Świdnicki Dzień Trzeźwości na świdnickim Rynku, 21 czerwca. Na Rynku scena, młodzież z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży z Osiedla Młodych przedstawia dramę. Jej temat przewodni: potrzeba miłości. „Trędowaty, bo nie kochany” - jedna z dziewcząt pokazuje napis tej treści. Drama przykuwa uwagę rozedrganego Rynku: młodzieży, starszych wiekiem, także różnej maści opryszków. Każdy chce być kochany. Co zostanie z przesłania dramy w sercach oglądających?
Świdnicki Dzień Trzeźwości wymyślił ks. Marek Zołoteńki (obecnie pracuje w jednej z wałbrzyskich parafii). Był przerażony, że imprezy publiczne zamieniają się pod koniec w imprezy alkoholowe. Dziś widzi, że warto byłoby zmienić nazwę, bo obecna - Świdnicki Dzień Trzeźwości - jest zbyt dosłowna, ale ma już tradycję. W innych miastach regionu wałbrzysko-świdnickiego podobne imprezy noszą nazwę „Sygnał Wolności”. Ja, wrocławianin, niewiele o nich wiem, a warto. Rozmawiamy z ks. Zołoteńkim w kawiarnianym ogródku (obok, na scenie, występują akurat „Trebunie Tutki”) m.in. o tym, jak zacząć bronić młode pokolenie przed pazernością wielkich browarów. Atakują poprzez nachalne reklamy, podczas Mistrzostw Euro w wielu miastach stanęły specjalne namioty piwne, w których ustawiono telewizory. Namioty, jak można się domyślić, postawiły koncerny piwne. Wcześniej piwo lało się strumieniami podczas juwenaliów - studentów we Wrocławiu trzeba było wyciągać z fontanny w Rynku, zniszczyli cudzy samochód, próbowali przewrócić tramwaj. Byli pijani w sztok.
- Wielkie koncerny alkoholowe przypuściły atak na młode pokolenie Polaków - mówi smutno ks. Zołoteńki. - Mówił o tym podczas Mszy św., którą zainaugurowaliśmy tegoroczny Świdnicki Dzień Trzeźwości, ks. Piotr Kulbacki, krajowy moderator Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.
- Ale zakonnicy też pili i warzyli kiedyś piwo - próbuje zbić nas z pantałyku młoda kobieta, która nagle wtrąciła się do rozmowy.
- Tak, bo woda była tak fatalnej jakości, że tylko picie piwa, które było wtedy niskoprocentowym napitkiem i miało często konsystencję zupy, chroniło przed chorobami - próbuję tłumaczyć.
Niewiasta nie daje się przekonać. Najwyraźniej nie widzi problemu - młodych ludzi leżących pijanych na ławkach, bijatyk, nie słucha radia ani nie ogląda wiadomości TV, w których raz po raz jest mowa o zakatowanych dzieciach w rodzinach, w których alkohol to gość codzienny, ani nie była świadkiem pijaństwa w biały dzień w miejscach publicznych. Głupota naszej przypadkowej rozmówczyni? Niewiedza? Ograniczenie umysłowe? A może... celowe działanie?
- Sam pan widzi, jak bardzo potrzebne są takie działania, jak „Sygnał Wolności”. Mam nadzieję, że ludzie obudzają się w parafiach, zaczną działać, bić na alarm. Nie ma nic gorszego, jak obojętność, bo problem jest, i nie łudźmy się, że koncerny zrezygnują z zabiegania o konsumenckie dusze - mówi ks. Zołoteńki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



