Reklama

Zawód: organistka

Lata młodości i dorosłego życia upłynęły Stefanii Szumilas w szeregach rodzinnego zespołu „Galusowie”, gdzie występowała przez długi czas jako solistka, grająca na skrzypcach i gitarze basowej. Swoim talentem muzycznym podzieliła się z parafią Oleszki. Od przeszło dwudziestu pięciu lat gra i śpiewa w parafialnym kościele Najświętszego Serca Jezusa jako organistka. Wzbogaca liturgię śpiewem nie tylko w niedzielę i święta, ale każdego dnia. - Dzięki Pani Stefanii mamy rozśpiewany kościół - podkreśla ks. proboszcz Bogusław Koper

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Stefania Szumilas dorastała w domu pełnym muzyki w Busku. Ojciec Józef Galus i dziadek Stanisław z rodziną prowadzili znany w całej okolicy zespół muzyczny „Galusowie”. Jej tato grał doskonale na trąbce, akordeonie, gitarze, starsza siostra Maria - na skrzypcach, brat Józef - na saksofonie, dziadek był wirtuozem skrzypiec. W zespole występowały także jej ciocie: Emilia, Genowefa, Maria i Anna. Mama Honorata pięknie śpiewała, jednak nie angażowała się zawodowo w muzykę.

Najlepszym profesorem był tato

Ojciec uczęszczał na zajęcia muzyczne do słynnego profesora Namysłowskiego. Uczył się grać na różnych instrumentach. Mając siedem lat, Stefania dostała do ręki skrzypce. Na początku rodzina z lekkim powątpiewaniem patrzyła na małą próbującą wydobyć czyste dźwięki. - Jednak po tygodniu solidnych lekcji u taty zagrała coś w domu. Dziadek Stanisław nic nie powiedział, tylko z zadowolenia podkręcił sumiastego wąsa. Wiedziała, że mu się spodobało. Józef Galus łączył obowiązki ojca rodziny i dyrektora zespołu rodzinnego z prowadzeniem w domu nauki gry na instrumentach dla dzieci i młodzieży z Buska i okolic. W mieszkaniu wciąż słychać było jakieś dźwięki, śpiewy, polonezy, mazurki, oberki. - Tato był moim pierwszym i najlepszym domowym profesorem - mówi Stefania.
Miała zaledwie kilka lat, kiedy przyszła okupacja. W jej pamięci mocno wyryły się okrucieństwo i głód, strach i poniżenie. W taki letni dzień, kiedy odpoczywa przed domem w ogrodzie, na myśl przychodzą trudne wspomnienia. Przed oczyma ma matkę z różańcem w dłoniach, płaczącą w pierwszych dniach wojny. Na niebie pojawiły się już niemieckie samoloty, pierwsze wojska docierały do Buska. Modliła się o to, by Bóg zachował ich przy życiu. Był głód, a Niemcy chodzili od domu do domu, zabierali zwierzęta i wszystkie plony. Co bardziej niezrozumiałe, pozbawiali Polaków nawet żaren, które rozbijali, aby zgłodniali ludzie nie mieli jak zmielić ziarna na mąkę.
- Dziadkowi przystawili do głowy karabin i kazali zniszczyć żarna. Cioci nawet nie pozwoli włożyć butów, rozkazali jej wyprowadzić krowę do wyznaczonego miejsca, szła więc boso po śniegu i mrozie ze zwierzęciem…
- Tato umiał robić wyroby masarskie. Z narażeniem życia, aby utrzymać rodzinę, hodował świnie. Jak to się udawało? I to jest druga strona wojny. Obok nich mieszkał młody spolonizowany Niemiec. Miał matkę Polkę. Był bardzo zaprzyjaźniony z rodziną Galusów. Przychodził do domu, siadał z młodymi Galusami i grał pięknie na akordeonie „Serdeczna Matko”. Podczas wojny chronił ich, informował rodzinę kiedy będzie łapanka i kiedy będą chodzili Niemcy po kontyngent. Wtedy mogli się schronić i schować zwierzęta. Potem można było przygotować mięso, z którego korzystało wielu mieszkańców Buska. Ludzie dziękowali ojcu. „Panie Galus, gdyby nie pan, to pomarlibyśmy z głodu” - mówili.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W zespole „Galusowie”

Po zakończeniu wojny Stefania uczęszczała do szkoły, a zespół mógł wrócić do koncertów i występów. Galusowie grali i śpiewali dla przybywających z całej Polski kuracjuszy w Marconim, podczas gali sylwestrowych, bankietów, na dożynkach i festiwalach na przykład na Kieleckim Festiwalu Kulturalnym. Sława o zespole rozchodziła się, z koncertami jeździli więc w Polskę. W 1978 r. we Wrześni nagrali koncert dla telewizji. Jury rożnych festiwali doceniało ich za zakorzeniony w tradycji i folklorze świętokrzyskim repertuar, profesjonalizm, wykonanie artystyczne. Sypały się nagrody i wyróżnienia. Stefania była solistką, ponadto grała na gitarze basowej i skrzypcach. Jej mąż Stanisław grał w zespole na akordeonie. Od 1954 r. z rodziną mieszkali już w Oleszkach koło Buska. Praca w zespole była absorbująca, a ona była młodą mężatką, matką czwórki dzieci i artystką śpiewaczką, w dodatku prowadziła rodzinne gospodarstwo. Jak pogodzić to wszystko? - Jakoś udawało się. Miałam wspaniałą teściową, która wiele pomagała w dziewięciohektarowym gospodarstwie i wychowaniu czwórki wnuków - mówi. Mąż był hodowcą koni, mieli także kilka krów. Sama też była zaradna. Wystarczył kurs kroju i szycia, aby spod igły wychodziły jej kostiumy i suknie, w których prezentowała się na estradzie. Koncerty najczęściej były w sobotę i w niedzielę. Do południa więc byli zajęci, ale po południu obowiązkowo całą rodziną szli na Mszę św., bagatela sześć kilometrów z Oleszek do Buska. - Czasem człowiek był zmęczony, ale jakoś mnie tak ciągnęło, aby być na Mszy św. - wyznaje. Często Galusowie występowali w kościele parafialnym w Busku, a w późniejszych latach w nowo powołanej parafii w Oleszkach. Uświetniali śpiewem uroczystość Bożego Ciała i Rezurekcji.

Reklama

Rozśpiewała swoją parafię

Czy wtedy pomyślała, że powstanie kościół tuż obok jej domu? Owszem, plany na powołanie parafii przed wojną były, jednak trudne lata okupacji zaprzepaściły je. Także czasy stalinowskie uniemożliwiły powstanie kaplicy. Dopiero w latach 80-tych powstał realny plan powołania osobnego duszpasterstwa i powstania kaplicy w Oleszkach. - Jaka to była radość mieszkańców! Ilu ludzi pomagało rozładowywać transporty pustaków, cegieł, drewna, porządkować teren! Przychodziliśmy na plac budowy całymi rodzinami - wspomina Stefania Szumilas. Od czerwca 1983 r. przez rok i trzy miesiące Msze św. były sprawowane w remizie strażackiej w Kostkach Dużych. Po tym czasie na kawałku pustego gruntu stanęła tymczasowa kaplica. Pierwszy proboszcz i organizator wspólnoty parafialnej w Oleszkach ks. Maciej Foryś przez piętnaście miesięcy dojeżdżał z Buska na nabożeństwa. Potem stanęła plebania. - Ks. Maciej dowiedział się, że umiem grać i śpiewać i zaproponował mi, bym została organistką w parafii. Czy ja podołam? - pytałam z obawą. On jednak był pewien, że dam sobie radę.
By zdobyć odpowiednie przygotowanie, rozpoczęła zajęcia w Studium Organistowskim w Kielcach. Kierownikiem Studium był i do tej pory jest ks. prof. Zbigniew Rogala. Tutaj uczyła się od mistrzów: ks. dr. Piwońskiego, śp. prof. Jerzego Rosińskiego. - Przychodził często słuchać jak ćwiczę grę na cztery ręce na pianinie z ks. prof. Rogalą - opowiada. Długoletnie doświadczenie i obycie sceniczne procentowało. - Znałam dobrze nuty i grałam na różnych instrumentach. Byłam stawiana za wzór, niemal nigdy profesorowie nie mieli do mnie uwag - przyznaje.
Miała wielką tremę przed pierwszą Mszą św., zasiadła za organami, które były usytuowane w kaplicy tuż obok ołtarza i zaczęła grać. Po tej Mszy zadowolony z jej gry Proboszcz orzekł: „Musimy wybudować chór, aby pani miała warunki do pracy”. - I powstał prowizoryczny na kolumnach skromny chórek. Tutaj mieściłam się z organami i scholką dziewcząt. Scholka przygotowywana przez Stefanię ku radości całej parafii śpiewała na każdej Mszy św. niedzielnej i świątecznej. Później przyszedł czas na przygotowanie śpiewu na Pierwszą Komunię Świętą, bierzmowanie i inne ceremonie i święta, wizyty biskupów. Jej marzeniem jako organistki było rozśpiewać parafię, tak by liturgia brzmiała godnie i uroczyście. W tym celu prowadziła systematyczne próby, uczyła parafian wielu pieśni na różne okresy liturgiczne. Praca przyniosła rezultaty.

Reklama

„Medal za zasługi dla diecezji”

Podczas uroczystości bierzmowania w parafii Oleszki, 19 maja tego roku bp Kazimierz Ryczan uhonorował Stefanię Szumilas „Medalem za zasługi dla diecezji”. - Byłam bardzo wzruszona i stremowana. Zawsze myślałam, że będę do końca życia cicho pomagać parafii, a tutaj takie wyróżnienie - mówi skromnie. „Zaangażowanie w życie diecezji jest wyrazem wiary i wypełnieniem chrześcijańskiego powołania. Wierni świeccy poprzez swoje zdolności i ofiarną pracę służą pomocą pasterzom w tym dziele.” - napisał biskup kielecki Kazimierz Ryczan w uzasadnieniu do nagrody. „Nagroda stanowi wyraz wdzięczności za świadectwo wiary oraz pomoc świadczoną parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Oleszkach” - czytamy dalej.
To zaszczytne wyróżnienie otrzymała z inicjatywy ks. proboszcza Kopra, który od początku swojej posługi w Oleszkach jest świadkiem jej społecznej pracy. - To bardzo skromna osoba, jednocześnie bardzo oddana parafii. Słyszalnym i wymiernym owocem pracy Pani Stefanii i zaangażowania jest rozśpiewana parafia. Od początku starała się zachęcać ludzi do włączania się w śpiew. Przez kilka ładnych lat co miesiąc organizowała próby śpiewu, na które przychodziło wielu parafian. Uczyła nowych pieśni, ćwiczyła głosy. - Teraz podczas Mszy św. niedzielnej ludzie chętnie śpiewają i włączają się czynnie w liturgię. Także repertuar śpiewanych utworów jest dzięki niej bardzo bogaty - mówi Proboszcz.

Szczęśliwa blisko kościoła

Z przydomowego ogrodu pełnego kwiatów - jej ulubionego miejsca zacisza i wytchnienia, codziennie patrzy na tak bliski jej parafialny kościół - miejsce modlitwy i społecznej wieloletniej służby, która daje jej wiele radości i satysfakcji. Lubi zajmować się ogrodem i wiele czyta. Chętnie jeździ na parafialne pielgrzymki do miejsc świętych położonych w różnych zakątkach Polski. Regularnie uczestniczy w spotkaniach Kręgu Biblijnego, które pozwalają jej zgłębiać lekturę Pisma Świętego. Muzyki słucha rzadko. Kiedyś było jej pełno w domu, po śmierci ukochanego męża Stanisława, z którym spędziła przeszło pięćdziesiąt lat, wiele szczęśliwych chwil i wspólnych zmartwień, jest jej mniej. Dumą są dla niej dzieci i wnuki, które chętnie przyjeżdżają do Oleszek z rodzicami. Stefania ma już ośmioro wnucząt i dwie prawnuczki, które także wykazują niemałe talenty do muzykowania, co napawa Stefanię dużą radością.

Podziel się:

Oceń:

2010-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Meksyk: 18 pielgrzymów zginęło w wypadku autobusu

2024-04-29 11:17

Adobe Stock

Co najmniej 18 osób zginęło , a 12 zostało rannych w wypadku autobusu 28 kwietnia w Meksyku. Według lokalnych mediów większość ofiar, to pielgrzymi z Guanajuato, którzy udawali się na pielgrzymkę do sanktuarium w Chalma.

Więcej ...

Gniezno: abp Antonio Guido Filipazzi przekazał krzyże misyjne misjonarzom

2024-04-28 13:19

PAP/Paweł Jaskółka

Czternastu misjonarzy - 12 księży, siostra zakonna i osoba świecka - otrzymało dziś w Gnieźnie z rąk nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Antonio Guido Filipazzi krzyże misyjne. „Przyjmując krzyż pamiętajcie, że nie jesteście pracownikami organizacji pozarządowej, ale podobnie jak św. Wojciech, niesiecie Ewangelię Chrystusa, Kościół Chrystusa i samego Chrystusa” - mówił nuncjusz.

Więcej ...

Nieprzechodni puchar

2024-04-29 23:36

Kacper Jeż/ LSO DT

- Dla duszpasterzy to okazja, aby przez uczciwą walkę pokazać im, że z Bogiem można wszystko – przekonuje ks. Sylwester Brzeźny, diecezjalny duszpasterz LSO.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Każde cierpienie połączone z Chrystusowym krzyżem...

Wiara

Każde cierpienie połączone z Chrystusowym krzyżem...

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego...

Kościół

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego...

Zmarł ks. Zbigniew Nidecki

Aspekty

Zmarł ks. Zbigniew Nidecki

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Rodzina

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Kościół

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Święta Mama

Kościół

Święta Mama

Matka Boża Dobrej Rady

Wiara

Matka Boża Dobrej Rady

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Niedziela Sosnowiecka

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...