Miłość, która nie wystarcza?
Początki miłości są zwykle takie same: ona i on. Młodzi, piękni, ufni w to, co przyniesie życie. Wkraczając na wspólną drogę, nie dostrzegają istnienia szarości codziennego dnia ani czyhających zagrożeń. To, co najważniejsze mają. Kochają się, to wystarczy. Dopiero po jakimś czasie przekonują się, że to jednak nie wystarcza. W natłoku codziennych obowiązków nie zauważają, że coś się zmienia, że miało być inaczej. Kryzys przychodzi najczęściej niepostrzeżenie. I owocuje: wzrastającą liczbą rozwodów i wydłużającymi się kolejkami w poradni rodzinnej.
Niebezpieczeństwo czy szansa?
Reklama
W języku japońskim słowo „kryzys” składa się z dwóch znaków: niebezpieczeństwa i szansy. Są to dwie istotne części składowe - uważa pracująca od lat w jednej z wrocławskich poradni dr Wiesława Stefan. - Kryzys może doprowadzić do tego, że dwoje ludzi rozejdzie się, zadając sobie wiele bólu lub też, dzięki włożonej pracy, może wprowadzić ich relacje na wyższy poziom. Na to, kiedy się pojawia, nie ma reguły. Kryzys w relacji może zaistnieć już w okresie narzeczeńskim, kiedy dwie osoby odkrywają, że więcej jest zranień niż budowania, że coś powoduje, że po pierwszym okresie fascynacji nie mogą się dobrze spotkać.
Częściej jednak pojawia się później. Wraz z pracą, dziećmi, domowymi obowiązkami. Zjawia się wtedy, gdy brakuje czasu na spokojną rozmowę, wspólne posiłki i modlitwę.
- W naszym życiu nie było wydarzenia, które wstrząsnęło naszym małżeństwem - mówi trzydziestoletnia Marta. Wszystko działo się niepostrzeżenie i powoli. Wszelkie nasze kłótnie zaczynały się wtedy, kiedy już kilka spraw się nawarstwiło. Nie rozmawialiśmy ze sobą, nie komunikowaliśmy naszych potrzeb. Mój mąż zamykał się w swojej skorupie, przy komputerze, a na pytania, co się dzieje, odpowiadał niezmiennie: nic. I rzeczywiście, nie działo się nic, dopóki nie wybuchał gniewem z powodu jakiejś błahostki. Potem ruszała już cała lawina wzajemnych żalów i pretensji.
To właśnie nierozwiązywane na bieżąco konflikty doprowadzają bardzo często do wielu trudności. Według dr Stefan jest to problem związany z „byciem w prawdzie”.
- Ludzie są przekonani, że o pewnych rzeczach lepiej nie mówić. W kontekście społecznym widać to w znanych nam dobrze sformułowaniach typu: po co do tego wracać?, po co grzebać w przeszłości? trzeba iść do przodu. Jednak nasza przeszłość jest teraźniejszością. Nosimy ją w sobie. Często nie mamy nawet świadomości, jak głęboko żyjemy nawykami i przyzwyczajeniami, które wynieśliśmy z domu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Niedaleko pada jabłko…
Monika i Paweł pobrali się 9 lat temu. Już na początku małżeństwa obiecali sobie, że nie będą tacy, jak ich rodzice.
- Dopiero teraz wiemy, jak bardzo się myliliśmy. Nie tak łatwo jest uciec od swojej przeszłości. Od rzeczy oglądanych oczami dziecka i słów usłyszanych w rodzinnym domu - mówi Monika.
- Zachowania wyniesione z domu odtwarzamy prawie automatycznie. Nie znaczy to jednak, że jesteśmy zdeterminowani przeszłością. Nie jesteśmy, ale musimy uświadomić sobie nasze zachowania i nazwać je - uważa dr Stefan. Nie możemy wykasować tego, co w nas jest, ale możemy zablokować stary model tak, by się nie włączał i realizować zachowania świadomie przez nas wybrane. To wymaga wysiłku, ale - jak pisze amerykański jezuita John Powell - „miłość pracuje dla tych, którzy dla niej pracują”. Jeśli więc chcemy coś zbudować, to musimy się sami wziąć do pracy.
Poradnia
Reklama
Co zrobić jednak, gdy sytuacja posunęła się tak daleko, że małżonkowie nie potrafią już ze sobą rozmawiać, kiedy brak nadziei na porozumienie? Warto odważyć się wtedy i umówić spotkanie w poradni. Specjaliści radzą, by nie czekać. Jeśli współmałżonek nie podejmuje dialogu, warto przyjść samemu. Jeśli jeden „element” systemu rodzinnego zaczyna się zmieniać, to jednocześnie zmienia się cały system. - Poza tym trzeba pamiętać, że nie możemy zmienić drugiego człowieka, ale swoim zachowaniem możemy mieć na niego wpływ - mówi dr Wiesława Stefan. - Ważne jest to, na ile ludzie są przekonani w jasności celu. Czy wiedzą, po co przychodzą. Czy rzeczywiście przychodzą po to, żeby dowiedzieć się, co zrobić, żeby zniwelować przeszkody w porozumieniu, czy też chcą publicznie pokazać, że wina leży po stronie współmałżonka. Intencję przyjścia ustala się na początku.
Na szczęście wiele się zmienia w naszej mentalności i przestajemy postrzegać ludzi szukających wsparcia jako życiowych nieudaczników. Od pięciu, sześciu lat w jednej z wrocławskich poradni widać wyraźną zmianę. Wcześniej przychodziły osoby utwierdzone w słuszności swej niechęci do partnera i ze świadomością, że już nic się nie da zrobić. Dziś porady szukają osoby coraz młodsze, bez kompleksów. Przychodzą, kiedy stwierdzają, że mają problem i potrzebują specjalisty, który spojrzy na nich z dystansem, nauczy negocjować i rozmawiać.
Marta i Karol uważają, że właśnie dzięki terapii są dziś razem. - To była niesamowita droga do odkrywania swojego prawdziwego „ja”. Byliśmy jak dzieci, którym ktoś pokazał prawdziwy świat, pomógł uporządkować przeszłość, przeprowadził przez zakamarki duszy i wysprzątał serca. - Nie wiem, gdzie bylibyśmy teraz, gdyby nie terapia. Zaczęliśmy żyć od nowa. Przeprosiliśmy się i przebaczyliśmy sobie wszystkie krzywdy i złe słowa. I już nigdy do tego nie wróciliśmy - mówi Marta.
Obecnie we Wrocławiu funkcjonuje sześć specjalistycznych poradni rodzinnych. We wszystkich porady udzielane są bezpłatnie. Placówki te znajdują się w różnych częściach miasta. Pracuje w nich wielu specjalistów: psychologowie, pedagodzy, doradcy życia rodzinnego, prawnicy i psychiatrzy. Są otwarci na każdego człowieka i służą konkretną pomocą. Cały sztab ludzi trudzi się w jednym celu: by kryzys w małżeństwie stał się szansą na lepsze życie, by doprowadził do dojrzalszej miłości męża i żony. Decydujące znaczenie ma jednak postawa małżonków. To do nich należy wybór.
Dr Wiesława Stefan - terapeutka i dyrektor Specjalistycznej Poradni Rodzinnej:
Reklama
Istotą konfliktu jest zderzenie przeciwstawnych potrzeb, poglądów, dążeń, życzeń, oczekiwań. Są one naturalną częścią naszego życia. Problem polega na tym, byśmy potrafili je w porę dostrzec, zaczęli o nich rozmawiać i doprowadzili do kompromisu.
W każdej wspólnocie: małżeńskiej czy zakonnej, mamy do czynienia z konfliktami, które integrują i z tymi, które dezintegrują. W konfliktach integrujących bardzo istotne jest, aby problem sporu czy napięcia został wyraźnie nazwany. Poza tym wyraźnie nazwane powinny być również emocje. Te dotyczące własnej postawy i konkretnego zdarzenia. Na pierwszy rzut oka wydaje się to banalne, ale po 24 latach pracy w poradni wiem, że jest to bardzo trudne dla wielu osób. Wszystko to powinno zostać powiedziane po to, żeby ludzie mogli się dobrze spotkać, żeby dobrze im było ze sobą, żeby stworzyli dobre porozumienie. Mówiąc o swoich potrzebach, oczekiwaniach, lepiej się poznajemy. Wtedy takie konflikty zbliżają nas do siebie, sprawiają, że zaczynamy o sobie więcej wiedzieć, bo dostajemy informacje zwrotne. Jest wówczas wspólna płaszczyzna porozumienia, wzajemne wsparcie.
Inaczej wyglądają konflikty dezintegrujące. Dotyczą one najczęściej przypuszczeń, domysłów, fantazji. Przedmiot sporu nie dotyczy konkretnych faktów. Są to sytuacje, kiedy np. ja myślę sobie, że ktoś ma mnie za nic. Jest to jednak tylko moje przypuszczenie. Problem nie jest nazwany i w związku z tym nie mówi się o nim. Wysyłane komunikaty, werbalne i niewerbalne, są często ze sobą sprzeczne. Przejawia się to w ten sposób, że postawa wskazuje na coś innego niż wypowiadane słowa. Rodzi się wtedy napięcie, bo nie wiadomo, który komunikat odbiorca ma wziąć pod uwagę. Często pojawia się też w takich sytuacjach humor zabarwiony ironią, który z jednej strony ma na celu rozładowanie napięcia, a z drugiej tak naprawdę go zwiększa. Jest to trudna sytuacja, ponieważ ludzie oddalają się wtedy od siebie, gniewają, a to już prostą drogą prowadzi do kryzysu.
Wysłuchała jwm
Poradnie Rodzinne we Wrocławiu
SPECJALISTYCZNA PORADNIA RODZINNA
Wrocław, ul. Katedralna 4/6A, tel. 071/327-11-01
SPECJALISTYCZNA PORADNIA RODZINNA - SYNTONIA
Wrocław, klasztor OO. Dominikanów, pl. Dominikański 2, tel. 071/344-66-31
SPECJALISTYCZNA PORADNIA RODZINNA PRZY PARAFII ŚW. RODZINY
Wrocław, ul. Monte Cassino 68, tel. 071/348-32-30
SPECJALISTYCZNA PORADNIA RODZINNA PRZY PARAFII ŚW. ANTONIEGO
Wrocław, al. J. Kasprowicza 26, 68, tel. 071/327-34-30
SPECJALISTYCZNA PORADNIA RODZINNA PRZY PARAFII ŚW. JADWIGI
Wrocław - Kozanów, ul. Pilczycka 25, tel. 0 511-387-719
SPECJALISTYCZNA PORADNIA RODZINNA PRZY PARAFII ŚW. KAROLA BOROMEUSZA
Wrocław, ul. Oficerska 1-3 p. 15, tel. 071/360-49-65