„Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu”
(Rz 13, 11)
Charakterystyczne jest rozmijanie się początku roku liturgicznego i kalendarzowego. Czasami oznacza ono dwoistość w ludzkim myśleniu: to Boże, a to świeckie - jedno drugiemu „nie wchodzi w drogę”. Mamy tego przykład w upartym wmawianiu ludziom, że swoją wiarę i jej zewnętrzne znaki powinni ograniczyć wyłącznie do sfery prywatnej. Czasami jednak tę „rozbieżność początków” można odczytać w sensie teologicznym, jako przypomnienie: Bóg jest zawsze pierwszy, On uprzedza wszelką ludzką inicjatywę!
Natchniony głos Izajasza wskazuje nam na dwie podstawowe sprawy. Pierwszą jest oznajmienie całemu światu radości z Bożych dzieł, które konkretyzują się w darze pokoju dla ludzi zmęczonych wojnami, niezgodą… Drugą jest wezwanie do koniecznego wysiłku, by wykorzystać moment ukazania się Góry Pana i „wspinać się” na wyżyny Bożej nauki - pozwolić Panu, by nas kształtował. Proroctwo można odczytać w odniesieniu do czasów mesjańskich, wtedy „Górą Pana” będzie Jezus Chrystus i Jego odkupieńcza ofiara; można też spojrzeć dalej - aż ku końcowi tego świata (wskazuje na to Ewangelia), by dostrzec szczyt osiągany przez ludzi czujnych, gotowych zawsze na przyjście Syna Człowieczego. Zbawiciel posługuje się wprawdzie obrazami apokaliptycznymi, ale jest to tylko ukazanie realiów: spotkanie z Nim nastąpi, owszem, niespodziewanie (człowiek tego nie może przewidzieć), jednak ktoś, kto czeka nieustannie, dozna w tym momencie niewypowiedzianej radości. Radość jest dominantą dzisiejszych czytań, jest więc również kluczem do właściwego odczytania Słowa Bożego. Nie zmienia tej prawdy poważna w tonie reprymenda, jakiej udziela św. Paweł Rzymianom. Wskazuje on, że już nie godzi się spełniać „uczynków ciemności”, gdy otrzymaliśmy Światło (Jezusa Chrystusa), w blasku którego widać całą niegodziwość grzechu. Trzeba odrzucić sen niefrasobliwości, ulegania żądzom, drzemkę lenistwa, by przyjąć lekarstwo zbawienia, które właśnie nadchodzi.
Bóg jest zawsze pierwszy!… Uprzedził naszą słabość mocą swojej łaski. Adwent to dobry czas na pełniejsze przyjęcie Jego darów. Pomyślmy już teraz nad gorliwszą modlitwą (może to będą Roraty, może lektura Pisma Świętego), nad porządnym przygotowaniem się do przedświątecznej spowiedzi. Spróbujmy „zaskoczyć” Nadchodzącego jakimś uczynkiem miłości spełnionym wobec bliźnich. To będzie nasze oczekiwanie, nasze ufne „Marana tha!”, nasze otwarcie się na to, co zawsze jest nowe, chociaż przeżywane od dwóch tysiącleci.
Pomóż w rozwoju naszego portalu