Reklama

Bugiem do Kodnia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Był 24 dzień czerwca, samo południe, gdy na wodach fosy przyległej do kodeńskiej bazyliki niespodziewanie pojawiły się cztery kajaki. W ten oto sposób dobiegła końca osobliwa pielgrzymka. Osobliwa, albowiem jej trasa wiodła korytem Bugu, ostatniej dzikiej rzeki Europy, wokół której niepodzielnie panuje przyroda, jawiąc się człowiekowi jako namacalny cud Boży.
Ponad 200-kilometrowy spływ rozpoczął się w Strzyżowie, niemal tuż za kościołem, gdzie łagodny brzeg umożliwia łatwe zwodowanie kajaków. Już po kilku chwilach staliśmy się uczestnikami wielkiego spektaklu natury. W preludium wystąpiły bajecznie ubarwione zimorodki, opalizując w słońcu egzotycznym jaskrawym błękitem. Obserwując je, zdawało się, że płyniemy pośród tropikalnych lasów, a to tylko polskie rubieże były.
Na żyznych hrubieszowskich ziemiach Bug z łatwością rzeźbi swe koryto i skrywa je przed światem pośród gęstwiny drzew porastających dosyć strome niedostępne brzegi. Płynie się tędy niczym rynną schowaną w ponurym wąwozie. Wszędy zwalone pnie, pozatapiane konary. Znaleźć miejsce na popas trudno, bo albo gęstwina zieleni, albo muł po kolana. Czasem tylko wiatr przywiewał zapach siana, dając znać, że gdzieś ponad nami ścielą się w słońcu łąki. Niski poziom rzeki poodsłaniał liczne wejścia do tajemniczych lochów. Niekiedy wyjrzał z nich bóbr, po czym w popłochu dawał nura w odmęty, a plusk czynił taki, jakoby głaz do wody wpadał. Kto płynął przodem, dostrzec mógł nawet wydry. Nasze najpiękniejsze, najbardziej bajkowe wspomnienie, to jednak widok sarny, matki z dwoma uroczymi koźlętami, spokojnie wędrującej po ukraińskim brzegu. Myślałem dotąd, że coś takiego zobaczyć można tylko w kreskówkach dla dzieci.
Jako że ze Strzyżowa wypłynęliśmy dość późnym popołudniem, przed nocą dopłynęliśmy tylko do Bereżnicy. Ks. Roman Karpowicz, który dobrze znał okolicę z konnych wypraw, wyznaczył na nocleg idealne do tego miejsce. Jak się później okazało, była to jedyna taka oaza na przestrzeni kilkunastu kilometrów. Wnet zapłonęło ognisko, przy którym zwykła herbata z blaszanego kubka smakowała niczym najprzedniejszy trunek.
Oficjalną pobudkę zgotował Ksiądz Roman o czwartej, ale już po trzeciej spać trudno było, gdyż doniosły świergot ptaków raptownie przerwał nocną ciszę. Rozpoczął się najtrudniejszy dzień naszej kajakowej pielgrzymki.
Po czternastu godzinach wiosłowania dotarliśmy do wsi Świerże. Liczne zakola sprawiły, że w okolicach Dorohuska ponad 6 godzin zajęło nam przepłynięcie odcinka, który pieszo pokonać można w nieco ponad godzinę. Z wielkim trudem powciągaliśmy kajaki na kilkumetrową skarpę, po czym zabraliśmy się do rozbijania namiotów. Nim zdołaliśmy to uczynić, ogarnął nas solidny deszcz. Na domiar złego, niektóre kajaki przeciekały, toteż nocą nie każdy mógł się cieszyć przytulnością swego śpiwora.
Po koszmarnie zimnej nocy nastał słoneczny ciepły poranek. Tym razem Ksiądz Roman obudził nas dopiero o szóstej, pokrzykując nad parującym kociołkiem z kiełbasą. Obok stały kubki ze świeżo zaparzoną herbatą i kromki chleba z masłem. Dzień zapowiadał się pięknie.
Za Świerżem Bug meandrował jeszcze bardziej niż przed Dorohuskiem, ale za to jego koryto poczęło się zwolna wyłaniać bardziej ku światu, ukazując przy tym piękną panoramę. Brzegi stawały się coraz bardziej przyjazne, a niekiedy przybierały postać piaszczystych łach. Przy najpiękniejszych robiliśmy krótkie przystanki na kąpiel i skromny posiłek. Ponad nami szybowały bociany, pomykały spłoszone czaple. Czasem ukazał się rzadki bocian czarny, a nawet osobliwej rzadkości czapla biała.
Iście rajską idyllę popsuł nam zator na rzece. Na jednym z ostrych zakrętów konary niesione prądem zaklinowały się, tworząc budzącą respekt solidną barykadę. Balansując na śliskich, na wpół zanurzonych kłodach, zaczęliśmy pojedynczo wyławiać kajaki i przeciągać je ponad drewnianym rumowiskiem. Pół godziny później spokojnie popłynęliśmy dalej. Za Wolą Uhruską wiatr coraz częściej przynosił żywiczne tchnienie nadbużańskich borów. Niekiedy lasy schodziły do samej rzeki, patrząc w lustro ze stromej piaszczystej skarpy.
Na trzeci nocleg stanęliśmy w Zbereżach. Jako, że była niedziela Ksiądz Roman odprawił wieczorem Mszę św. Za ołtarz posłużył trójpienny konar wierzby, całkiem niedawno ściętej przez bobry. Gdy nazajutrz wyruszyliśmy w dalszą drogę, wnet wyszły nam na spotkanie czarne burzowe chmury. Zdążyliśmy jednak znaleźć w miarę dogodne miejsce, aby się schronić przed nadciągającym żywiołem. Powiązaliśmy kajaki linami, kotwicząc je u podnóża potężnej skarpy. Nim runęły pierwsze gromy, ukryliśmy się w namiocie. Tylko Ksiądz Roman pozostał w kajaku. Okryty peleryną przycupnął pod jakimś krzakiem i trzymając się gałęzi odpierał ataki deszczu. Gdy grzmieć przestało, ruszył samotnie, bezszelestnie spływając z nurtem. Płynąc po cichutku natknął się na jelenie, które zeszły do wodopoju. Widok był ponoć urzekający.
Późnym wieczorem dotarliśmy w okolice Kuzawki, gdzie na piaszczystej plaży rozłożyliśmy obóz. Piach piszczał pod nogami jakoby nad brzegiem morza. Nurt Bugu przelewał się przez zwalony pień, czyniąc szum niczym górski potok. Gdy nadeszła noc, a ogień już przygasł, nagle pod białoruskim brzegiem jakby kto wodę wiosłem uderzył. Potem raz jeszcze potężny chlupot nas doszedł. Niechybnie na nocne łowy wyruszył tęgi sum.
Z Kuzawki do Kodnia jest całkiem blisko, dlatego też ostatniego dnia płynęliśmy bez pośpiechu, dając się nieść leniwym falom nurtu. Cisza na wodzie znów zaowocowała bajkowym widowiskiem. Ze dwadzieścia metrów od nas przepływała przez Bug dorodna sarna!
Im bliżej Kodnia, tym Bug stawał się szerszy i bardziej prosty. Wiatr marszczył rzekę, upodobniając ją do jeziora. Nagle doszły nas biegnące po wodzie odgłosy dzwonów. Brzmiały niezwykle nostalgicznie i tajemniczo zarazem. Mijaliśmy właśnie monaster w Jabłecznej.
Dwie godziny później mignęła nam w koronach drzew wieżyca kodeńskiej bazyliki, ale do celu było jeszcze daleko. Trzeba było bowiem opłynąć łukiem Kodeń, znaleźć się na wysokości klasztoru i wyszukać dogodne miejsce na wyciągnięcie kajaków. Brzegi Bugu i bazylikę dzieli spory dystans, dlatego też postanowiliśmy postąpić po kmicicowsku. Popłynęliśmy nieco za klasztor i odszukawszy ujście rzeczułki Kałamanka, zaczęliśmy się nią przedzierać ku bazylice. Kałamanka to właściwie strumyk. Rzeka jest płytka, wąska, kręta i bardzo zarośnięta, ale w końcu pojawił się przed nami dość szeroki czysty akwen. Była to fosa dochodząca niemal do samej świątyni. Do pokonania został już tylko jaz piętrzący wodę na rzeczce. Przeniesienie kajaków ponad zaporą poszło bardzo sprawnie, a po kilku minutach wiosłowania wyłoniła nam się zza drzew wspaniała bryła bazyliki. Na brzegu powitał nas napis „Wypłyńcie na głębię”…
Ojcowie oblaci byli jak zwykle bardzo gościnni. Niektórzy z nich dopytywali, w jaki sposób przybędziemy do Kodnia następnym razem, bo przecież pielgrzymowaliśmy już konno i pieszo, i kajakiem…
Finałowym akcentem naszej pielgrzymki była Msza św. odprawiona przez ks. Romana Karpowicza. Na koniec wszyscy pielgrzymi zgodnie orzekli, że to, co przeżyliśmy, śmiało zaliczyć można do największych życiowych przygód.
Jeszcze przez wiele dni, gdy tylko człek zamykał oczy, natychmiast jawił mu się meandrujący Bug, kojąc duszę, wyzwalając tęsknotę za prawdziwą Głębią.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2008-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Klinika Gemelli: stabilny stan zdrowia Ojca Świętego

2025-03-12 19:46

Vatican Media

Stan kliniczny Ojca Świętego, w ramach ogólnej złożoności jego stanu zdrowia, pozostał stabilny. Wykonane wczoraj prześwietlenie klatki piersiowej potwierdziło poprawę zaobserwowaną w poprzednich dniach - poinformowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej.

Więcej ...

Klinika Gemelli: spokojna noc Ojca Świętego

2025-03-12 08:46
Wierni modlą się pod Kliniką Gemelli, gdzie leczony jest papież Franciszek

PAP/EPA

Wierni modlą się pod Kliniką Gemelli, gdzie leczony jest papież Franciszek

Papież kontynuował dziś zalecone terapie. Stan zdrowia Ojca Świętego wydaje się stabilny i wykazuje lekką poprawę. Dziś nie było wizyt, aby Papież mógł poświęcić się modlitwie i rekolekcjom w Watykanie, w których brał udział za pośrednictwem połączenia wideo.

Więcej ...

Rekolekcje Kurii Rzymskiej: nadmierna aktywność ucieczką od tematu śmierci

2025-03-12 19:49

Vatican News

W siódmym rozważaniu podczas rekolekcji wielkopostnych dla Kurii Rzymskiej, o. Roberto Pasolini mówił m.in. o „iluzji nieśmiertelności”, którą proponuje współczesny świat, zachęcając do nadmiernej aktywności w wielu dziedzinach życia i odsuwania myśli o kresie życia i jego znaczeniu.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Włochy: 13-letni uczeń ukarany za odmowę korzystania z...

Wiadomości

Włochy: 13-letni uczeń ukarany za odmowę korzystania z...

Pozwólmy sobie na częstsze przyjmowanie znaków od Boga

Wiara

Pozwólmy sobie na częstsze przyjmowanie znaków od Boga

Po co wierze definicje i formuły?

Wiara

Po co wierze definicje i formuły?

Jak ks. Alojzy Orione pojmował świętość?

Święci i błogosławieni

Jak ks. Alojzy Orione pojmował świętość?

Ksiądz zamordowany w Środę Popielcową

Kościół

Ksiądz zamordowany w Środę Popielcową

Zmarł ks. Marek Mekwiński. Kapłan zasłabł podczas...

Niedziela Wrocławska

Zmarł ks. Marek Mekwiński. Kapłan zasłabł podczas...

Oświadczenie ks. Michała Olszewskiego: Profeto kończy...

Kościół

Oświadczenie ks. Michała Olszewskiego: Profeto kończy...

Kanada: To kłamstwo wywołało antykościelną nagonkę....

Wiadomości

Kanada: To kłamstwo wywołało antykościelną nagonkę....

Czy możemy być pewni, że nasze modlitwy nie trafiają w...

Wiara

Czy możemy być pewni, że nasze modlitwy nie trafiają w...