Beata Moskal-Słaniewska: - Kilka dni temu obchodziliśmy uroczystość obłóczyn kleryków III roku seminarium. Pamięta Ksiądz swoje własne obłóczyny?
Ks. Jarosław Leśniak: - Było to wrocławskie seminarium. Przede wszystkim aura tego dnia była całkiem inna. Było mroźnie. Ale nie pamiętam, aby ktoś się uskarżał, że jest mu zimno. Mimo że szliśmy w samych garniturach, niosąc przed sobą sutannę, komżę i biret. Przeciwnie - mieliśmy uczucie, że jest nam bardzo gorąco. A to z uwagi na doświadczenie tego pierwszego i doniosłego przeżycia w seminarium. Pierwszy raz na środku w katedrze, pierwszy raz rozbrzmiewały w niej nasze imiona i nazwiska. Towarzyszyły temu silne emocje. Teraz na I roku są obtuniczyny, a w raz z nimi publiczne przedstawienie kleryków księdzu biskupowi. Przyjmują tunikę, podchodzą razem ze swoim księdzem proboszczem do księdza biskupa, który ją nakłada. To takie pierwsze „mocne” doświadczenie. Ale przyjęcie sutanny ma zupełnie inne znaczenie, któremu towarzyszą niezwykłe przeżycia…
- Na twarzach kleryków rzeczywiście widać było ogromne skupienie, wzruszenie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Przygotowywaliśmy się do tej uroczystości przez modlitwę nowennową, dzień skupienia, wcześniej były próby w katedrze. Jednak, gdy przychodzi ten moment, emocje są tak silne, że albo nic się nie pamięta, albo następuje moment takiego skupienia na ceremonii, że zwraca się przesadną uwagę na każdy krok i gest. Mówiąc humorystycznie - ten pierwszy moment poruszania się w sutannie też budzi tremę - „żeby się nie potknąć”, „żeby umieć wstać”.
- Ale przecież nie jest to tylko zmiana stroju. To raczej symbol kolejnego, bardzo ważnego kroku, etapu, w drodze ku kapłaństwu.
- Tak, należy to widzieć właśnie, w szerszym kontekście. To przyoblekanie się w nową szatę jest znakiem narodzin nowego człowieka. Mówiąc trochę językiem Biblii. Już samo znalezienie się w seminarium jest oznaką wyboru pewnego stylu życia, obrania drogi ku świętości, która jest wpisana w posługę kapłańską. Na III roku następuje cezura decyzji podejmowanej przed Panem Bogiem, przed sobą samym. Sutanna to symbol tego właśnie przełomu. Prowadzi ku temu trudna droga, pełna pracy nad sobą, nad swoimi nawykami, ale właśnie moment obłóczyn to chwila, gdy klerycy mogą już pokazać, iż taki właśnie wzór przyjęli.
- Patrząc na tych bardzo młodych jeszcze ludzi - mają przecież 22 czy 23 lata - zastanawiam się, czy to odpowiedni moment do podjęcia tak ważnej decyzji, jaką jest wkroczenie na drogę życia kapłańskiego. Jakie jest zdanie Księdza? Podejmują przecież decyzję, dotyczącą całego swojego przyszłego życia.
Reklama
- Można do tego podejść w dwojaki sposób. Po pierwsze - czy tak naprawdę możemy określić moment, w którym nasze decyzje dotyczące życia są w pełni dojrzałe, przemyślane, nieweryfikowalne. Sądzę, że nie można tego w żaden sposób określić. Jest to niemożliwe. Po drugie - jeśli szukać dobrego momentu, to właśnie wtedy, gdy człowiek jest młody. Ma 22-23 lata, realizuje swoje zamierzenia, ideały. To właśnie w okresie młodości nasze ideały, decyzje są przejrzyste, czyste, skrystalizowane. Czas pobytu w seminarium jest czasem poddania „obróbce” tego ideału, który już mamy - daru powołania. Bo to jest dar. To wyprzedza podjęcie decyzji o tym, czy wstąpić do seminarium. By to zrobić, trzeba pokonać wiele barier obyczajowych, społecznych. Dojście do tego etapu oznacza przejście naprawdę trudnej drogi, spełnienie rygorystycznych warunków. Tylko ludzie młodzi są tak odważni, by podjąć takie wyzwanie. Szlifujemy zatem ten dar powołania, który jest niczym szlachetny kamień.
- O powołaniu, o wyzwaniu, jakie stoi przed klerykami, mówi się podczas ceremonii obłóczyn.
- Padają tu takie słowa: „W miarę upływu lat, przez modlitwę, pracę nad sobą i naukę dojrzewa ich decyzja o przyjęciu święceń kapłańskich”. Jest tu więc mowa o dojrzewaniu do tej decyzji. A potem słuchamy słów: „Żeby Bóg pomnożył w nich łaskę miłości do Boga i do drugiego człowieka”. Czyli mowa jest o szerokim wymiarze posługi kapłańskiej. Pobyt w seminarium to czas na upewnienie się, czy to słuszna droga. To tak, jak dojrzewanie do małżeństwa. Jest wiele dziewcząt, ale chłopiec, młody mężczyzna, wybiera jedną. I jest to wybór na całe życie. Wybór, który daje szczęście, miłość i radość. Z kapłaństwem ma być podobnie.
- Zdarza się, że młodzi ludzie rezygnują z drogi kapłaństwa…
- Mówiąc o powołaniu, mówimy o rzeczywistości związanej z wiarą człowieka, ale również o uczciwości wobec Boga i wobec siebie. Jeśli ktoś nie jest przekonany co do siły powołania, co do tego, że wybrał dobrze - lepiej, aby odszedł we właściwym czasie, niż brnął w coś wbrew sobie. Odejście w tym momencie nie oznacza przecież zerwania z chrześcijaństwem, z religią, z Kościołem. Przeciwnie - mężczyźni z doświadczeniami z seminarium, często potem jako ludzie świeccy, są bardzo blisko wiary, uczestniczą w życiu Kościoła, angażują się w pracę w organizacjach świeckich. Pierwsze trzy lata w seminarium to weryfikacja swojej decyzji. Istotne jest to, by wkraczać przez święcenia prezbiteratu do stanu duchownego z przekonaniem, że to życie i powołanie jest dla nas najwłaściwsze, a posługę kapłańską wykonywać będziemy z radością.