Reklama

Narkoman szansą na zbawienie

Ćpał przez dwadzieścia kilka lat, a mimo to wyszedł z nałogu. Łaskę duchowego i cielesnego oczyszczenia otrzymał w trakcie Adoracji Najświętszego Sakramentu w bośniackim Medjugorie. Mowa o Wiesławie Jindraczku, który swoje świadectwo wypowiedział 26 lutego w kościele św. Andrzeja Boboli w Bielsku-Białej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Recepta na zatracenie, o jakiej mówił Wiesław Jindraczek, jest prosta - to brak mądrej miłości. Wystarczy, że rodzice zajmą się wszystkim: pracą, troską o należytą edukację, zdobywaniem pieniędzy, byleby tylko nie dziećmi. Tyle wystarczy żeby móc je bezpowrotnie stracić. Wiesiek nie teoretyzuje, lecz dobrze wie, co mówi. Jego matka realizowała swoje plany życiowe i nie myślała o dziecku. Obowiązek wychowawczy bez skrupułów scedowała na dziadków.
Zerowe zainteresowanie ze strony rodziców wykształciło w Wieśku potrzebę kontestacji. Pragnął zwrócić na siebie uwagi i uczynić swe życie bardziej kolorowym. On, ministrant, w wieku 15 lat powiedział Bogu: „nie jesteś mi już potrzebny”. Brak zakotwiczenia w rodzinie, doprowadził w jego przypadku do podeptania tradycyjnych wartości.

Po równi pochyłej

Na początku było picie. Później zeszło ono na dalszy plan, a na pierwszy wybiły się narkotyki. Wiesiek sam je zresztą produkował. Żeby zagwarantować sobie stały dopływ gotówki częstował nimi przyjaciół i znajomych. W ten sposób chciał wciągnąć w nałóg jak największą ilość osób. Ich los kompletnie go nie interesował. Jedyne, co miało wartość, to pieniądze, jakie był w stanie od nich wyciągnąć. Efekt był piorunujący. Większość jego przyjaciół umarła z przedawkowania. Z tego okresu szczególnie zapadł mu w pamięć tylko jeden znajomy. Dwa razy próbował wieśkowego towaru i na tym poprzestał. Stwierdził, że to nic nie warte. Ten młody człowiek miał w sobie barierę, która nie pozwoliła mu się stoczyć. Była to miłość, jaką wyniósł z domu. On, w przeciwieństwie do innych, nie musiał uciekać w świat narkotycznych wizji przed pustką i samotnością.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zmiana klimatu

W Jaśle, gdzie mieszkał, zaczęła go dopadać ludzka nienawiść. Był przyczyną zbyt wielu tragedii. Na dodatek zbyt wiele razy interesowała się nim milicja. Dziadkowie tego nie wytrzymali i odesłali go do mamy, do Kołobrzegu. W nowym miejscu niewiele się zmieniło. Wciąż ćpał, kłamał, kradł i wynosił z domu cenne rzeczy. Któregoś dnia spotkał na ulicy kapłana i nie wiedzieć czemu zaczął z nim rozmawiać. W trakcie rozmowy okazało się, że zagadnięty ksiądz zakłada w Polsce wspólnotę „Cenacolo” (Wieczernik), która zajmuje się osobami uzależnionymi. Po pewnym czasie i matka Wiesława trafiła na tego kapłana. Wyjazd do Medjugorie, gdzie wspólnota miała swoją siedzibę, był więc już tylko kwestią czasu.

Reklama

Wciąż taki sam

Pierwsza wizyta w Bośni okazała się kompletną klapą. Wiesław nie tylko, że ćpał, to na dodatek zasmakował w tamtejszych alkoholach. Z tego też powodu wyrzucono go z pensjonatu, w którym mieszkał. Po powrocie do Polski, matka kazała mu się raz jeszcze spakować i wracać do „Cenacolo”. Zagroziła, że gdy tego nie zrobi, wyrzuci go z domu. Ugiął się i powtórnie pojechał do Medjugorie. Na miejscu, jego wspólnotowym aniołem stróżem został Koreańczyk. Wówczas pojawił się mały problem. Koreańczyk z języków obcych znał jedynie chorwacki, a Wiesiek angielski i to jeszcze jako tako.
- Przez kilkanaście minut tłumaczyłem Koreańczykowi, że idę do ubikacji. Gdy w końcu kiwnął głową, że zrozumiał, czekał mnie kolejny zawód. Biegnę do toalety, a Koreańczyk biegnie za mną. Taka była między nami komunikacja - wspomina Wiesław Jindraczek.
Niemożność znalezienia wspólnego języka z innymi, brak akceptacji programów terapeutycznych, niechęć do udziału w nabożeństwach zaowocowały wyrzuceniem go z „Cenacolo” i ze stancji, w której mieszkał i się żywił. Pozbawiony pieniędzy, narkotyków, jedzenia, znalazł się w nieznanej dla siebie sytuacji. Fetor, który od niego bił, sprawiał, że ludzie omijali go dalekim łukiem, zaś głód narkotykowy wywoływał ataki dreszczy i poczucie chłodu, mimo iż temperatura powietrza wynosiła ponad 30 stopni Celsjusza.

Reklama

Zawrócony

Będąc na dnie, Wiesiek uprosił kierowcę z Polski, by ten zabrał go z sobą do kraju. Udało się, choć nie wszystko potoczyło się tak, jakby sobie tego życzył. Owszem, transport się znalazł, ale do terminu wyjazdu trzeba było czekać całe sześć dni. Doprowadzony do ostateczności decyduje się na spotkanie z franciszkaninem, o. Slavko Barbariciem i prosi go o możliwość przeczekania tego okresu. Zakonnik zgadza się pod jednym warunkiem: Wiesiek ma robić wszystko to, co pozostali rezydenci wspólnoty.
Perspektywa wyjazdu okazuje się być nie lada motywatorem. Wiesiek wraz z innymi pracuje, to znaczy stara się nie przewrócić, co jest efektem głodu narkotykowego, oraz bierze udział w praktykach religijnych, które machinalnie odprawia. Do czasu. Pewnego dnia zostaje zaproszony na Adorację Najświętszego Sakramentu i choć nie jest to obowiązkowe, decyduje się na nią iść. To wtedy wyrzuca z siebie słowa: „Boże, jeśli jesteś, to zrób coś ze mną, bo nie daję rady!”. Po chwili czuje, jak ból fizyczny i psychiczny uchodzi z niego. To dopiero wtedy staje się wolnym człowiekiem. Później przychodzi czas na spowiedź. Trwa ona półtorej godziny. Po tym czasie słyszy: „Odpuszczam tobie grzechy”.
- W przeszłości robiłem straszne świństwa. Przyczyniłem się nawet do śmierci wielu osób. Ja to wszystko oddałem na spowiedzi Bogu i nie mam już poczucia winy. W me serce powrócił pokój - mówi Wiesław Jindraczek.

Nowa szansa

Po przeżytym nawróceniu Wiesiek postanawia zostać w „Cenacolo”. Początkowo pracuje jako stajenny. Teraz, ze względu na stan zdrowia (przez zażywane w przeszłości narkotyki szwankuje mu wątroba), zmienia profesję i staje się zakrystianinem. I jak sam mówi, mimo iż nie ma „wypasionego” samochodu i wielkiego domu, jest najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. W jego sercu jest Chrystus i to mu wystarcza.

Post scriptum

Miłość musi być wymagająca i mądra. Tylko taka może pomóc komuś w potrzebie. Jak zaznacza Wiesiek, nie może być tak, że narkomanowi żyje się jak u Pana Boga za piecem. Że ma wyprane i podane do stołu. - Widziałem 30-letniego ćpuna z puszką piwa spokojnie oglądającego telewizję. W tym samym czasie domownicy i krewni w drugim pokoju toczyli ze sobą wojnę obarczając się winą za jego stan. Oni nie potrafili przeciąć pępowiny i powiedzieć, jak nie chcesz się leczyć to idź na ulicę. Dlatego tak mu się dobrze żyło. Źle rozumiana litość rodzi złe owoce. Pewna kobieta obiecała sobie, że wyrzuci z autobusu syna, który nie chciał się leczyć w „Cenacolo”. Miała go zostawić zaraz po przekroczeniu granicy w Cieszynie. Nie zrobiła tego. Zmieniła zdanie pod wpływem współpasażerki. Jej syn pożył jeszcze miesiąc. Zaćpał się. Żaden narkoman nie może mieć komfortu ćpania. Musi wybierać: leczenie albo ulica. Czasami tylko dotknięcie dna pozwala człowiekowi znów wypłynąć na powierzchnię - twierdzi Wiesław Jindraczek.

Podziel się:

Oceń:

2011-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Abp Wojda na Jasnej Górze: chrześcijańska tożsamość jest nam potrzebna

2024-05-03 13:28

Karol Porwich/Niedziela

O tym, że chrześcijańska tożsamość jest nam potrzebna mówił na Jasnej Górze abp Tadeusz Wojda. Przewodniczący Episkopatu Polski, który przewodniczył Sumie odpustowej ku czci Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski apelował, by stawać w obronie „suwerenności naszego sumienia, naszego myślenia oraz wolności w wyznawaniu wiary, w obronie wartości płynących z Ewangelii i naszej chrześcijańskiej tradycji”. Przypomniał, że „życie ludzkie ma niepowtarzalną wartość i że nikomu nie wolno go unicestwiać, nawet jeśli jest ono niedoskonałe”.

Więcej ...

Bytom: Profanacja Najświętszego Sakramentu. Rozrzucone konsekrowane hostie

2024-05-02 12:47

Karol Porwich

W kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bytomiu-Szombierkach doszło do profanacji Najświętszego Sakramentu. Policja przekazała w czwartek, że poszukuje sprawców kradzieży z włamaniem.

Więcej ...

Magdalena Guziak-Nowak: wszystkie ręce na pokład dla ochrony życia dziecka nienarodzonego

2024-05-04 09:55

Adobe.Stock

- Jestem przeciw aborcji, ponieważ po pierwsze nie wolno zabijać niewinnych dzieci, a po drugie kobiety zasługują na dobrą, konkretną, realną pomoc w rozwiązaniu ich prawdziwych problemów, z którymi czasami w ciąży muszą się borykać, a nie na taką tanią alternatywę, która do końca życia pozostanie wyrwą w sercu - mówi Magdalena Guziak-Nowak, sekretarz zarządu Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka, dyrektor ds. edukacji.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Biskup nominat Krzysztof Nykiel: pragnę z ojcowskim sercem...

Kościół

Biskup nominat Krzysztof Nykiel: pragnę z ojcowskim sercem...

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego...

Wiara

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego...

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów...

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów...

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Rodzina

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

Święta Mama

Kościół

Święta Mama

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...

Wiara

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...