Andrzej Tarwid: - Mija pięć lat od śmierci Jana Pawła II. Jak Pan zapamiętał dzień 2 kwietnia 2005 r.?
Andrea Tornielli: - Rano poszedłem do redakcji mojej gazety „Il Giornale”, której siedziba mieści się w Mediolanie. Napisałem artykuł, a zaraz potem pojechałem na lotnisko, skąd wyleciałem do Rzymu. Bezpośrednio po wylądowaniu udałem się do biura prasowego Stolicy Apostolskiej. Był tam tłum dziennikarzy. Wszyscy wiedzieli, że Ojciec Święty jest bardzo słaby i w każdej chwili może umrzeć. Tego dnia w oczach wielu kolegów widziałem łzy.
- W Polsce w chwilę po śmierci Jana Pawła II ludzie masowo zaczęli wychodzić z domów. Modlili się w kościołach, na placach i ulicach. Naukowcy, którzy obserwowali to zjawisko, zaczęli mówić o „pokoleniu JP2”. Czy we Włoszech także można mówić o papieskim pokoleniu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Reakcja na śmierć Jana Pawła II była podobna, również bardzo wielu Włochów modliło się. Plac św. Piotra był np. miejscem takiej spontanicznej i masowej modlitwy. A także okrzyków: „Santo Subito”.
Jeżeli zaś chodzi o samo określenie „pokolenie JP2”, to nikt we Włoszech tak nie mówił. I myślę, że nie powinno się tak twierdzić ani w odniesieniu do jednego pokolenia, ani jednej generacji czy też jednej grupy. Przecież Karol Wojtyła był papieżem przez 27 lat i przez wszystkie te lata wychowywał ludzi w wierze. Tak więc, moim zdaniem, trafniej byłoby, gdybyśmy używali liczby mnogiej i mówili „o pokoleniach JP2”.
- Podobne głosy pojawiły się także w polskich dyskusjach, ale teraz proponuję wrócić do samego początku pontyfikatu. Proszę powiedzieć, jak we Włoszech odebraliście wybór Karola Wojtyły na papieża?
- Wśród Włochów odczuwalny był powiew świeżości. Był to bowiem Papież „z dalekiego kraju”. Mało tego, przecież Karol Wojtyła przyjechał zza żelaznej kurtyny, o której niewiele wiedzieliśmy, ale to właśnie rodziło dodatkowe zainteresowanie. Nie bez znaczenia był również fakt, że Jan Paweł II był bardzo młody w stosunku do swoich poprzedników.
- A jak odebraliście nauczanie Papieża „z dalekiego kraju”?
- Jeżeli chodzi o papieskie katechezy, to Jan Paweł II ukazywał w nich przede wszystkim głęboką wiarę. Powiedziałbym nawet wiarę wcieloną, która była obecna w historii Kościoła i historii ludzkości. Myślę, że to wszystko można by nazwać swoistym DNA mojego pokolenia, którego większość życia przypadła na pontyfikat Jana Pawła II. Ale, jak powiedziałem, nie tylko mojego, lecz również tych wszystkich osób, które z uwagą słuchały jego nauk.
- Jako dziennikarz brał Pan udział w wielu pielgrzymkach Ojca Świętego do różnych krajów. Ponadto kilkakrotnie miał Pan okazję osobiście spotkać się z nim. Co z tych obserwacji i spotkań najbardziej zostało Panu w pamięci?
Reklama
- W trakcie pielgrzymek, ale również obserwując jego posługę w Watykanie, najbardziej uderzał mnie sposób, w jaki Papież zanurzał się w modlitwie. To było coś niezwykłego, ponieważ Jan Paweł II w każdym momencie swojej posługi umiał modlić się do Pana Boga. Sądzę że ta cecha powodowała, iż nawet niewierzący musieli uznać w nim człowieka Boga.
Jeżeli zaś chodzi o osobiste spotkania, to było ich raptem kilka. Niemniej za każdym razem - nawet gdy Papież był już bardzo chory - miał on zdolność uważnego patrzenia i słuchania. Zaskakiwał również swoim poczuciem humoru. Kiedy podczas jednego ze spotkań pokazano mu książkę, jaką napisałem o Pawle VI, Jan Paweł II z uśmiechem powiedział: „I tyś to wszystko sam napisał?”.
- Jest Pan autorem kilku książek, które przybliżają dzieje papiestwa. Co z perspektywy zawodowego watykanisty stanowi klucz do zrozumienia pontyfikatu Jana Pawła II?
- Według mnie, kluczem tym jest pierwsza encyklika „Redemptor hominis”. W dokumencie tym Papież bardzo mocno podkreśla, że Chrystus jako Odkupiciel człowieka na nowo musi być głoszony w Europie. Szczególnie w Europie Zachodniej, która wyzbywa się chrześcijańskich korzeni. Inny akcent w tej encyklice podkreśla - że drogą Kościoła jest człowiek. Niejednokrotnie jest to człowiek cierpiący, mający swoje problemy. I to właśnie jemu ma być głoszona dobra nowina o Jezusie Chrystusie Zbawicielu.
- Tymczasem młodzi ludzie na Starym Kontynencie zamiast opiekować się swoimi rodzicami, wolą jechać na wakacje. Z czego to wynika, że dzisiaj ludzi starszych tak łatwo spycha się na margines?
- To jest typowe dla szalonego społeczeństwa zachodniego, które chce pokazywać człowieka jedynie wtedy, kiedy on się dobrze czuje. Kiedy jest piękny i kiedy go nic przykrego nie dotyka.
- To postawa hedonistyczna, ale czy to od razu szaleństwo?
Reklama
- Tak uważam, ponieważ współczesne europejskie społeczeństwo chce wyeliminować ze sfery publicznej i prywatnej cierpienie oraz śmierć. I właśnie dlatego jest szalone, bo tego nie da się wyeliminować. Przecież prędzej czy później każdego z nas dotyka cierpienie i śmierć.
- O Europie generalnie chyba można powiedzieć, że kiedyś nie bardzo chciała się otworzyć na nauczanie Jana Pawła II, a teraz na nauki Benedykta XVI. Dlaczego?
- Faktem jest, że Europa, która ma korzenie chrześcijańskie, dzisiaj zamyka się na chrześcijaństwo. Wydaje mi się jednak, że kluczem do zrozumienia obecnej sytuacji nie jest pytanie: Dlaczego Europa zamyka się na chrześcijaństwo?, ale: Jakie świadectwo dają dzisiaj sami chrześcijanie żyjący w tej Europie? I na to pytanie każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć.
- W książce „Santo Subito” opisuje Pan wiele nieznanych tajemnic związanych z Janem Pawłem II. Jak to możliwe, skoro opublikowano już tak wiele książek o polskim Papieżu, a jego pontyfikat nazywany był pierwszym pontyfikatem medialnym?
- To, że wiele z tajemnic związanych z życiem Jana Pawła II zostało odkrytych po jego śmierci, jest rzeczą naturalną. Wynika to z tego, że rozpoczęty proces beatyfikacyjny niejako zmusił pewne osoby, aby dały swoje świadectwo o Papieżu. Wcześniej ludzie ci nie chcieli o tym mówić. A niektórzy z nich uważali nawet, że nie można było tego mówić.
- Jak więc udało się Panu namówić te osoby do zwierzeń?
Reklama
- Przyznam, że nie było to łatwe. W wielu przypadkach pomogła mi osobista znajomość, a nawet przyjaźń z tymi osobami. Lecz nawet wówczas nie było prosto namówić je, aby zwierzyły się ze swoich najgłębszych przeżyć.
- Jakie świadectwa zrobiły na Panu największe wrażenie?
- Szczególnie poruszyły mnie dwie historie. Pierwsza dotyczy śmiertelnie chorego miliardera z USA, który pragnął zobaczyć Papieża. Człowiek ten wziął udział w prywatnej Mszy św. w Castel Gandolfo. Chociaż był niewierzący, to przyjął Komunię św. z niewiedzy. Sekretarz Papieża bardzo się wtedy zdenerwował, lecz po jakimś czasie do Watykanu przyszła informacja, że ten niewierzący człowiek całkowicie wyzdrowiał. Druga historia dotyczy uzdrowienia synka mojej koleżanki po fachu. Dziecko to chorowało na zakażenie krwi. Zostało uzdrowione po tym, jak Papież uścisnął mu rękę. Kiedy o obu tych zdarzeniach opowiedziano Janowi Pawłowi II, stwierdził on, że to nie jest jego zasługa, lecz taki był plan Boga.
- Czy dużo może być jeszcze podobnych świadectw?
- Z tego, co wiem, to kolejne świadectwa co rusz dochodzą do Watykanu. Nie dziwi mnie to, bo przecież życie Jana Pawła II było nadzwyczajne. Dlatego myślę, że możemy się spodziewać jeszcze wielu książek opowiadających o tajemnicach polskiego Papieża.
- A jaki aspekt samego pontyfikatu wymaga szczególnego zbadania?
Reklama
- Wydaje mi się, że cały ten pontyfikat musi być przestudiowany. Po pierwsze dlatego, że są archiwa, które nie zostały otwarte. Jest więc bardzo wiele pism, które trzeba zanalizować. Po drugie, wydaje mi się, że trzeba na nowo odkryć Jana Pawła II jako wikariusza Chrystusa. Proszę bowiem zauważyć, że znane są biografie, które decyzje Papieża odczytują w kluczu wyborów politycznych. A moim zdaniem, nie można ich w pełni zrozumieć, jeśli nie uwzględni się faktu, że Jan Paweł II przede wszystkim był wikariuszem Chrystusa.
- Chyba właśnie w kluczu decyzji politycznych pojawiają się również informacje, że np. Jan Paweł II chciał zrezygnować z bycia papieżem. Pan pisze coś innego…
-...ta wiadomość pojawiła się, ponieważ został opublikowany list, w którym Papież napisał, że podałby się do dymisji w przypadku choroby uniemożliwiającej mu sprawowanie urzędu Piotrowego.
Watykaniści wiedzą jednak, że już Paweł VI napisał podobny list. I to w tamtym dokumencie padło stwierdzenie, że nie można zrezygnować z uniwersalnego ojcostwa, a papież jest ojcem wszystkich ludzi. Dlatego też Jan Paweł II nie podał się do dymisji, mimo że bardzo cierpiał.
- Cierpienie Papieża mogliśmy obserwować aż do końca. Co Ojciec Święty chciał poprzez to pokazać?
- Uważam, że właśnie przez swoje cierpienie Jan Paweł II przypomniał nam, że jest to ważny aspekt ludzkiej egzystencji, który nie powinien być chowany. Papież udowodnił, że człowiek stary i schorowany zachowuje swoją godność i wielkość nawet wtedy, kiedy cierpi.
Myślę również, że w tym cierpieniu była zawarta również moc ewangelizacyjna. Proszę sobie bowiem przypomnieć, że ten Papież, który w pierwszych latach swojego pontyfikatu poruszał pastorałem jakby walcząc z komunizmem, pod koniec swojego życia ukazał, że to on jest tym ukrzyżowanym. Wydaje mi się, że to jeszcze bardziej przemawiało do tych wszystkich, którzy go obserwowali.