Tych ludzi nie trzeba o nic pytać. Ich twarze, poszarzałe od ogromu nagłego nieszczęścia, są jak karty otwartej księgi, na których wypisany jest dramat. Z reklamówką, w której mieści się cały dobytek, z chustką do nosa - nieodzowną towarzyszką zbierającą niekończące się łzy, spoglądają w niebo. Żeby wreszcie przestało padać, żeby jak najszybciej wrócić do domów…
Jak nie pomóc?!
Reklama
„Serdeczna Matko, opiekunko ludzi, niech Cię płacz sierot do litości wzbudzi…”. W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła w niebo wzbija się błagalny śpiew mieszkańców zalanej Lubelszczyzny. W Rogowie, jednej z niewielu ocalałych wsi w nadwiślańskiej gminie Wilków, schronienie znalazły setki osób. U rodziny, znajomych, w zamienionej na tymczasowe mieszkanie szkole, czy u obcych, ale jakże bliskich ludzi, zatrzymali się starcy, dorośli, dzieci. Uciekając przed wielką wodą, nie zabrali z sobą nic. Żywioł zabrał im wszystko: domy, niedawno obsadzone pola, kwitnące sady… Ale dzięki ludziom dobrej woli nie zdołał zagasić nikłego płomienia nadziei.
„Jak nie pomóc? My byśmy byli bez serca, jak byśmy nie pomogli” - mówią ci, których ominęło nieszczęście. I chociaż dzień wcześniej nad suchym lądem przeszedł grad, niszcząc zieleniące się chmielniki i młode pędy malin, mieszkańcy Rogowa i okolic mówią zgodnie: „Mamy domy i rodziny. To jest najważniejsze. A oni nic…”. Ogrom ludzkich tragedii i niewyobrażalna skala zniszczeń nie pozwala skupiać się na własnych problemach, ale mobilizuje do pomocy innym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Serce się kraje
„U mnie w domu zatrzymało się 9 osób z zalanych wsi - mówi ze łzami w oczach pani Janina. - Przyszli w tym, co mieli na sobie. Wśród nich chłopczyk, który za tydzień miał pójść do Pierwszej Komunii św., i schorowana matka. Wydostali się z zalanego domu przez okno, przepłynęli skleconą na szybko tratwą, przemoczeni, zziębnięci… Jeść nie mogą, wciąż mówią o tym, co się stało, aż się serce kraje”.
„A u nas był wczoraj kuzyn, który znalazł schronienie w szkole. Opowiadał, jak woda się podnosiła, jak musieli uciekać. Jeden wielki płacz. Dopiero później pomyśleliśmy, że przecież on nie ma nic, tylko tyle, co na sobie. Dziś przynieśliśmy dla niego nowe ubrania” - dodaje sąsiadka. Stojąca obok niej kobieta nie przestaje płakać. „Moja córka tyle co dom pobudowała. Tak się cieszyli. Nowy dom, nowe meble. Nawet plazmę kupili. A teraz woda pod sufitem, zniszczyła wszystko. Napór był tak silny, że popękały plastikowe okna. A ja zostawiłam kurczaki na strychu, teraz do nich nie można dojechać. Nie potopiły się, to z głodu pozdychają” - mówi, ocierając łzy.
„U nas ludzie mają dobre serca. Córka jednej pani pracuje, to z jej firmy od razu się poskładali i trochę potrzebnych rzeczy przywieźli. Żeby choć swoją kołdrę miała” - mówi pani Leokadia.
Siła modlitwy
Reklama
Na szkolnym placu gwarno. W przygotowanym naprędce magazynie przybywa darów: wody pitnej, żywności, środków czystości, pościeli, ubrań… Do Rogowa i innych miejscowości na Powiślu, gdzie powstały sztaby kryzysowe i punkty pomocy, wciąż dojeżdżają samochody. Caritas, Centrum Duszpasterstwa Młodzieży, PCK, firmy i prywatne osoby - wciąż dowożą potrzebne rzeczy. I chociaż kawałek podłogi w szkolnej sali czy podana z uśmiechem zgrzewka wody mineralnej nie naprawią niewyobrażalnych szkód, to jednak mogą uleczyć popękane serca.
Skąd w ludziach taka siła, że mimo ogromu nieszczęścia nie złamują się, ale pomagają sobie nawzajem? „Ta siła to z modlitwy. Jak już jest mi bardzo ciężko, wzdycham: Jezu, ufam Tobie. I daję radę” - mówi z przekonaniem pani Janina. Chwilę wcześniej była na Mszy św., sprawowanej na szkolnym boisku przez abp. Józefa Życińskiego.
Nikt nie jest sam
Mieszkańcy Rogowa i ich niespodziewani goście ramię w ramię trwają na modlitwie. „Do kogóż mamy wzdychać nędzne dziatki, tylko do Ciebie, ukochanej Matki…” - śpiewają podczas polowej Mszy św. Kościół w Wilkowie zalany, chłopcom cudem jakimś udało się na pontonach wywieźć kilka przemoczonych ornatów i naczyń liturgicznych.
„Nie jesteście sierotami - zapewnia Ksiądz Arcybiskup, spotykając się z powodzianami nie po raz pierwszy. - Maryja jest waszą Matką. Ona wyprosiła już tyle łask, Ona patrzy na was swoim macierzyńskim spojrzeniem. A ja modlę się, byście potrafili odnowić waszą nadzieję, by potem odnawiać domy i usuwać straty wyrządzone przez powódź. Maryja, Matka nadziei, kieruje macierzyńskie spojrzenie w stronę waszych łez i cierpień, a ja przez Jej wstawiennictwo proszę Boga w intencji wszystkich rodzin dotkniętych powodzią, byśmy we wspólnocie Kościoła jedni drugich brzemiona nosili. Nikt nie jest sam; dzięki współpracy potrafimy leczyć rany i zjednoczyć się w nowej nadziei i nowej radości. Przyjadę kiedyś do Wilkowa, by zobaczyć wasze odbudowane domy i uśmiech na waszych twarzach”.
Żeby ludzie nie zapomnieli
Chociaż teraz trudno określić, kiedy przyjdzie czas radości, każdy płomyk nadziei na lepsze jutro staje się nieocenionym towarzyszem w czasie smutku. „Tylko żeby o nas ludzie nie zapomnieli. Bo teraz wszystkiego jest nawet dużo, ale strach, co będzie, jak woda opadnie. Domy oczyścić, odremontować, umeblować - sami nie damy rady” - wzdycha ciężko pani Jadwiga.
„Jest z nami Pan Jezus; jest Maryja, nasza ostoja. Ale nadzieję dają też ludzie. Wiele osób już włączyło się w akcję udzielania pomocy, wiele deklaruje pomoc na miarę nadchodzących potrzeb. Nikt nie zostanie sam” - zapewnia Metropolita.
I jeszcze zwraca się z prośbą, by nie słuchać tych, co upatrują w powodzi kary za grzechy. „Jeśli się zjawi ktoś niemądry, kto powie, że powódź to kara za grzechy, to można wpaść w rozpacz. Dlatego jako biskup i wasz pasterz mówię wam: nie wierzcie. Żadna powódź, ani trzęsienie ziemi czy inne dotykające nas żywioły, nie są karą za grzechy” - podkreśla. Te słowa zdają się być szczególne ważne dla tych, którzy już usłyszeli podobne „wytłumaczenie” nieszczęścia. - Musicie być twardzi - apeluje Ksiądz Arcybiskup. - Pamiętając, że takie są prawa fizyki i biologii, że rzeki wylewają, pamiętajcie równocześnie, że Bóg daje nam siłę duchową. Zawierzcie Bogu, umacniajcie nadzieję, nie dajcie się zmiażdżyć, nie dajcie się załamać psychicznie”.
Pomoc na wagę złota
Opadająca woda, słoneczna pogoda, a nade wszystko rzesza ludzi dobrej woli - stają się dla powodzian podstawą nowej nadziei. „Caritas Archidiecezji Lubelskiej w porozumieniu ze sztabem kryzysowym w Opolu Lubelskim wciąż wspiera nadwiślańskie parafie: Wilków, Zagłobę, Świeciechów… - wylicza ks. Wiesław Kosicki, wicedyrektor lubelskiej Caritas. - Do potrzebujących trafiła już trwała żywność, a także pościel, woda, środki czystości, ręczniki, w sumie tony darów”.
Caritas, podobnie jak lubelskie Centrum Duszpasterstwa Młodzieży i Centrum Wolontariatu, koordynuje akcję pomocy powodzianom. W swoich pomieszczeniach gromadzi dary i przekazuje je potrzebującym, a także pośredniczy w nawiązywaniu kontaktów. I chociaż ofiarodawców jest wielu, potrzeby są znacznie większe. „Wciąż potrzebne są gumowce, rękawice ochronne, środki czystości, pościel, środki dezynfekujące, preparaty przeciw komarom, nowe ubrania i buty” - mówi Ksiądz Dyrektor. Wkrótce na wagę złota będą farby, cement, materiały budowlane; jeszcze później, gdy ludzie odbudują domy i zaczną do nich wracać - łóżka, meble, naczynia, sprzęt gospodarstwa domowego, nawozy, pasze dla zwierząt…
„Na rachunek bankowy Caritas wpłynęło już kilkadziesiąt tysięcy złotych. Będziemy rozdysponowywać je na projekty długoterminowe - mówi ks. W. Kosicki. - Na szczęście tych wpłat cały czas przybywa”.