Sześciomiesięczny Olivier trafia do szpitala z pękniętą podstawą czaszki, licznymi złamaniami i obrażeniami na całym ciele. Po kilkudniowej walce o jego życie, chłopiec umiera. Czy takim tragediom możemy w jakiś sposób zapobiec?
W wypadku Oliviera, sąsiedzi twierdzą, że nic niepokojącego nie zauważyli, nic nie wzbudziło ich niepokoju. Rodzice chłopca to była normalna rodzina... Ale w normalnych warunkach nie dochodzi do takich sytuacji. Rodzice zaniepokoili się losem dziecka, gdy jego stan był już tragiczny. Jak potem tłumaczyli, chłopiec spadł z tapczanu. Niedorzeczność. Półroczne dziecko jeszcze nie raczkuje, poza tym jeden upadek nie powoduje wielokrotnych złamań i urazów wewnętrznych. Teraz odpowiedzą przed sądem za znęcanie się nad dzieckiem i doprowadzenie do jego śmierci. Ale to już mu życia nie wróci. Czy surowa kara zadziała odstraszająco na innych rodziców, dopuszczających się podobnych czynów? Moim zdaniem - nie. Surowe wyroki w tego typu sprawach i statystyki na temat przemocy wobec dzieci wcale nie zmieniają tej proporcji korzystnie. Wciąż rocznie wychodzi na jaw ponad 30 tys. przypadków znęcania się nad dziećmi, a wiele przecież nadal pozostaje w tajemnicy przed światem. Ale czy przed wszystkimi?
Gdy słyszymy o takich przestępstwach wzbiera w nas złość i wołamy o sprawiedliwość. Ale jak reagujemy na częsty płacz i krzyk dziecka sąsiadów czy znajomych? Czy nie ma wśród nas cichego przyzwolenia na te sytuacje? Bo przecież to czyjaś prywatna sprawa, jak wychowuje dzieci i co dzieje się w jego własnym domu. Tak, ale do pewnego momentu.
Oczywiste, że płacz dziecka nie powinien od razu wzbudzać w nas przesadnych niepokojów. Dzieci mają przecież to do siebie, że na niesprzyjające dla nich sytuacje reagują w ten sposób. A taką sytuacją może być chociażby odmowa gry na komputerze czy zakupu jakiejś zabawki, bądź zwyczajne upomnienie. Ale przecież płacz dziecka związany z tego typu „problemem” jest zgoła inny od krzyku wołającego o pomoc, krzyku, którego zazwyczaj nie ma odwagi wypowiedzieć głośno, ale na ból reaguje w naturalny dla siebie sposób. Karność brzmi inaczej niż uciszanie głodnego malca (innymi metodami niż karmienie) i z reguły zdarza się również dużo rzadziej.
Od nas także zależy być może zdrowie, a nawet życie tego małego człowieka. Potrzeba mieć tylko oczy i uszy otwarte, i nie wmawiać sobie dla spokoju sumienia, że skoro nikt nic nie mówi, to nie ma problemu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



