Dlaczego co roku między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem tysiące Europejczyków biorą udział w spotkaniu zorganizowanym przez braci z Taizé? Dlaczego tyle osób inaczej niż pozostali pragnie powitać Nowy Rok? Jak co roku taką formę świętowania, inspirowaną poszukiwaniem Boga, wybrała ok. 400-osobowa grupa rzeszowska.
Podróż przez Europę
Reklama
Wyjechaliśmy w południe, 27 grudnia, sprzed kościoła Chrystusa Króla w Rzeszowie. Czas spędzony w autobusie, w drodze do kraju tulipanów i wiatraków, przeżywaliśmy w duchu modlitwy, kolędowania oraz rozmów na temat Europejskich Spotkań Młodych. Wymienialiśmy się także informacjami na temat Holandii.
Nazajutrz o świcie zatrzymaliśmy się w Niemczech, tuż przy granicy holenderskiej, w malutkim miasteczku - Kevelaer, które jest jednak dużym centrum pielgrzymkowym. Uczestniczyliśmy we Mszy św. sprawowanej przez naszych kapłanów. Oddaliśmy swoje pielgrzymowanie wstawiennictwu Matki Bożej. Poznaliśmy historię cudownego obrazu Matki Bożej, bazyliki w Kevelaer, a także poznaliśmy wiele ciekawostek o samym miasteczku.
Jadąc przez Holandię, podziwialiśmy przepiękne krajobrazy. Naszą uwagę przyciągały senne wiatraki, niekiedy pejzaż przecinały ogromne szklarnie zbudowane na polderach, terenach położonych poniżej morza. Zbliżając się do miasta, w którym urodził się Erazm, z oddali, zza szyb autobusu, podziwialiśmy to nowoczesne miasto.
Autobusy, niczym statki, przybywały z całej Europy do Rotterdamu, największego europejskiego portu. Na miejscu przywitały nas promienie słońca i wolontariusze oraz ogromny napis „Ahoy”. Była to nazwa ogromnych hal widowiskowo sportowych, które tym razem stały się świadkami nie krzykliwych targów, czy wydarzeń sportowych, lecz ciszy, skupienia i modlitwy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Powitanie przez Holendrów
Reklama
Po otrzymaniu książeczek spotkania, map i uzyskaniu niezbędnych informacji udaliśmy się w mniejszych grupach do mających nas gościć parafii. Poszukiwaniom towarzyszyła niepewność, gdzie trafimy, jacy będą gospodarze? Takie oczekiwanie to także element spotkania. Tak oto, od oczekiwania, poszukiwania, studiowania mapy, niepewności i nadziei zaczyna się pięciodniowy czas modlitwy, wymiany myśli i dzielenia się doświadczeniem.
W drodze do parafii widzieliśmy setki pielgrzymów z plecakami, słyszeliśmy dziesiątki różnych języków. Niepewność minęła po spotkaniu z rodziną, która udzieliła nam swojej gościny. W domu powitały nas dziesiątki holenderskich, czerwonych tulipanów, które oznaczały, że gospodarze cieszą się z naszego przybycia. Zostaliśmy poczęstowani pięcioma tradycyjnymi holenderskimi daniami: śledziem (haring), lukrecjowymi dropsami (drop), wafelkami z syropem (stroopwafels), ciasteczkami (oliebollen) i ciastem (ontbijtkoek). Jednak najważniejsza uczta, ta duchowa, dopiero nas czekała.
Nasi gospodarze byli niezwykle otwarci, wypytywali o drogę do Rotterdamu. Chcieli poznać historię Polski, wyrazili chęć odwiedzenia naszego kraju. My także stawialiśmy pytania na temat historii Holandii i jej bogatej sztuki. Rozmawialiśmy na temat holenderskiego planu Delta, który zakłada walkę z morzem. Opowiedzieliśmy o powodzi w naszym kraju. Prowadziliśmy wreszcie rozmowy na temat wiary. Wiele tematów nie zostało jednak wyczerpanych, gdyż z rodzinami holenderskimi widzieliśmy się tylko wieczorami, na rozmowę wykorzystywaliśmy jednak każdą wspólnie spędzoną minutę. Tak właśnie rodziło się zaufanie. Gospodarze otwarli nam swój dom, odsłonili swoje życie, zadbali o nasze dobre samopoczucie.
Czas spotkań i modlitwy
Przedpołudnia spędzaliśmy w goszczących nas kościołach, po porannej modlitwie spotykaliśmy się w małych międzynarodowych grupach i omawialiśmy fragmenty z Biblii oraz nurtujące nas problemy. Popołudniami spotykaliśmy się na terenach wystawowych „Ahoy”. Wspólnie modliliśmy się oraz omawialiśmy „List z Chile” od brata Aloisa, który otrzymaliśmy zaraz po przyjeździe do Rotterdamu. Treść listu towarzyszyła nam przez całe spotkanie, zachęcała do refleksji o radości.
Podczas pielgrzymki zwiedzaliśmy kościoły protestanckie, a także przyglądaliśmy się modlitwie muzułmańskiej w meczecie. W rosyjskiej cerkwi prawosławnej prowadziliśmy rozmowy na temat ikony, jako odbicia Bożego światła. Słuchaliśmy osób pracujących z trudną młodzieżą, rozmawialiśmy o życiu Erazma z Rotterdamu oraz o malarstwie Rembrandta, a także wpływie sztuki na wiarę. Mówiliśmy o tym, jak z perspektywy chrześcijanina zabezpieczyć światowe zasoby wody. Ciekawa okazała się także rozmowa o życiu w porcie, spotkanie w Arce Noego - replice prawdziwej arki, w której mieściło się małe zoo. Był także czas na spacer po mieście i poznanie jego historii.
Ważnym elementem modlitw były piękne kanony. Pozytywnym efektem modlitw było odczucie szczególnego rodzaju miłości - agape. Wszyscy chrześcijanie mogli spotkać się na wspólnej modlitwie i zjednoczeni wyznawać wiarę.
W ostatni dzień grudnia, po uroczystej kolacji u rodzin, rozpoczęliśmy w kościołach czuwanie modlitewne w intencji pokoju. Po modlitwie przywitaliśmy nowy, 2011 rok. Całe miasto czuło atmosferę europejskich spotkań młodzieży.
Podsumowanie
W Nowy Rok, po południu, pożegnaliśmy Rotterdam i obraliśmy kurs na Rzeszów. Wieczorem zatrzymaliśmy się w niemieckim Münster, które przywitało nas feerią świateł i typową niemiecką architekturą. Podczas wieczornego spaceru poznaliśmy historię Münster i zabytkowej, pięknej katedry.
Ostatnim etapem pielgrzymki były Piekary Śląskie, jedno z głównych miejsc kultu maryjnego w Polsce, zwane duchową stolicą Górnego Śląska. Mszą św. zakończyliśmy wspólne pielgrzymowanie.
Nasza pielgrzymka była symbolicznym przejawem podróży duchowej. Poznaliśmy obcą kulturę, miejsca kultu, zawarliśmy nowe znajomości. Doświadczyliśmy uroku pielgrzymki, zmęczenia, ale także wyciszenia, wzruszenia, radości i nadziei na kształtowanie Europy poprzez europejskie spotkania, gdyż Taizé jest przykładem tego, jakim powinien być współczesny świat.
Napełnieni nadzieją i siłą wracamy do domów, aby dzielić się świadectwem przeżyć duchowych i nieść w każdy zakątek Europy światełko pokoju.
Holendrzy okazali się bardzo gościnni i otwarci, szanujący przyrodę lecz, oddalający się od Boga. Niestety, jest to społeczeństwo starzejące się, o niejasnej przyszłości duchowej. Od pewnej osoby usłyszałem poruszające słowa, iż Holendrzy byli bardzo wdzięczni za powiew świeżości, pozytywne efekty spotkania i nadzieję, jaką wlaliśmy w ich serca. Podczas pożegnania prosili nas o modlitwę za przyszłość Holandii, dlatego za pośrednictwem „Niedzieli”, proszę i ja Was, Czytelnicy, o modlitwę.
Tak jak poprzednio nie mogliśmy się doczekać wyjazdu do Rotterdamu, tak już teraz czekamy na Berlin. Gelukkig Nieuwjaar, czyli Szczęśliwego Nowego Roku Czytelnikom „Niedzieli”, a ks. Józefowi Kuli i pozostałym pielgrzymującym księżom w imieniu nas wszystkich serdeczne Bóg zapłać i do zobaczenia za rok w Berlinie na 34. Europejskim Spotkaniu Młodych.