Okres Wielkiego Postu jest czasem podejmowania pobożnych praktyk
modlitwy, postu i jałmużny. Dobrze więc przypomnieć sobie kilka zasadniczych
prawd na ich temat, aby umieć uzasadnić to, co podejmujemy dla ożywienia
naszej więzi z Panem Bogiem i bliźnimi. Praktyki te są znane w większości
tradycji religijnych i wszędzie odgrywają ważną rolę. Jesteśmy świadomi,
że każda z nich sama w sobie nie jest oczywista. Wielu spośród nas
przeżywa permanentne trudności w ich podjęciu z pożytkiem dla siebie.
Modlitwa, ani post (o którym pisaliśmy już w poprzednim
numerze), ani jałmużna nie wypływają spontanicznie z naszego wnętrza.
Dzieje się tak dlatego, że nie odpowiadają one na żadną naturalną
potrzebę człowieka. Bo na jaką naturalną potrzebę odpowiadałaby jałmużna?
Bóg nie jest częścią natury. Jeśli więc modlimy się, pościmy, czy
z racji religijnych dajemy jałmużnę, odwołujemy się do innego porządku,
w którym zasadniczą rolę odgrywa wiara.
Stary Testament pokazuje nam wielką wartość jałmużny.
W Księdze Tobiasza czytamy: "Nie odwracaj twarzy od żadnego biedaka,
a nie odwróci się od ciebie oblicze Boga. Jak ci tylko starczy, według
twojej zasobności dawaj z niej jałmużnę. Będziesz miał mało - daj
mniej, ale nie wzbraniaj się dawać jałmużny nawet z niewielkiej własności. (
...) Ze wszystkiego, co ci zbywa, dawaj jałmużnę, a oko twoje niech
nie będzie skąpe, gdy ją dajesz" (Tb 4, 7-11.15 n). Z kolei Syrach
w swoich mądrościach poucza: "kto świadczy dobrodziejstwa, przynosi
ofiary z najczystszej mąki, a kto daje jałmużnę, składa ofiarę uwielbienia" (
Syr 35, 2). W kontekście tych i następnych słów mądrości Syracha,
Izraelita był przeświadczony, iż dar złożony ubogiemu miał wartość
ofiary składanej Bogu. Co więcej, przekazany dar miał też moc uwalniania
od śmierci i oczyszczenia z grzechu oraz był warunkiem błogosławieństwa
Jahwe, a także zabezpieczał darującego przed niedostatkiem. Stąd
odmowa złożenia jałmużny miała grozić przekleństwem. Dodać jednak
należy, iż przeciętny Izraelita nie czynił tego bezinteresownie.
Spodziewał się bowiem, że pewnego dnia ów obdarowany przez niego
ubogi będzie miał z czego oddać, albo co więcej, odda za niego sam
Bóg.
Nowy Testament zmienił nieco spojrzenie na kwestię jałmużny.
Pan Jezus także namawiał do jej praktykowania, ale z tą różnicą,
że żądał od swoich uczniów, by czynili to bez ostentacji i oczekiwania
na jakąkolwiek zapłatę. Miał to być dar bezinteresowny. Jednocześnie
Jezus przypominał, by przekazywać innym, znajdującym się w potrzebie,
także dary niematerialne. Tym samym pouczał, że w okazywaniu sobie
wzajemnej miłości i miłosierdzia sam akt darowania czegoś materialnego
nie jest momentem najważniejszym. Czasami bywa tak, że w jakiejś
wspólnocie znajdują się osoby biedne, które chociaż nie dają dóbr
materialnych, także przekazują jałmużnę. Tutaj można przytoczyć słowa
św. Augustyna: "Jeśli masz w sercu miłosierdzie, Bóg przyjmie twoją
jałmużnę, nawet choćbyś nie dał swoją ręką". I tak bywa w rzeczywistości,
że zainteresowanie się samą osobą potrzebującą, poznanie jej potrzeb
może mieć większą wartość od jednorazowego daru materialnego. Najważniejsze,
by postawa chrześcijanina udzielającego pomocy była przepełniona
miłością i życzliwością. Nie może ona jednak być naiwną, tzn. trzeba
mieć oczy szeroko otwarte na osoby nadużywające dobroczynności, zwłaszcza
tej w wymiarze materialnym; niekiedy niektórzy "pauperes" wyrzucają
otrzymany chleb, spodziewając się czegoś innego, np. pieniędzy. Tymczasem
jałmużna jest wyrazem więzi braterstwa. Dlatego w swojej czujności
należy uważać, by nie dać się wykorzystać przez leni żerujących na
słabościach ludzkiej psychiki i naszej religijności. Oni nie przyznają
się do braterstwa z nami. Oni nas potrzebują, aby nas wykorzystać.
Chyba tak było również i w czasach Pana Jezusa. Poza tym nie można
zapomnieć, że jałmużna zawsze musi być naszym dobrowolnym wyborem
a nie odpowiedzią na wyrzuty sumienia. Dlatego dojrzały chrześcijanin
wie, że czynienie dobra niesie ze sobą odpowiedzialność za obdarowywaną
osobę. Już w II wieku wyznawcy Chrystusa byli zdania: "Niech się
spoci jałmużna w ręku twym, zanim rozeznasz, komu masz ją dać" (Didache)
.
Pan Jezus nie uczynił z jałmużny warunku zbawienia. Jest
nim natomiast przykazanie miłości bliźniego, które czasem może wymagać
od nas pomocy w stosunku do osób potrzebujących, niekiedy także i
tej materialnej. Osoba naprawdę biedna ucieszy się także z uśmiechu
czy życzliwego słowa. Będzie to dla niej znak, że wciąż jest uznawana
za kogoś zasługującego na życzliwość i szacunek. A to czasami więcej
znaczy, niż dany "z łaski", może z wyrzutów sumienia mały grosz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu