W poniedziałek 28 stycznia, na spotkaniu z pracownikami Roty
Rzymskiej, Jan Paweł II potępił "zło", jakim są rozwody. Wystosował
też apel do sędziów i adwokatów, by nie brali udziału w sprawach
rozwodowych. O rozmowę na ten temat poprosiliśmy ks. prałata Stefana
Kośnika, oficjała Sądu Metropolitalnego Warszawskiego.
- Dlaczego akurat teraz Papież tak jednoznacznie opowiedział
się przeciw rozwodom?
- Przeciw rozwodom Jan Paweł II występował zawsze, wiele
pisał na ten temat nie będąc jeszcze papieżem, taka bowiem jest nauka
Kościoła na ten temat. Małżeństwo - z ustanowienia samego Chrystusa
- jest sakramentem nierozerwalnym, wierność obowiązuje więc do końca
życia.
Można się natomiast zastanawiać, dlaczego właśnie teraz
Ojciec Święty po raz kolejny zabrał głos w tej sprawie? Myślę, że
stało się tak, gdyż coraz bardziej zaciera się dzisiaj poczucie odpowiedzialności
za składaną przysięgę małżeńską. Ludzie zawierają ślub, a potem szybko
dochodzą do wniosku, że przestali się kochać albo że nie pasują do
siebie charakterem. I zaczynają starać się o rozwód - często po to,
by zawrzeć nowy związek.
- A jeżeli o ten rozwód stara się kobieta, nad którą
znęca się mąż - pijak, albo mężczyzna, którego żona nagminnie zdradza?
- Rozwód nie jest tu wcale konieczny. Po to istnieje
separacja małżeńska, którą Kościół akceptuje.
- Na czym polega różnica?
- Separacja zwalnia z obowiązku węzła małżeńskiego, nie
pozwala natomiast na zawarcie drugiego związku. Rozwód natomiast
go umożliwia.
- Prawo kościelne dopuszcza też stwierdzenie nieważności
małżeństwa.
- Tak, istnieją przypadki, w których małżeństwo od początku
zawarte jest w sposób nieważny. Jeśli udowodni się to w przewodzie
sądowym, takie orzeczenie można uzyskać.
- Czy nie istnieje obawa, że po tak ostrych słowach Papieża
wzrośnie zainteresowanie unieważnianiem małżeństwa, że ludzie będą
na siłę szukać do tego pretekstu?
- Jest to oczywiście kwestia ludzkiego sumienia. Nie
ma tu jednak wielu możliwości i trudno o manipulację. Unieważnienie
małżeństwa może nastąpić naprawdę w ściśle określonych warunkach.
- Padają zarzuty, że Papież wtrąca się do prywatnych
spraw ludzi.
- Małżeństwo nigdy nie było traktowane przez prawodawstwo
kościelne jako sprawa prywatna. Podobnie zresztą, jak kapłaństwo.
Są to sakramenty społeczne, zadania wynikające z ich przyjęcia dotyczą
innych ludzi, są służbą całym społecznościom, nie zaś samym sobie.
- Jan Paweł II zaapelował też do sędziów i adwokatów,
by nie brali udziału w sprawach rozwodowych, gdyż jest to współudział
w złu. Ale przecież prawodawstwo nie uznaje sprzeciwu sumienia jako
uzasadnienia powstrzymywania się od wydawania orzeczeń. Jak powinni
się teraz zachować prawnicy, którzy są katolikami?
- Jest to kwestia analogiczna do lekarzy wykonujących
aborcję. Tak, jak oni biorą wyraźny współudział w złu, jakim jest
zabójstwo, tak prawnicy orzekający rozwód przyczyniają się demoralizacji.
Dają ludziom przyzwolenie na zawarcie kolejnego związku, a więc na
życie w stanie grzechu ciężkiego. Co mają robić? Zastępować rozwody
separacją, która, jak podkreślałem, z moralnego punktu widzenia jest
przez Kościół dopuszczalna. Nie daje prawa do zawarcia nowego związku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu