęboko, choć to było całkiem jednorazowe przeżycie Kościoła. Była to dla nas obydwu pierwsza okazja wyjazdu poza granice PRL-u. Po tej sesji soborowej wykorzystaliśmy możliwość zwiedzenia Sycylii ze słynną wtedy świątynią w Syrakuzach. Nadarzyła się też okazja wyjazdu do Francji, do Lisieux, by pomodlić się na grobie św. Teresy od Dzieciątka Jezus, do której miał szczególne nabożeństwo. Ale była to też okazja, by zwiedzić Paryż. Nie zapomnę zdarzenia na ulicach stolicy Francji, gdy pewnego dnia, było to w styczniu, zobaczyliśmy na ulicy leżącego człowieka. Leżał na kracie od podziemnej kolejki - słynnego metra paryskiego. Biskup Wilhelm nie mógł obojętnie przejść obok niego i dlatego odezwał się: "A może on nie żyje, może zemdlał, może jest chory?". Poruszony tymi pytaniami, podszedłem do leżącego kloszarda i zacząłem go budzić. Ten się podniósł i z ogromnymi pretensjami do mnie: "To nawet spokojnie nie można się tu przespać? Zaraz człowieka niepokoją". Nie bardzo przy tym parlamentarnych słów po francusku użył. Odeszliśmy bardzo prędko, a Biskup Wilhelm jeszcze bardzo długo mi tłumaczył, że chyba słuszne było nasze postępowanie, chociaż nie znaliśmy zwyczajów paryskich kloszardów, którzy w ten sposób próbowali uniknąć mrozu i zimna, bo powietrze z metra wychodziło bardzo nagrzane. Wyczulenie na drugiego człowieka - to była nie tylko jego sprawa, ale towarzyszyło ono całej diecezji gorzowskiej, często napominanej w tym kierunku przez jej Pasterza.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Duszpasterz duszpasterzy

Szczególne miejsce w sercu Dobrego Pasterza zajmowało seminarium i jego klerycy. Troskę o nich postawił bp Pluta na jedno z pierwszych miejsc, a swoje obowiązki wobec ich wychowania traktował szczególnie poważnie. Bardzo rzadko udawało się nam, biskupom pomocniczym, zastąpić biskupa ordynariusza w seminarium. Do legendy prawie przeszły w pokoleniach kapłańskich wychowanków w Paradyżu jego dni skupienia z konferencjami, może nieraz przydługimi, ale przecież w nich wypowiadał całą swoją troskę o wychowanie i to w tematach z życia wziętych, bardzo trudnych i skomplikowanych, które ilustrował przykładami z bogatego życia duszpasterskiego, jakie miał za sobą oraz z książek, które ciągle czytał, podkreślając w nich najważniejsze momenty. Czasem w tych konferencjach trup padał gęsto, a czasem można się było też uśmiechnąć. Opowiadał kiedyś wyczytaną historię o bp. Sheenie w Ameryce, znanym konferencjoniście radiowym i telewizyjnym, który przyjechał do miasta, gdzie miał zanocować w hotelu. Ale ponieważ znał tylko nazwę hotelu, a nie wiedział, przy jakiej jest on ulicy, pyta małego chłopca o adres. Chłopak, zainteresowany jego - jak mu się zdawało - dziwnym wyglądem, pyta, kim on jest. Biskup Sheen odpowiada, ale powiedzenie, że jest biskupem, młodemu człowiekowi niczego nie wyjaśniło. Wobec tego, szukający kontaktu z młodym człowiekiem, dodał: "No, wiesz, ja jestem takim przewodnikiem ludzi do nieba". "Chcesz być przewodnikiem ludzi do nieba, a do hotelu trafić nie umiesz? Słaby z ciebie przewodnik" - powiedział młody chłopak. Łatwo już było Biskupowi Wilhelmowi z tego opowiadania wnioski dla kleryków i dla księży wyciągnąć. Być dobrym, jak najlepszym przewodnikiem do nieba, to nasze główne zadanie - powiedział. Ale i sobie to zadanie ciągle na nowo przypominał, wtedy gdy powtarzał, że najważniejszym zadaniem biskupa jest być duszpasterzem duszpasterzy. Dlatego gromadził wszystkich księży regularnie trzy razy w roku na konferencjach rejonowych: w Szczecinie, Słupsku, Pile, Zielonej Górze i Gorzowie Wlkp. za jednym przez tydzień objazdem, który w zimnie, przy gwałtownych nieraz opadach śniegu, był bardzo uciążliwy. Konferencje ascetyczne i wykłady wygłaszali zwykle sami biskupi gorzowscy, czasem tylko zapraszano innych prelegentów. Jeśli do tego dodać jeszcze trzy razy w roku odbywane konferencje dekanalne, często odwiedzane przez księży biskupów, to można śmiało stwierdzić, że Biskup Wilhelm zrealizował postulat Soboru o permanentnej formacji duchowieństwa bardzo dobrze.

Bardzo bliska więź łączyła bp. Plutę z jego rodziną, dla której okazją do spotkania był początek stycznia każdego roku.

Patron

"Miej serce i patrzaj w serce" - upomina nas nasz wieszcz narodowy. W innej wersji, powtarzając niejako wskazanie Pisma Świętego: "Pan patrzy na serce". Dobrze się złożyło, że zebraliśmy się dzisiaj, w dzień imienin matki Biskupa - Agnieszki Pluty, w przeddzień rocznicy jego śmierci, by stwierdzić, upomnieni czytaniem z historii Samuela proroka, że cieszyć się nam trzeba za każdym razem, gdy spotkamy w życiu człowieka o wielkim, szerokim i złotym sercu, a takim był Biskup Wilhelm.

Na pytanie dzisiaj odczytywanej Ewangelii w sprawie postu, św. Mateusz podaje wersję z małą, ale bardzo istotną różnicą, gdy idzie o sprawę postu. "Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi?" - pytali Chrystusa Pana, a raczej to było pytanie Chrystusa Pana pod ich adresem, gdy pytano, dlaczego Jego uczniowie nie poszczą. "Nie mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi". Rozważaniami dzisiejszymi przywołaliśmy na pamięć postać świątobliwego biskupa diecezji gorzowskiej - Wilhelma. Może jednak nie tylko na pamięć, może nawet jego samego, bo jest z nami. Nie tylko poprzez ten pomnik stojący przy katedrze. Jest z nami też duchem, którym tchnie ta katedra, w której tak często bywał i w której spoczywają też jego relikwie. Dlatego radość przepełnia nasze serca, że - jak to wyraził Prymas kard. Józef Glemp - diecezja zielonogórsko-gorzowska w przyszłości będzie miała nowego patrona, czego jej z całego serca życzymy.

Tekst nieautoryzowany. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Podziel się:

Oceń:

2002-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Abp Przybylski do młodych w Paryżu: bądźcie zaczynem zaufania w Kościele

2025-12-30 10:35

Archidiecezja Katowicka

Bądźcie zaczynem budowania wzajemnego zaufania w Kościele i świecie - powiedział do młodych katolików abp Andrzej Przybylski. Metropolita katowicki bierze udział w 48. Europejskich Spotkaniach Młodych w Paryżu.

Więcej ...

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w Ghanie

kolegium.opoka.org

Ks. prałat dr Henryk Jagodziński – prezbiter diecezji kieleckiej, pochodzący z parafii w Małogoszczu, został mianowany przez Ojca Świętego Franciszka, nuncjuszem apostolskim w Ghanie i arcybiskupem tytularnym Limosano. Komunikat Stolicy Apostolskiej ogłoszono 3 maja 2020 r.

Więcej ...

Orszak Trzech Króli zadebiutuje w Gomunicach

2025-12-30 13:54

Materiały organizatora

Parafia NMP Wspomożycielki Wiernych w Gomunicach po raz pierwszy organizuje Gomunicki Orszak Trzech Króli.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Niedziela Kielecka

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Francuski biskup żegna Brigitte Bardot. Co znana aktorka...

Kościół

Francuski biskup żegna Brigitte Bardot. Co znana aktorka...

Bóg lubi przychodzić do tych, którzy nie są już...

Wiara

Bóg lubi przychodzić do tych, którzy nie są już...

Święty Egwin - przywracał wzrok i słuch, uzdrawiał...

Święci i błogosławieni

Święty Egwin - przywracał wzrok i słuch, uzdrawiał...

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Kościół

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Kard. Ryś przeprowadził zmiany w kurii krakowskiej. Ks....

Kościół

Kard. Ryś przeprowadził zmiany w kurii krakowskiej. Ks....

Kraków: wiadomo, kto będzie osobistym sekretarzem kard....

Kościół

Kraków: wiadomo, kto będzie osobistym sekretarzem kard....

Nowenna do Świętej Rodziny

Wiara

Nowenna do Świętej Rodziny

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2025 roku