Mariusz Rzymek: - Jednym ze sztandarowych projektów Romana Giertrycha, a więc Pana poprzednika na stanowisku ministerialnym, była inicjatywa wprowadzenia w życie ośrodków wsparcia wychowawczego, przeznaczonych dla trudnej młodzieży. Czy przy obecnej koalicji rządzącej ten projekt ma szansę doczekać się realizacji?
Prof. Ryszard Legutko: - Te ośrodki miały powstać dla trudnej młodzieży, która jest o krok przed konfliktem z prawem karnym. Dzięki nim miała się pojawić szansa na jej resocjalizację. Bo w dużej mierze ci młodzi ludzie są jeszcze do odratowania, gdy nie stykają się z rówieśnikami, dla których przestępstwo to chleb powszedni. Według mnie, pomysł Giertrycha był dobry. Niestety, nie pasował do koncepcji lansowanej przez minister Katarzynę Hall z PO. Wyrzuciła go do kosza, bo jej zdaniem forsował koncepcję „wykluczenia”. Tymczasem wystarczyło dla takich Ośrodków o zaostrzonym rygorze wychowawczym stworzyć specjalny, autonomiczny program i poczekać na rezultaty, jakie przynosi.
- Po koalicji firmowanej przez PiS pewnie pozostało w ministerstwie edukacji jeszcze kilka projektów. Czy są takie, które mają szansę wejść w życie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Raczej nie. Pani minister rozpoczęła swoje urzędowanie od wyrzucenia do kosza zastanych propozycji. Tak stało się m.in. z kanonem lektur szkolnych, opartym na klasyce, z mundurkami czy z projektem wyrzucenia prezentacji na maturę z języka polskiego. Przy okazji tej nieszczęsnej prezentacji, która ma teraz charakter korupcjogenny - bardzo wiele osób nimi handluje, a bardzo mało pisze je samodzielnie - chcieliśmy zlikwidować to, co nie zdaje egzaminu. Okazuje się, że jednak bezskutecznie.
- Przy takich resortach, jakim jest ministerstwo edukacji, można oczekiwać, że istnieje jakaś ciągłość w prowadzonym systemie nauczania. Tymczasem według tego, co Pan mówi, odbywa się tam jedynie karczowanie idei poprzedników. Skoro tak się dzieje, może jest to wynikiem Pana niechęci do współpracy z Panią Minister ze zwycięskiego obozu rządowego?
- Nic bardziej mylnego. Wielokrotnie wysyłałem sygnały, że jestem gotów do spotkania z Panią Minister w sprawie reformy systemu edukacji. Tymczasem spotkałem się z nią tylko raz, zupełnie przypadkowo, na korytarzu pewnej stacji radiowej w Warszawie. Kurtuazyjnie zamieniliśmy wtedy z sobą kilka zdań i na tym się skończyło.
- Czy dobrym pomysłem, Pana zdaniem, lansowanym obecnie przez ministerstwo jest zwiększenie pensum nauczyciela z 18 godzin etatowych na 24?
- To są tzw. ruchy pozorowane, które nie prowadzą do rzeczywistego uzdrowienia systemu edukacji. Zwiększenie liczby godzin etatowych z pewnością nie będzie sprzyjać wyższej jakości pracy nauczyciela. Zresztą nauczyciele są i tak już mocno obciążeni różnego rodzaju obowiązkami. Żeby poprawić sytuację w oświacie, zmian trzeba szukać gdzie indziej.
- Jak w takim razie ocenia Pan poczynania minister Katarzyny Hall na niwie edukacji?
- Na dziś wyraźnie widać, że pogłębia się kryzys w oświacie. Szwankuje w niej to, co najbardziej istotne, a więc wykształcenie i wychowanie. Nie jest to jednak problem typowo polski. Dotyczy on zarówno innych krajów UE, jak i USA. Paradoksalnie żyjemy w czasach, w których dostęp do wiedzy jest coraz łatwiejszy i powszechniejszy, ale nie przekłada się on na jej poziom. Wręcz przeciwnie. On się obniża, a towarzyszą temu kłopoty natury wychowawczej. W takiej sytuacji minister oświaty musi odpowiedzieć społeczeństwu na pytanie, co zamierza zrobić. Obecny resort, niestety, nie udzielił żadnej takiej odpowiedzi, i tu jest problem. Mówi się, co prawda, o wprowadzeniu w życie np. w reformie systemu akademickiego wzorów amerykańskich, ale nie poprzedzają tego żadne badania. Jednym słowem, robi się coś „na wariata”, na zasadzie: a jakoś to później będzie. Tak jest, niestety, także w wielu innych dziedzinach.