Reklama

Śp. ks. Tadeusz Bereza

Kapłan z Tarnogóry

Niedziela lubelska 33/2008

„Wyrażam z całego serca Bogu wdzięczność za życie, wiarę świętą katolicką oraz kapłaństwo Chrystusowe - napisał w jedynym zachowanym po nim testamencie z 1977 r. - Nie posiadam żadnych w tej chwili oszczędności, w żadnej postaci. Ulokowałem je w inwestycjach parafialnych parafii, na których pracowałem. Jestem przekonany, że wolne od dewaluacji będą mi skarbem w wieczności”.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Był zawsze życzliwy. Widać było, że to dobry człowiek” - wspomina wielokrotne wizyty śp. ks. Berezy kościelny z parafii w Tarnogórze Krzysztof Cichosz. Dla wielu zmarły w wieku 84 lat kapłan był autorytetem, do którego można było zwracać się po radę. Świadczy o tym choćby kilkadziesiąt listów, znalezionych przez rodzinę po śmierci księdza, których już nie zdołał rozesłać, a które zawierały odpowiedzi na różne problemy mieszkańców okolicznych parafii. „Ludzie cieszyli się, że mają po nim chociaż taką ostatnią pamiątkę - mówi siostra księdza, Alfreda Miszczak. - Zawsze potrafił słowem wydobyć to, co w danej sprawie było najważniejsze. Tak jak w swoich kazaniach, które były rzeczowe, konkretne, prosto wyjaśniające jak rozumieć Słowo Boże w codziennym życiu”.
Śp. ks. Tadeusz Bereza urodził się w 1924 r. w Ostrówku, w rodzinie rolników Marianny i Jana Berezy. Był najstarszym z trojga rodzeństwa, miał dwie siostry - Alfredę i Helenę. W 1938 r. ukończył siedem klas w szkole powszechnej w Tarnogórze. „W tym czasie bardzo często, już od I Komunii św., służył do Mszy św., często też chodził na Msze w dni powszednie, co przy odległości wynoszącej pięć kilometrów od naszego domu do kościoła nie było łatwe dla małego chłopca. Do domu od proboszcza z Tarnogóry przynosił pismo «Rycerz Niepokalanej» - wspomina młodsza o dwa lata siostra Alfreda. - Już wtedy lubił powtarzać kazania, które wcześniej usłyszał w kościele”. Kiedy ukończył szkołę, mając piętnaście lat pojechał do Niepokalanowa, ponieważ chciał zostać zakonnikiem. Był sierpień 1939 r. „Obie z siostrą rozpaczałyśmy, że odchodzi” - wspomina pani Alfreda. Wkrótce jednak wybuchła wojna i Tadeusz nieoczekiwanie wrócił. „Dwa tygodnie szedł ukrywając się nocą. Mówił, że o. Kolbe kazał mu wracać, bo będzie bardziej potrzebny u siebie, w rodzinie” - wspomina siostra. Ponieważ był rosły, wysoki, dostał wezwanie na przymusowe roboty do Niemiec. Nie pojechał, ale co jakiś czas musiał ukrywać się w kryjówce wykopanej pod sianem w stodole rodziców. Jednocześnie, jeśli było to możliwe, uczęszczał na korepetycje do państwa Kos w Izbicy. Kiedy skończyła się wojna, poszedł do liceum w Tarnogórze, a potem do słynnej szkoły Vetterów w Lublinie, gdzie zrobił maturę. Jednak powołanie cały czas w nim żyło. „Miał bardzo dobry przykład rodziców. Widział, jak w czasie wojny ukrywali ks. Forysia z Wirkowic wraz z jego siostrą i bratem, kiedy ich wysiedlono. Jak chowali przed Niemcami ks. Glapińskiego” - wspomina siostra.
Do seminarium w Lublinie wstąpił w 1947 r. Po święceniach pierwszą parafią były Fajsławice, gdzie przez kilka lat był wikariuszem. Następnie był wikariuszem w Nałęczowie. W 1961 r. został proboszczem w Brzeźnicy Książęcej, gdzie wybudował plebanię. Zastał tam wybudowany na początku XX wieku kościół, któremu brakowało wyposażenia. Zakupił więc ołtarz, a później dzwony do wybudowanej dzwonnicy. Tam też przeżywał chwile grozy. „Wtedy na kościoły i plebanie napadali rabusie. Ksiądz miał umówionych ludzi, którzy w razie zagrożenia mieli mu pomóc. Kiedyś przeżył noc grozy. Najpierw głuche telefony, w ten sposób złodzieje sprawdzali, czy plebania jest pusta, potem natarczywe dzwonienie do drzwi. Z okna zobaczył dwoje ludzi z zasłoniętymi twarzami. Zadzwonił po pomoc i sąsiedzi przyjechali na traktorach. Nawet udało się złapać niedoszłych rabusiów” - opowiada pani Alfreda. Także w innych okolicznościach ks. Bereza musiał zachować zimną krew. W Brzeźnicy często nachodzili go funkcjonariusze SB. Najpierw namawiali, aby zrezygnował z kapłaństwa i wstąpił w ich szeregi na tzw. intratną posadę. Wymieniali nazwiska tych księży, których udało im się zwerbować. „Nie dołączę do pijaka i łajdaka” - odpowiedział ks. T. Bereza. Później przeszedł przez etap zastraszania. Nie poddał się. „Ty masz chyba kogoś wysoko postawionego” - komentowali jego niezłomny upór funkcjonariusze. „I to bardzo” - odpowiadał z głęboką wiarą młody proboszcz.
Od końca lat 60-tych do 1983 r. był proboszczem w Kamionce k. Lubartowa. Tam zajął się m.in. wymianą przeciekającego dachu na kościele. W czasach, gdy nie można było niczego kupić, a szczególnie jeśli próbowało się kupić cokolwiek z przeznaczeniem na cele religijne, był to prawdziwy wyczyn. Tam też wybudował duży dom parafialny z mieszkaniem dla wikariuszy oraz kaplice w Syrach i w Nowodworze. Gdy rozpoczął budowę kaplicy w Nowodworze, wiosną 1983 r. dostał nominację na dziekana w Bychawie. Wówczas pod jego opieką znajdował się ojciec, który po śmierci żony chciał być z synem-księdzem. „Pomagał mu, czy to pilnując budowy, czy robiąc zakupy żywności dla robotników” - wspomina Alfreda Miszczak. Ks. Bereza także w Bychawie zaangażował się w budowę kaplic: w 1987 r. powstały w Kolonii Gałęzów i w Zaraszowie. Ponadto wykończył budowę budynku parafialnego, który zastał w stanie surowym. Ponieważ uznał, że dom jest za duży jak na jego potrzeby, jedno skrzydło - parter i I piętro przeznaczył na liceum. Jednocześnie gruntownie wyremontował stary dom parafialny. Przeznaczył go na siedzibę Zgromadzenia Sióstr Albertynek i schronisko dla kobiet. Kolejnym jego krokiem była rozbudowa kościoła, który nie mógł pomieścić wiernych. W części podziemnej zrobił kaplicę cmentarną.
Kiedy w 1997 r. na emeryturę przeszedł abp Bolesław Pylak, jego wieloletni kolega, wtedy także ks. Bereza postanowił zrezygnować z funkcji dziekana. W Bychawie mieszkał jeszcze dwa lata jako rezydent. Następnie zamieszkał w Tuligłowach u sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny, gdzie był kapelanem. Potem został mianowany ojcem duchownym kapłanów dekanatu krasnystawskiego i chełmskiego. Do 2005 r. uczył jeszcze religii w zakładzie leczniczo-wychowawczym w Tuligłowach.
Śp. ks. Tadeusz Bereza pozostał w pamięci jako osoba skromna. Nie miał nawet własnego samochodu, korzystając co najwyżej z pomocy parafian i rodziny. „Na kilka lat przed śmiercią, a był już po trzech zawałach, postanowił sobie przypomnieć swoje dzieciństwo. Obszedł wszystkie młodzieńcze zakątki, odwiedzał poprzednich parafian, zaprzyjaźnionych znajomych” - opowiada pani Alfreda. Jedną z cenniejszych pamiątek, jaka po nim została rodzinie, jest list gratulacyjny z 2001 r. od Jana Pawła II z okazji 50-lecia kapłaństwa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2008-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Parafia w Lądku: Mija rok od powodzi, a my wciąż nie możemy się pozbierać

2025-12-27 20:42
Powódź zdewastowała m.in. parafialny kościół i salki

Parafia pw. Narodzenia NMP w Lądku-Zdroju

Powódź zdewastowała m.in. parafialny kościół i salki

- Zwracam się do Was z błaganiem o pomoc w obliczu dramatu, który dotknął nasz rejon. Rok temu powódź, jakiej nie znała historia naszego miasta, zdewastowała ogromną część Lądku-Zdroju, w tym nasz parafialny kościół i SALKI - napisał na portalu zbiórkowym proboszcz parafii pw. Narodzenia NMP w Lądku-Zdroju. Mimo zapewnień rządu o wsparciu powodzian i upływu kilkunastu miesięcy, skutki powodzi odczuwane są do dziś i potrzebna jest pomoc.

Więcej ...

Dziś kończy się Rok Jubileuszowy w Kościołach partykularnych

2025-12-28 09:41
Zamknięcie Drzwi Świętych w Bazylikach Papieskich

Vatican Media

Zamknięcie Drzwi Świętych w Bazylikach Papieskich

W niedzielę 28 grudnia 2025 r. kończy się Rok Jubileuszowy w Kościołach partykularnych, zgodnie z bullą Papieża Franciszka – przypomina Vatican News. W tym dniu „należy zatroszczyć się o to, aby Lud Boży mógł przyjąć z pełnym udziałem zarówno głoszenie nadziei łaski Bożej, jak i znaki potwierdzające jej skuteczność”, czytamy w bulli (Spes non confundit, 6).

Więcej ...

Abp Galbas w sprawie migracji: potrzeba zdrowych, jasnych i czytelnych zasad

2025-12-28 18:37
Abp Adrian Galbas

Archidiecezja Warszawska

Abp Adrian Galbas

W podejmowaniu tej kwestii potrzebny jest spokój i długomyślność, tak, by unikać dwóch skrajności - z jednej strony: nikogo nie przyjmujemy, z drugiej: przyjmujemy wszystkich bez jakichkolwiek zasad. Zasady muszą być jasne i czytelne - wskazał w rozmowie z Polskfir.fr metropolita warszawski abp Adrian Galbas.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Kraków: wiadomo, kto będzie osobistym sekretarzem kard....

Kościół

Kraków: wiadomo, kto będzie osobistym sekretarzem kard....

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Niedziela Kielecka

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Największą miłością jest cierpliwe trwanie przy kimś,...

Wiara

Największą miłością jest cierpliwe trwanie przy kimś,...

Francja: Nie żyje słynna aktorka Brigitte Bardot

Wiadomości

Francja: Nie żyje słynna aktorka Brigitte Bardot

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Kościół

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Nowenna do Świętej Rodziny

Wiara

Nowenna do Świętej Rodziny

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Wiara

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Kalendarz Adwentowy: Wdzięczność, która oddaje wszystko

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Wdzięczność, która oddaje wszystko

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2025 roku