Rzadko się zdarzają miejsca, których historię przez prawie pół wieku ta sama dłoń pisała: historię dość szczególną - duchowe i materialne dzieje kościoła, parafii, ludzkich życiorysów, oplątanych palcami na różańcu i brewiarzowych stronicach, przy ołtarzu podczas Podniesienia i wzniesioną dłonią przebaczenia w konfesjonale. Tak było w Jeżowem. Tak działo się przez prawie pięćdziesiąt lat duszpasterskiej pracy, a w ostatnich latach cierpienia ks. prał. Ludwika Bielawskiego. W maju tego roku minęłoby 50 lat. Nie doczekał.
20 lutego 2008 r. pożegnał jeżowską ziemię. Eksporta ciała z plebanii do kościoła odbyła się 21 lutego, a pogrzebowe uroczystości 22 lutego. Uproszczony życiorys nieodżałowanego duszpasterza, pomieszczony w żałobnym nekrologu brzmi dość schematycznie, a życie codzienne pisało fakty, o których schematy zazwyczaj milczą.
Jeżowe jednak doskonale pamięta: puste były ulice i sklepy w czwartek i piątek, bo żegnali swojego proboszcza, ojca, kierownika duchowego, katechetę, kogoś tak bliskiego, po kim nie wstydzili się płakać w kościele. Nawet niebo płakało - jak mówili niektórzy - bo w dzień pogrzebu chmurami się zaciągnęło, deszczem na ziemię spadło. Pamiętali księża rodacy, którzy spod jego ręki wychodzili, na nim wzorując swoje kapłańskie posługiwanie - w czwartek i piątek modlitwą wdzięczności trumnę otaczali. Pamiętali księża z dekanatu, z okolic, z Sandomierza - brali udział w ostatniej drodze Księdza Ludwika, prosząc Boga, by mu Światłością wiekuistą świecił na wieki. Pamiętało Seminarium Duchowne, śpiewając przed Mszą św. pogrzebową Jutrznię za zmarłych. Pamiętali Biskup Marian i Biskup Edward obecni na smutnych uroczystościach, pieczętując tą obecnością swoje wcześniejsze częste wizyty w Jeżowem, gdzie przyjeżdżali odwiedzać w chorobie ks. Ludwika. Pamiętał ks. Krzysztof Pałac - proboszcz jeżowski, dziękując zmarłemu Księdzu Prałatowi za ojcowskie serce i postawę, kiedy w 1994 r. przejmował z jego rąk parafię, by przy dobrej obecności Księdza Prałata, dalej prowadzić ją po właściwych drogach.
„Realizował swoje kapłaństwo na co dzień - mówił w homilii, w dzień eksporty, ks. inf. Julian Pudło z Brzozowa, rodzinnej miejscowości ks. Bielawskiego. - Dotykał ludzkich słabości, za które Boga przepraszał, a dzisiaj woła o wsparcie duchowe w postaci gorącej modlitwy. Dla Boga się spalał w codziennej pracy dla nieśmiertelnych dusz swoją modlitwą i cierpieniem, choćby takim jak w ostatnich dniach. Głosiciel odwiecznej prawdy, szafarz miłości Bożej, pocieszający w trudnościach i cierpieniu. Długoletni proboszcz i pasterz, cechowała go głęboka osobowość. Jego praca duszpasterska wypadła na czasy systemów niszczących godność człowieka: totalitaryzm hitlerowski i komunistyczny. Pracował nad uświęceniem człowieka, rodziny, przemianą każdego człowieka przez sakramenty. Stał mocno w obronie krzyża, Ojczyzny, Kościoła. Pocieszał dźwigających krzyż i sam go dźwigał. Bogata jest encyklopedia jego życia kapłańskiego. Zawsze szedł via recta - drogą prostą, zawsze czuł się synem Kościoła, Polakiem, patriotą w dobrym tego słowa znaczeniu. Ks. Ludwik głosił prawdę, bronił prawdę i cierpiał dla prawdy. Wielki przyjaciel, szlachetny, otwarty, mądry, cierpliwy człowiek”.
„Tu pracował wielki człowiek” - zakończył swoje rozważanie ks. inf. Pudło: a jego wielkość podkreślał w pogrzebowej homilii bp Edward Frankowski. Wielkość Księdza Bielawskiego żyć będzie w Jeżowem chociażby w stworzonej przez niego izbie pamięci, gdzie gromadził figury Chrystusa Frasobliwego i regionalia. Zroszona płaczem jeżowska ziemia musi wydać po nim wielkie owoce, na miarę wielkości ks. Ludwika.
Proboszcz zawsze się myli.
Gdy przedłuża homilię o kilka minut - usypia nas.
Gdy mówi krótko - nie rozwija się.
Gdy podniesie głos - krzyczy.
Gdy mówi normalnie - nie można go zrozumieć.
Gdy zwróci uwagę - wtrąca się.
Gdy jej nie zwraca - nie zależy mu.
Gdy wyjedzie - jest ciągle w podróży.
Gdy się nie rusza - zasiedział się.
Gdy odwiedza ludzi - nigdy go nie ma u siebie.
Gdy siedzi na plebanii - nigdy nie odwiedza ludzi.
Gdy mówi o finansach - pazerny na pieniądze.
Gdy nie mówi o pieniądzach - ciekawe, co z nimi robi.
Gdy organizuje uroczystości - on nas męczy, kto ma na to czas.
Gdy nic nie organizuje - nasza parafia jest martwa.
Gdy odnawia kościół - wyrzuca pieniądze.
Gdy tego nie robi - pozwala, żeby niszczało, następca będzie miał roboty.
Gdy jest młody - brakuje mu doświadczenia.
Gdy jest stary - powinien iść na emeryturę.
Jeśli umrze - o rany, nie ma nikogo, kto by go zastąpił
Pomóż w rozwoju naszego portalu