Reniu, prowadzisz maryjną wspólnotę, w duchu maryjnym pomagasz osobom bezdomnym, więźniarkom. Przybliż nam, w jaki sposób służyć innym we współczesnym świecie? Czego o służbie możemy się uczyć od Maryi?
Renata Biała: Myślę, aby w ogóle ujrzeć wartość w służbie, trzeba niejako odkurzyć znaczenie tego słowa. Spójrzmy na Maryję. Ona określa siebie jako “służebnicę”, to jest jej jedyny tytuł, jedyny, z którym się niejako utożsamia. Maryja w Duchu Świętym stała się misjonarką, pierwszą apostołką miłości. Ona wiedziała, że pełnię osiągamy dopiero, będąc darem dla drugiego.
Jeśli chodzi o służbę dzisiaj, to myślę, że chodzi o to, co zawsze – by dawać miłość. W każdej epoce, roku, dniu byli, są i będą tacy, którzy pragną miłości, relacji. Największe ubóstwo człowieka to poczucie niedomiłowania przez bliźniego. W jaki sposób im pomóc? Odpowiedzieć na ich potrzeby, jak Maryja zaprowadzić ich do Pana. Pytanie zasadnicze: czy to my najpierw nie potrzebujemy tego zaprowadzenia do Pana? Ten ubogi człowiek, to najpierw ja. Całe zbawienie dotyczy najpierw mnie, mojego serca. Warto, podejmując służbę, zanurzać się w Eucharystii, która uzdolni nas do wszystkiego. Nie ma większego wylania Ducha Świętego w codzienności niż wtedy, gdy spożywamy ciało i krew Chrystusa.
Czego Maryja może nas nauczyć w przeżywaniu np. niedzielnej czy codziennej Mszy św.? W jaki sposób modlić się jak ona?
W przestrzeni modlitwy Maryja towarzyszy nam niewątpliwie najbardziej. Uczy nas dwóch fundamentalnych postaw serca: wiary i posłuszeństwa. Miłość przecież prosi o wiarę - czy Krzyż nas o tym nie przekonuje? Maryja jest otwartą księgą, w której moglibyśmy wyczytać słowa: “Nie bój się, zanurz się i zaufaj Panu. Miłość cię zdobyła”. Jesteśmy zdobywani taką miłością codziennie, dopiero uświadomienie tego daru, pozwoli naszemu sercu z całą uwagą na niego odpowiedzieć. Całkowicie i bez lęku.
Reklama
Bez wątpienia Maryja jest mistrzynią relacji. W jaki sposób ona kocha? Wierzę, że dzisiaj pragniemy bardziej ciepłych rozmów przy posiłku, niż telefonów w dłoni, przytulenia na dobranoc, niż ciszy. Jak, patrząc na Maryję, możemy angażować się całym sobą w budowanie relacji z drugim człowiekiem?
Myślę, że pozwalanie Bogu nas ukochać jest tym kluczem, który otwiera nas ku stawaniu się coraz bardziej sobą - czyli ku byciu w relacji z bliźnim. Maryja jest piękna, bo kocha. A kocha, bo jest cała ukształtowana, zdobyta, przemieniona przez tego, który ją stworzył - Boga. Miłość jest dynamiczna, im więcej w nas jest ducha Maryi, tym konkretniejsza jest postawa serca wobec bliźniego, w słowie i czynie. Bez bliźniego będziemy kochali jedynie swoje wyobrażenia albo siebie.
Pokora i cichość serca to oczywiste cnoty Maryi. Jednak Maryja pokazała coś jeszcze – wielką odwagę w podejmowaniu decyzji. W jaki sposób decydować o naszym życiu tak, jak ona? Jak podchodzić z ufnością do naszych wyborów, gdy nie mamy do końca pewności, że wypełniamy wolę Bożą?
Odwaga jest inną piękną cechą Maryi, osobiście bardzo się tego od niej uczę. Kilkakrotnie podczas niezwykle skomplikowanych wydarzeń, to właśnie Maryja pomogła mi spojrzeć z odwagą w największy lęk… I cóż za każdym razem tam ujrzałam? Że grób jest pusty, lęku nie ma. Najtrudniejszą walkę – ze swoim lękiem – zawsze zwyciężałam z Maryją. I działo się to dlatego, iż głęboko w sercu wierzę w prawdę, że jesteśmy dziećmi światłości, nie musimy się lękać, lęk został przezwyciężony w Ogrodzie Oliwnym, przybity na Krzyżu i obumarły w grobie. To relacja z Chrystusem, żywa i osobista, to doświadczenie Jego zmartwychwstania, obecnego dzisiaj, zabiera nasz lęk i daje w darze miłość.
Wyobrażam sobie Maryję jako kobietę, która zawsze organizowała sobie jakieś zajęcie. Być może wciąż pracowała, pomagała, bawiła małego Jezusa, a dziś nieustannie wstawia się za nami u Boga. Co Maryja może powiedzieć nam o pracy? Ty niejako pracujesz dla niej… :)
Reklama
Maryja łączyła w sobie dwie postawy Marty i Marii, nieraz niesłusznie te dwie postacie przeciwstawia się sobie, ale te dwie kobiety przecież tworzą jedną postawę, która ma być spójna. Każde działanie powinno wynikać ze słuchania i przebywania blisko Pana. Ostatnio moją modlitwą są słowa: “Panie, nie pozwól, abym była Twoim narzędziem tam, gdzie tego nie chcesz”. Bo można mówić o Bogu, ale nie dawać Jego w sercu, tylko dawać siebie. Trzeba tu wielkiej czujności i ciągłego zerkania na Maryję. Jej praca była cały czas owocna, płodna, życiodajna. I niekoniecznie wiąże się to z aktywizmem na zewnątrz, największa dynamika dzieje się we wnętrzu serca. Jeżeli tam ominę się z Panem, jakiego Pana w działaniu chce zanieść?
Jak znaleźć balans między pracą a odpoczynkiem? Jak nie popaść w lenistwo, także to duchowe? Co w tym przypadku pokazuje Maryja?
Podczas chrztu świętego jesteśmy namaszczeni tym samym Duchem co Maryja. Całe nasze człowieczeństwo odtąd jest ukierunkowane na dawanie odpowiedzi Bogu, na szukanie Jego woli, na relację z Nim. Lenistwo jest przeciwieństwem naszego powołania, nie daje nam szczęścia, skupia nas na sobie, nie uczy miłości, chyba że własnej. Maryja jest obrazem wolnego stworzenia, wolnego także od lenistwa. Jest obrazem człowieka wyswobodzonego.
Co sprawiało jej największą radość? I co powinno dla nas być wyznacznikiem szczęścia i radości?
Kiedy Maryja wyśpiewuje swoją pieśń radości? Kiedy jej radość dosięga szczytu? Podczas odwiedzin u Elżbiety, po ciężkiej i długiej wędrówce. Maryja jest najpiękniejsza, kiedy w swoim łonie nosi Syna i kiedy służy. My także upodabniamy się do tego doświadczenia, spożywając ciało Pana. Jesteśmy także blisko siebie w służbie i z tych chwil wypływają największa radość i piękno.