Śnieżna zima to piękny, uroczy czas, zwłaszcza gdy mamy wtedy
wolne. Czasami jednak zima daje się nam we znaki, szczególnie gdy
paraliżuje ruch na drodze, a co za tym idzie, krzyżuje nasze życiowe
plany. W takim przypadku powiadamy: siły wyższe.
Najczęściej wtedy słyszymy stwierdzenie: zima zaskoczyła
drogowców. No cóż, łagodne zimy uśpiły czujność oraz zaradność odpowiedzialnych
za odśnieżanie. Niekiedy też wychodzi na jaw najzwyklejsza nieporadność
służb drogowych, zwłaszcza gdy podjęte zobowiązania przekraczają
ich możliwości. Innym razem drogowcy są wprost bezradni wobec zaistniałych
zjawisk atmosferycznych. Wtedy też najczęściej na drogach trwa wprost
walka z żywiołem służb odpowiedzialnych za odśnieżanie. Wówczas,
gdzieś tam w tle życia społecznego, wracają do łaski rumaki zaprzęgnięte
do sań, które jako jedyne mogą zawieść do obranego celu. Powiadamy:
bez nich człowiek jest bezradny, mimo posiadania nowoczesnych, wspaniałych
pojazdów. Podziwiam zaradność niektórych rolników, którzy wyjeżdżają
do odśnieżania ze swymi "samoróbkami". Godna pochwały jest zapobiegliwość
mleczarzy, piekarzy...
Niekiedy śnieżyca sprawia, że sytuacja jest beznadziejna.
Na pewnych odcinkach tylko użycie ciężkiego sprzętu albo najzwyczajniejsze
pospolite ruszenie wszystkich mieszkańców przywraca ruch. W takich
chwilach uaktywnia się też Obrona Cywilna Kraju. Niemniej w naszych
czasach obywatele częściej siedzą w domach, upominając się o swoje.
Płacą przecież podatki, domagają się zatem, aby ich drogi były przejezdne.
Natomiast pełne ręce roboty mają ludzie odpowiedzialni za tę działalność.
Telefony do wójtów, burmistrzów i wszelakiej władzy niemal ciągle
dzwonią, i to nie tylko te w biurach, ale i w domach. Zainteresowani
odśnieżeniem nie zwracają uwagi na porę dnia, tym bardziej na święta.
W rozmowach telefonicznych pojawia się jedno żądanie: "Panie, zróbcie
coś z tym śniegiem, ja przecież płacę i na to podatki". Większość
czeka w domu na pomoc w przekonaniu, że mu odśnieżą, bo określone
służby mają taki obowiązek. Urzędnicy z kolei starają się sprawę
przyjąć i z przykładną grzecznością problem wyjaśnić. Ale tak naprawdę
niekiedy na dobrych chęciach czy obietnicach się kończy.
Czy jest coś bardziej skutecznego od pługów, rzeszy urzędników?
Z pewnością tak, mianowicie wspólna pomoc sąsiedzka . połączone siły
mieszkających obok siebie ludzi. Dawniej tak było, że ludzie przede
wszystkim liczyli wzajemnie na siebie i zaistniałym przeciwnościom
stawiali sami dzielnie czoła. Dziś w dobie podziału ról społecznych,
ale też swoistej separacji, zwykle tak bywa, że dopiero jakiś kataklizm
podrywa ludzi z uśpienia do dzieła. Gdy nawałnice śnieżne zasypią
drogi, ludzie sami wzajemnie się ratują. Wiedzą, że w takiej sytuacji
pojawiają się dwie alternatywy: czekać z założonymi rękami na swoją
kolej odśnieżania albo razem stawić czoła przeciwnościom.
Pospolite ruszenie mężczyzn z Cześnik jest wymownym przykładem
takiego wzajemnego poderwania się do czynu mieszkańców. Gdy na początku
tego roku śnieżyca zasypała drogi dojazdowe do miejscowości, około
100 mężczyzn z łopatami w ręku ruszyło razem w kierunku Karpia przekopywać
zaspy na drodze. Miło było patrzeć na takę armię ludzi starych i
młodych, odrzucających śnieg z publicznej drogi, bez narzekania,
tym bardziej przysłowiowego bata. Efektem tego było uczynienie drogi
przejezdnej.
Co z tego przysłowiowego skrzyknięcia się ludzi wynika?
Po pierwsze, że droga dalszej kolejności odśnieżania zostaje udrożniona
w pierwszej kolejności, sposobem najbardziej niezawodnym. Ludzie
mają konkretne, wspólne zajęcie. Co więcej, jest to pożytecznie i
z uśmiechem na twarzy spędzony czas, przy okazji wyzwalający wiele
wzajemnej życzliwości i pogody ducha. Uczestnicy swym przykładem
przekonali, że wszystko można i da się samemu zrobić, trzeba tylko
chcieć. Także przez takie dzieło społeczność się konsoliduje . zżywa
wzajemnie, mieszkańcy stają się sobie bliżsi, z całą pewnością wtedy
owocuje solidarność chłopska. Ponadto społeczność zabezpiecza i umacnia
swoją więź na przyszłość. Co za tym stoi? Zasada pomocniczości wprowadzona
zostaje w czyn. Widać i w tym mądrość, że w jedności siła. Zjednoczeni
chłopi są w stanie nie tylko uporać się ze śniegiem lub zaspami,
ale z wieloma sprawami, które są dziś dla nich problemem. Oczywiście,
musi być w tym zrozumienie, że to ich wspólna sprawa. Pospolite ruszenie
może obudzić z letargu jeszcze innych i pociągnąć swym przykładem
do konkretnej pracy. Z drugiej strony, nie obojętne to będzie też
i dla tych, którzy sprawują władzę, i sprawi, że ci będą się bardziej
liczyć z tą "siłą". Panowie bracia, uwierzyć wam trzeba w to, że
mimo wszystko od was wiele zależy. W jedności ratunek dla was i wasza
siła, a zarazem sprawdzona skuteczność w rozwiązywaniu różnych innych
problemów dnia dzisiejszego. Prawdą jest też, że na zżyte społeczności
będą poważniej patrzeć włodarze, nie tylko przed kolejnymi wyborami.
Aby tak było, trzeba tylko solidarnie razem, ramię w ramię wspólnie
stać.
Patrząc na to pospolite ruszenie, uświadamiam sobie po raz
kolejny olbrzymią siłę tkwiącą w naszym narodzie. Będą i dziś efekty,
potrzeba tylko zagospodarować ludzki potencjał drzemiący też na polskiej
wsi. Stąd ważne pytanie, jak tę siłę wyzwolić, kto ma to zrobić?
Z pewnością zauważyć nam trzeba wokół siebie bliźniego i wspólną
sprawę. Wyszukiwać i odkrywać społecznych liderów, broń Boże nie
gasić ludzkiej inicjatywy, zwłaszcza wśród młodych. Wierzę w to mocno,
że gdy przyjdzie stosowny czas, znajdzie się ktoś, kto pociągnie
innych swoim przykładem. Aby to się stało, czasami wystarczy tylko
zachęcić, podpowiedzieć, wyjaśnić, pokazać, pokierować. Będzie efekt,
niekiedy większy niż się spodziewamy, tym bardziej, gdy wielu wreszcie
zrozumie, że to jest dla ich dobra wspólnego. Może należy też przypomnieć
starą zasadę: "Umiesz liczyć, licz na siebie". Kolejny raz uwierzyć
w to, że "chcieć to móc". Jest to potrzebne, tym bardziej w kontekście
szerzącej się beznadziejności, przelewającej się przez nasze społeczeństwo
fali narzekania.
Pomóż w rozwoju naszego portalu