Reklama

Teściowie - rodzice dużych dzieci

O kłopotach z teściami, a zwłaszcza z teściowymi, mówi wiele małżeństw. Młodzi narzeczeni, zawierając małżeństwo, nie myślą o tym, że oprócz wniesienia własnej, wyjątkowej historii, swoich potrzeb i marzeń, wchodzą też do rodziny o pewnym bagażu emocjonalnym i utrwalonych tradycjach. Rodzice, którzy uczestniczą w dorastaniu swoich dzieci - wychowując je, ucząc wielu praktycznych rzeczy, ale ucząc miłości - nie zawsze chcą sobie uświadomić, że syn w ślubnym garniturze i dziewczyna, która stoi w białej sukni trzymając go za rękę, chcą być jedną w miłości parą. Odrębną, samodzielną. I chcą być przyjęci przez rodziców tych, których dziecko wybrali do kochania na całe życie. Ślub jest szansą, aby rodzice dzieci, które są już dorosłe, zyskali kolejne dziecko: synową jako córkę, zięcia jako syna. Czy to naprawdę nie jest możliwe?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mity, które utrudniają życie

Od dzieciństwa nasłuchaliśmy się różnych przykrych opowieści o teściowych. Trudno się zatem dziwić, że kiedy teściowa pojawia się w naszym życiu, pierwszym odruchem może być lęk: „Co też może mnie od niej spotkać? Na pewno nic dobrego”. Młode dziewczyny, które stoją przed decyzją o ślubie, często rozmawiają ze sobą o tym, „jaka jest jego mama”. Pierwszą wizytę w domu przyszłego męża traktują jak termometr, który pokaże temperaturę na czas trwania całego małżeństwa! Wyrocznię, która musi się spełnić, bo przecież wszyscy wiedzą, że z teściowymi nie jest łatwo. I brną w ten stereotyp, nie dając szansy kobiecie, która urodziła i wychowała człowieka, który tylko dlatego jest zdolny ją kochać, że to właśnie ona go tego nauczyła.

Czy to tylko stereotyp?

Relacja młodych małżonków i rodziców, zarówno jej, jak i jego, teściów z obydwu stron, jest chyba jedną z najtrudniejszych. Bo rodzice niby nie chcą, aby został starym kawalerem, ale jednocześnie nie chcą, aby ona była ważniejsza od nich. Niby chcą, aby się podobała wszystkim w okolicy, ale niech ten, którego wybierze uważa, bo przecież to ich córka, oczko w głowie, wychuchany skarb. I kiedy już widzą, jak rodzi się więź, miłość, pragnienie bycia razem, są czujni, aby ta wybrana czy wybrany nie okazali się lepsi, ważniejsi od nich, albo niezgodni z wyobrażeniami i planami dla syna czy córki. Słyszymy często: Ona nie jest dla ciebie, synu, spójrz na jej rodziców. On będzie za mało zarabiał, do niczego nie dojdziecie, córko. Znamy takie obrazki. Za nimi płyną morza wylanych łez i smutnym wspomnieniem ciągną się nieprzespane noce. A przecież wszyscy chcieli dobrze. Młodzi - dokonali wyboru, chcieli być dla siebie tymi, których ukształtowano do miłości. Rodzice chcieli chronić, jak zawsze, przed okrutnym, nieznanym światem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Teściowo, jesteś postrachem!

Kobieta, mężatka od 15 lat mówi: Jej pierwsze spojrzenie wystarczyło, zmierzyła mnie od stóp do głów. Ten strach jest we mnie do dziś. Inna dodaje: Boję się, gdy nas odwiedza i odliczam godziny do jej wyjazdu. Błogosławiona odległość, która dzieli nasze domy. Wtrąca się we wszystko: w to co gotuję i jak, w to, że dzieci są zbyt małe, aby spały w oddzielnych pokojach, a ona ma wykształcenie pedagogiczne, więc wie lepiej.
Znamy te obrazki? Aż nazbyt dobrze.

Reklama

Czy są synowe bez winy?

Prawda zawsze przysiada po cichutku w połowie drogi. I czeka. Czy rzeczywiście, mając problemy z teściami, możemy w rachunku sumienia powiedzieć sobie prosto w oczy: Tak, zrobiłam, zrobiłem wszystko, co tylko możliwe, aby ich pokochać. Absolutnie wszystko. I nadal są tacy sami, wciąż traktują mnie jak wroga, który ukradł im syna, albo córkę. Wtedy rzeczywiście dobrym wyjściem jest czasowe rozluźnienie kontaktów, niewchodzenie sobie w drogę. Plotkowanie, jaka to ona niedobra, opowiadanie wszystkim koleżankom w pracy, że mama mojego męża to jędza, nie ma nic wspólnego z Ewangelią. Konflikt z teściami, nawet najgorszy, najtrudniejszy nie może małżonków odsunąć od tego, co jest ich zadaniem: od budowania małżeńskiej miłości. Kłótnie i złość na teściową bardzo często przekłada się w prosty sposób na...jej syna. Przypisywanie postaw i wad teściowej mężowi jest reakcją bardzo częstą: to jej syn, jest taki sam, jak ona. Kiedy mąż, w swej niedojrzałości, nie potrafi obronić żony przed własnymi rodzicami, nie chroni tożsamości i odrębności własnej rodziny, dramat gotowy. Małżeństwo może takich manewrów nie przetrwać. Statystyki donoszą, że aż 70 % par składających wnioski o rozwód konflikty z teściami wymienia jako jedną z fundamentalnych przyczyn rozpadu ich związku.

Popatrz z miłością

Stereotypy nam nie pomagają, słabość gubi, a Ewangelia zobowiązuje. I wymaga, zarówno od teściów, jak i od zięciów i synowych. W jednej z porad dla przygnębionej, młodej żony mającej problemy z mamą swego męża, o. Jacek Salij OP pisał: „W dobrej godzinie proszę usiąść nad fotografiami męża z czasów jego dzieciństwa i przeglądać je oczyma kochającej żony. Na tych zdjęciach będą się pojawiać również jego rodzice. O tym, że są oni ludźmi ułomnymi, nie trzeba Pani przekonywać. Jednak na tych zdjęciach zobaczy ich Pani również z takiej strony, że poczuje do nich nową sympatię, a kto wie, może nawet ich Pani rozpoznać jako ludzi naprawdę sobie bliskich”. Kochając męża trzeba próbować robić we własnym sercu miejsce dla jego rodziców. Kochając żonę, trzeba próbować troszczyć się o tych, których kochała zanim zachwyciła się nami. To w miłości rodziców jest jej, jego, wasz początek.

Reklama

Daj jej szansę, bo on ją kocha

Idąc za radą o. Salija, można zrobić bardzo podobny zabieg: przypomnieć sobie, jak rodziłaś swego syna, córkę obejrzeć jej, jego zdjęcia z czasów dzieciństwa i odpowiedzieć sobie na proste pytania: Czy chciałaś, aby ona, on, byli szczęśliwi, gdy dorosną? Czy chciałaś, aby znalazł się ktoś, kto ją, jego pokocha i zgodzi się dzielić codzienność, w trudnych chwilach także? Czy chcesz tych trudnych chwil dostarczać?
Teściem ani teściową nikt się nie rodzi, można się jedynie nimi stać. I można być takimi, którzy utrwalą stereotyp o lęku, albo go zburzyć. Kiedy słucha się racji obydwu stron: synowych i zięciów z jednej strony, a teściów z drugiej, widać często popełniany błąd. Jedni chcą odrębności za wszelką cenę, nawet niespotykania się i niespędzania wspólnie czasu. Drudzy chcą pomagać, doradzać i wspierać, najczęściej ze źle rozumianej rodzicielskiej miłości, która wciąż chce chronić własne dziecko przed całym światem. Aby nie stać się dla własnych dzieci balastem, trzeba zobaczyć, że skoro jesteśmy już teściami, to znaczy, że nasze dziecko jest duże. Skoro jest duże, to nasz wieloletni wysiłek wychowawczy nie poszedł na marne i już prawdopodobnie potrafi o siebie zadbać. Skoro ktoś je pokochał, założyło własną rodzinę, to znaczy, że ten ktoś zobaczył to, co i my widzimy: mieszkające w nim piękno i wrażliwość. Skoro on chce być z nią a ona z nim, to znaczy, że jeśli wciąż mamy potrzebę okazywania troski, to od teraz musimy troszczyć się o nich oboje, nie stając po żadnej ze stron - są jednością, połączył ich sam Bóg! Ale musimy też pamiętać, że „człowiek opuszcza ojca swego i matkę” (Te słowa Pismo Święte powtarza aż cztery razy: Rdz 2,24; Mt 19,5n; Mk 10,6-9; Ef 5,28-31). I nie dlatego, że przestaje ich kochać, ale właśnie dlatego, że dorósł do miłości, że ojciec i matka pomogli mu dorosnąć.
Dziecko jest duże, a dlatego że ktoś je pokochał, wy możecie być teściami. Czy to nie jest wspaniała wiadomość?

Ks. prof. Mariusz Rosik, biblista:

Czy Biblia mówi coś o teściach? Moja myśl wędruje ku dwóm ewangelicznym scenom: uzdrowieniu teściowej Piotra i Jezusowej zapowiedzi: „teściowa stanie przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej” (Łk 12,53). Pierwsza scena niewiele mówi jednak o relacji samego Piotra do teściowej, druga zaś, choć brzmi jak proroctwo, które spełnia się chyba nader często (choć z innych powodów niż zapowiadał Jezus), nie ma raczej charakteru pozytywnego. Dlatego warto sięgnąć po inną kartę Biblii, po Księgę Rut.
Podczas klęski głodu, który ogarnął Izrael na dziesięć wieków przed Chrystusem, niejaki Elimelek z Betlejem udał się wraz ze swoją rodziną do Moabu, w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Tam dwaj jego synowie wzięli za żony kobiety pogańskie, Moabitki. Jedną z nich była tytułowa bohaterka księgi. Gdy zmarli obydwaj synowie Elimeleka, a także on sam, wdowa po nim wyruszyła w podróż powrotną do Izraela. A trzeba wiedzieć, że los bezdzietnej wdowy był nie do pozazdroszczenia. Prawo nakazywało, by opiekę nad wdową objął najstarszy syn, tymczasem obydwaj jej synowie zmarli. Musiała utrzymywać się z pracy własnych rąk. W tak dramatycznych warunkach jej synowa, Rut, okazała się wspaniałomyślna. Choć była Moabitką, przyznała się do Boga Izraela i do Jego narodu. Powróciła wraz z teściową do jej rodzinnej ziemi, by tam otoczyć ją opieką. Pięknym echem odbija się jej wyznanie skierowane do teściowej: „Gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę, gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam, twój naród będzie moim narodem, a twój Bóg będzie moim Bogiem” (Rt 1,16). Rut przyjęła na siebie cierpienia bezdzietnej wdowy w Izraelu; wszak i ona była wdową. Jej zaufanie wobec Boga i pełna życzliwości postawa wobec teściowej okazała swą siłę w małych, codziennych sprawach, w byciu razem przy żniwach i w domowych obowiązkach, w czasie radości i głodu. Cała historia kończy się happy-endem. Podczas pracy na polu Rut poznaje Booza, którego poślubia. W ten sposób zostaje wprowadzona do pokolenia, z którego wyjdzie król Dawid, Salomon, a w przyszłości sam Mesjasz.

Podziel się:

Oceń:

0 -1
2008-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Prezes PiS: kto usuwa krzyże i atakuje wolność religijną - ten atakuje naszą cywilizację

2024-05-19 19:38

PAP/Marian Zubrzycki

Ktoś, kto chce usuwać krzyże, kto atakuje wolność religijną, atakuje także naszą cywilizację, która jest najbardziej życzliwa człowiekowi - mówił w niedzielę prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Więcej ...

Pokorny piewca Ewangelii

wikipedia.org

Więcej ...

Krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych: wózek inwalidzki i łóżko to narzędzia ewangelizacji

2024-05-20 20:17

Rido/fotolia.com

„Wózek inwalidzki czy łóżko są ambonami, z których głoszona jest Ewangelia” - podkreślił ks. Wojciech Bartoszek, krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych, który 20 maja w hałcnowskim sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Bielsku-Białej przewodniczył Mszy św. dla uczestników pielgrzymki chorych. W święto Matki Bożej Kościoła u stóp Piety hałcnowskiej modliły się osoby zmagające się z chorobami, niepełnosprawnościami oraz ich bliscy i opiekunowie.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Oświadczenie rzecznika KEP ws. opublikowanego przez...

Kościół

Oświadczenie rzecznika KEP ws. opublikowanego przez...

Franciszek wyjaśnia: zezwoliłem na błogosławieństwo...

Kościół

Franciszek wyjaśnia: zezwoliłem na błogosławieństwo...

Proszę Cię, Panie, o łaskę bycia zawsze świadomym ceny...

Wiara

Proszę Cię, Panie, o łaskę bycia zawsze świadomym ceny...

Maryja Matką Kościoła

Maryja Matką Kościoła

Nowenna do Ducha Świętego

Wiara

Nowenna do Ducha Świętego

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Hiobowe wieści dla katechetów

Wiadomości

Hiobowe wieści dla katechetów

Moc Ducha w Kościele

Wiara

Moc Ducha w Kościele

Litania nie tylko na maj

Wiara

Litania nie tylko na maj