Czy Kościół pochwala ubóstwo? Dlaczego walczy z biedą? Problemu stosunku do ubóstwa nie da się załatwić jednym zdaniem. Z kilkoma pytaniami zwróciliśmy się do o. Tadeusza Cieślaka SJ, dyrektora Katolickiego Biura Informacji i Inicjatyw Europejskich (OCIPE) oraz duszpasterza akademickiego.
IRENA ŚWIERDZEWSKA: - Kim jest ewangeliczny ubogi?
O. TADEUSZ CIEŚLAK SJ: - Nawet z punktu widzenia językowego wynika, że ubogi to ten, który "jest u Boga". Jest nim człowiek mający świadomość, że wszystko, co posiada, pochodzi z ręki Stwórcy. Prawdziwie ubogi to również człowiek otwarty na Boży dar. Ubogim w znaczeniu społecznym jest ten, który staje się otwarty na Boże wezwanie w sytuacji pewnego ekonomicznego kryzysu. Przykładem jest naród wybrany wędrujący przez pustynię. Pozbawiony własnej cywilizacji, staje się bez Boga narodem błądzącym. Wszelka pomoc, jakiej doświadcza podczas wędrówki, jest uznawana jako dar z ręki Boga.
- Ubóstwo jest więc stanem błogosławionym?
- Należy wprowadzić rozróżnienie pomiędzy ubóstwem
a nędzą. Ubóstwo związane jest z pewnym niedostatkiem dóbr materialnych,
czyli wystawieniem siebie na pewien rodzaj kryzysu. Mieści w sobie
jednocześnie otwarcie się na drugiego człowieka, a więc nie niszczy
więzi społecznych, naszego pozytywnego odniesienia do drugiej osoby
i relacji z Bogiem. Co więcej, pewien niedosyt rzeczy materialnych
powoduje, że jesteśmy bardziej otwarci na wolę Bożą.
Nędza jest niedostatkiem dóbr materialnych powiązanym
z postawą bałwochwalczą wobec brakujących rzeczy. Ich głód jest tak
wielki, że przewyższa pragnienie wartości duchowych. Z taką sytuacją
bardzo często mamy do czynienia. Przykładem niech będzie fakt bałwochwalstwa
narodu wybranego podczas wędrówki do Ziemi Obiecanej.
- Stary i Nowy Testament różnie definiują biednego i ubogiego...
- Sukces człowieka Starego Testamentu realizuje się
w licznym potomstwie. Tak dzieje się w przypadku Abrahama, jak i
następnych pokoleń. Obiecanym znakiem Bożego Przymierza jest liczne
potomstwo, którego oczekuje człowiek. W tradycji teologicznej Starego
Testamentu błogosławieństwo Boże wyraża się również w inny sposób.
Jego znakiem jest obfitowanie w dobra materialne.
W Nowym Testamencie przede wszystkim misja Jezusa podejmuje
wątek ubóstwa duchowego. Przykładem są słowa Jezusa na Górze Błogosławieństw.
Większość Jezusowych przypowieści mówi o poszukiwaniu czegoś, czego
świat nie jest w stanie zapewnić - otwartości na rzeczywistość niebiańską.
Bogatym jest człowiek, który sprzedaje wszystko, aby kupić drogocenną
perłę, jaką jest Królestwo Niebieskie. Jezus gani bogatych. Ewangelicznemu
młodzieńcowi na przeszkodzie w osiągnięciu życia wiecznego stoi bogactwo
materialne.
- Józef z Arymatei, który odstąpił grób na pochowanie Jezusa, też był człowiekiem zamożnym. Gdzie leży przyczyna trudności w dostąpieniu życia wiecznego przez bogatych?
- Zawsze w sercu człowieka. Chrystus potępiał bogatych,
których serce było otoczone zbyt wielką ilością trosk. To one nie
pozwalały im dostrzegać prawdziwego dobra. Bogactwo materialne i
wpływy Józefa z Arymatei spowodowały, że wykonał czyn sprawiedliwy.
W tym momencie dokonała się jego misja. Najważniejsza była decyzja
jego woli, a nie możliwości, jakimi dysponował. Józef chciał być
człowiekiem sprawiedliwym. Bez względu na to, co myślał o Jezusie,
czy w niego wierzył, czy wątpił, pomógł w pochówku. Prawo nakazywało
wówczas pochować również skazańców. Motyw jego serca jest ważniejszy
niż możliwości materialne czy jakiekolwiek inne. Oczywiście człowiekowi
o pewnym statusie społecznym łatwiej było wykonać taki czyn.
Ten, kto posiada dobra materialne i środki produkcji,
nie jest potępiony. Wiele przypowieści Jezusowych mówi o wartościach
materialnych pojmowanych w sensie pozytywnym. W przypowieści o winnicy
przykładem człowieka sprawiedliwego jest właściciel, a nie robotnicy
żądający dla siebie lepszej zapłaty. Przypowieść obrazowo przedstawia
rzeczywistość Królestwa Bożego. Właściciel winnicy zatrudniający
robotników do pracy - to Bóg, który daje robotnikom, a więc nam,
ludziom, w dzierżawę dobra materialne, abyśmy z nich czynili użytek.
W licznych przypowieściach o talentach posiadacz bogactw pomnażając
je nie spotyka się przecież z potępieniem. Przez swoją sprawiedliwość
i dzięki swemu bogactwu pomaga swoim sługom. Daruje długi, jest wobec
nich sprawiedliwy i miłosierny.
- Czy współczesny człowiek ubogi powinien oczekiwać na pomoc ze strony zamożniejszych, nie rezygnować ze zmiany swego losu?
- Każdy człowiek powinien posiadać jakiś rodzaj własności
prywatnej. O takim minimum posiadania mówi choćby nauka społeczna
Kościoła. Z punktu widzenia gospodarczego własność ta powinna być
maksymalnie rozszerzana, tak aby człowiek nie był tylko klientem
czy najemnym robotnikiem. Własność prywatna nie tylko poprawia samopoczucie
w sensie psychologicznym, ale pozwala na ufniejsze spojrzenie w przyszłość,
inwestowanie w siebie, we własną rodzinę. Jest to zgodne zarówno
z Ewangelią, jak i z rozsądkiem.
Niedawna sytuacja w Polsce, kiedy jedynym posiadaczem
dóbr było państwo, a obywatel był tylko klientem, była sytuacją niezdrową.
Dobrze jest, jeśli każdy coś posiada, choćby po to, żeby się z innymi
dzielić. Jeśli nie ma czego ofiarować innym, to staje się nędzarzem.
Trudno jest takiemu człowiekowi wzrastać w dobru.
Początkiem wszelkiej zmiany dokonywanej zgodnie z wolą
Bożą jest uprzednie zaakceptowanie swojej sytuacji. Brak akceptacji,
frustracje czy depresja powodują, że człowiek nie staje się budowniczym,
ale niszczycielem. Akceptacja zakłada uświadomienie swojej słabości
przed Bogiem, modlitwę o światło Boże, wyzbywanie się pychy. Dopiero
wówczas można budować porządek rzeczywistości w sposób sprawiedliwy
i słuszny.
W przypadku wyzbywania się przez człowieka jego własności
nie zawsze można mówić o grzechu. Nie zawsze istnieje świadomość
skutków postępowania. Natomiast taki człowiek zaczyna ponosić winę
wobec przyszłych pokoleń.
- Ubóstwo materialne bywa jednak przeżywane jako sytuacja zawiniona przez czynniki zewnętrzne; dochodzi wręcz do wytwarzania się postaw roszczeniowych...
- Zjawisko to dostrzegane jest coraz bardziej w rozwiniętych
cywilizacjach. Na przykład w Wielkiej Brytanii czy Irlandii są już
trzecie pokolenia bezrobotnych. Utrzymują się z zasiłków socjalnych.
Tworzą często środowiska marginesu społecznego, gdzie szerzy się
narkomania, przestępczość. Nie robią nic, żeby zmienić swój status.
Ten rodzaj marginalizacji jest bardzo trudny do zwalczenia, nawet
przy pomocy specjalnych programów i działań władz lokalnych. Trudno
jest do końca wytłumaczyć misterium iniquitatis - tę tajemnicę zła
w człowieku polegającą na niezdolności do wyciągnięcia siebie z kręgu
niemocy. Ludzie nie odnajdują w tym stylu życia szczęścia, jednak
trudno jest przełamać próg ich bezczynności.
Św. Paweł pisze w liście do Tesaloniczan: "Kto nie chce
pracować, niech też nie je". Potępia postawę roszczeniową z dodaną
nabożną ideologią. Człowiek, który pełni wolę Bożą, ma na tym świecie
misję do spełnienia. Nie może jednak obciążać innych własnymi problemami.
Św. Paweł Apostoł miał za zadanie głosić innym Ewangelię. W zamian
otrzymywał od chrześcijan utrzymanie. Kiedy jednak nie starczało
składek na utrzymanie, sam zabrał się do pracy. Nie mogą istnieć "
zawodowi" ubodzy, bo nie jest to już ubóstwo, ale nędza. Taki rodzaj
ubóstwa istnieje od bardzo dawna. To fałszywe ubóstwo wynika z pewnej
strukturalnej niemocy: chorej woli człowieka do podjęcia współpracy.
Nie jest wyrzeczeniem się bogactwa dla Królestwa Niebieskiego, ale
zwyczajnie lenistwem. Nazywanie rzeczy po imieniu również należy
do skarbca chrześcijańskiego rozeznawania.
Łatwiej jest pokazywać człowieka bogatego, który żyjąc
w luksusach, nie chce się dzielić z innymi, niż pokazać biednego,
który wszystkie pieniądze wydaje na wódkę i ma postawę roszczeniową
wobec innych. Ta sytuacja stwarza wielkie wyzwanie dla chrześcijańskiego
rozeznawania, komu pomagać. Nie jest to proste. Zwłaszcza gdy kogoś
nie znamy, łatwo można go skrzywdzić podejrzeniami czy oskarżeniami.
- Ubóstwo dotyczy nie tylko niedostatku materialnego...
- Ubóstwo czy nędza dotyka różnych sfer życia, np. kultury czy podstawowych odniesień społecznych. Czasem kazanie, które głoszę podczas Mszy św., staje się dla niektórych niezrozumiałe. Nie dlatego, że używam wyszukanych słów. Ubóstwo języka odbiorców sprowadza się do operowania kilkuset słowami używanymi zwykle w radiu czy telewizji. Pokazuje poziom nędzy, do jakiej schodzi człowiek. Jest smutnym zjawiskiem spłycania relacji międzyludzkich. Bogactwo języka świadczy o bogactwie odniesień do drugiego człowieka. Obecnie zapotrzebowania kulturalne przeciętnego człowieka zamykają się w pójściu do kina raz do roku, przeczytaniu raz w roku jednej książki, pójściu do teatru raz na 3-5 lat. Oznacza to, że nie jesteśmy rozwijającym się narodem. Wypadamy gorzej nawet w porównaniu z naszymi sąsiadami: Litwinami czy Czechami.
- Czy powinniśmy spowiadać się z ubóstwa w różnych dziedzinach naszego życia?
- W szerszym sensie tak. Ubóstwu towarzyszy często narzekanie, zwykle na elity rządzące. Zapominamy, że człowiek oprócz praw ma również obowiązki: samokształcenia, pogłębiania wiedzy, poszerzania kultury, poprawy relacji międzyludzkich. Zaniedbania w tych dziedzinach doprowadzają m.in. do narzekania.
- W jaki sposób Kościół zaradza problemowi ubóstwa?
- Kościół nie posiada środków, za pomocą których
mógłby zapewnić bezpieczeństwo i dobrobyt nawet małej części ludzkości.
Zatem inicjatywy podejmuje nie ze względu na ich skuteczność, ale
na ewangeliczny wymóg pomocy ubogim. Pokazuje współczesnemu światu,
że ubodzy nadal istnieją. Inicjatywy nie polegają na rozdawaniu pieniędzy.
Czegoś takiego robić nie wolno. Nie polegają też na rozdawaniu dóbr,
poza zapewnieniem minimum socjalnego, np. obiadów dla bezdomnych.
Podstawowa sprawa to zaszczepienie wiary, zachowanie więzi społecznych.
Aby zrozumieć misję Kościoła na rzecz ubogich, należy
spojrzeć w jego tradycję. Kościół był inicjatorem powstawania szpitali,
instytucji charytatywnych, oświatowych i wychowawczych. W ten sposób
promowano wartość człowieka, również ubogiego, albo ubóstwa samego
w sobie. W krajach misyjnych głosząc Ewangelię Kościół zapewniał
człowiekowi dobra pierwszej potrzeby.
Pierwszym zadaniem Kościoła jest głoszenie Ewangelii.
Walka z nędzą ludzką jest jednym ze środków ewangelizacji. Choćby
Kościół dysponował wystarczającymi środkami do zwalczania ubóstwa,
misja nie powiedzie się bez głoszenia Dobrej Nowiny. Klucz w zwalczaniu
ubóstwa leży w dotarciu do serca człowieka, a nie do jego kieszeni.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu