Ale ci, którzy pierwsi słyszeli, jak Jezus mówił „Abba”, mieli inne odczucie, bo dostrzegali niezwykłość sytuacji: oto jest Ktoś, kto Boga nazywa „Ojcem”. Jeszcze inni słuchacze mogli uznać, że to skandal, że tak się nie powinno modlić. Dlaczego? Bo łatwiej jest patrzeć na Boga z zewnątrz. Tego Boga, który jest wielki, transcendentny, potężny, który wyzwala, ale którego zawsze obserwuje się z jakiejś odległości. Zmiana wprowadzona przez Jezusa z Nazaretu polega na postrzeganiu Boga od środka.
Jezus przedstawia siebie jako Syna Bożego. I utrzymuje z Bogiem relację synowską. A zatem Jezus mówi, że Bóg przenika go do głębi, do tego stopnia, że On jest Synem i jest tego świadom.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Zwróćmy uwagę, jak mocne jest świadectwo Jezusa: „Rzekł do Niego Filip: «Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy». Odpowiedział mu Jezus: «Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła!»” (J 14,8–11).
Jezus nie dostarcza jedynie szczególnego poznania Boga. On nie jest prorokiem, prawodawcą, pośrednikiem. Tu chodzi o co innego: Bóg jest imago Jezusa, niezwykłym i intymnym źródłem, które kształtuje i oświeca mesjańską kreatywność Jego słów i gestów… W pewien sposób programem Jezusa jest to synostwo, ta synowska zgodność.
Często robimy coś i nie wiemy do końca dlaczego – a to z powodu obrazu ojca, który nosimy w sobie i z którym prowadzimy dialog. Jezus robi to z samym Bogiem. Wszystko w Nim było naznaczone świadomością synostwa. On naprawdę mógł mówić do Boga „Abba”, używając określenia, jakim dziecko zwraca się do swego ojca, nazywając go „tatą”, „tatusiem” – nie przez dziecięcą zależność, ale z uwagi na dojrzałe i wypróbowane wypełnianie synowskiej relacji.
Reklama
Kiedy Jezus mówi „Ojcze nasz”, „Abba nasz”, chce powiedzieć, że Bóg jest Bogiem wszystkich czasów, Tym, któremu można zaufać, tak jak dziecko ufa ojcu – bez zastrzeżeń, otwarcie, całkowicie i bezwarunkowo.
Bóg jest Tym, komu możemy powiedzieć: „Potrzebuję Twojej dłoni”, „Podaj mi swoją dłoń” – i będziemy wiedzieli, że On ją wyciąga, że On się troszczy, towarzyszy, chroni, robi dla nas wszystko. Kiedy mówię „Abba”, pokazuję, że ja też pragnę stanąć w prostocie dziecka przed Bogiem. Że pragnę upodobnić siebie do tego, o czym śpiewa psalmista: Panie, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe. Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły. Przeciwnie: wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy. Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza (Ps 131[130],1–2).
Ile niepokoju, drażliwości i rozproszenia bierze się stąd, że nie mamy duszy dziecka nasyconej Ojcem i pozwalamy sobie zagubić się w labiryncie prowizorycznych i niewystarczających zamienników.
_____________________________________________
Artykuł zawiera fragment książki "Ojcze nasz, któryś jest na ziemi. Dla tych, którzy wierzą, i dla tych, którzy (jeszcze) nie wierzą", Jose Tolentino Mendonca, Wydawnictwo Świętego Wojciecha. Przeczytaj więcej: Zobacz

Wydawnictwo Świętego Wojciecha