Rząd Millera zaproponował niewielkie zmiany w prawie pracy,
które najdotkliwiej uderzą w pracowników objętych tzw. układami zbiorowymi.
Ministerstwo pracy spodziewa się w ten sposób "uzyskać ok. 100 tys.
miejsc pracy", ale bez trudu zauważyć można, że jest to liczba wzięta,
jak to się mówi, z sufitu. Takimi liczbami można sypać jak z rękawa
bez żadnych zobowiązań... Gdyby rządowi Millera szło naprawdę o zmniejszenie
bezrobocia w Polsce - obniżałby podatki i kontynuował prywatyzację.
Tak się jednak dziwnie składa, że rząd Millera podatki podwyższa,
a prywatyzację zablokował. Gdzieżby tam "kontynuował prywatyzację",
gdy wprost nastarczyć nie może z rozdawnictwem synekuralnych posad
w podległych sobie nadal państwowych sektorach gospodarki, w tych
prawie 3 tysiącach jednoosobowych spółek skarbu państwa, swoistej
przechowalni "nowej nomenklatury"...
W tej sytuacji nie dziwi, że dwie najsilniejsze centrale
związkowe, NSZZ "Solidarność" i OPZZ (nb. dotychczasowy sympatyk
SLD) zapowiedziały akcje protestacyjne: najwyraźniej ich liderzy
zorientowali się, że nie o "walkę z bezrobociem" idzie, ale o pozory,
propagandę i "urwanie" pracownikom najemnym kolejnych groszy. Rząd
Millera urywa bowiem, po trochu, gdzie się da i komu się da: najpierw
opodatkował oszczędnym obywatelom ich bankowe procenty (a przecież
pieniądze, które odkładamy jako oszczędności, już raz opodatkowane
były!), potem ograniczył pracującym matkom urlopy, następnie podniósł
podatek akcyzowy od elektryczności, zgodził się wobec UE na podwyżkę
VAT w budownictwie do 22%...
Doprawdy, szalenie dziwna ta "walka z bezrobociem": bo
odkąd to windowanie kosztów prowadzić ma do mniejszego bezrobocia?
Przypomnijmy, że w międzyczasie rząd Millera zdążył jeszcze
pognębić importerów używanych samochodów iście drakońskimi podatkami (
likwidując przy okazji wiele miejsc pracy w warsztatach samochodowych)
oraz importerów taniej, używanej odzieży.
Gdy zrzucanie odpowiedzialności na "błędy rządu Buzka"
może już tylko śmieszyć (zresztą większość z tych błędów SLD w pełni
popierał w parlamencie!) - przychodzi konfrontacja z rzeczywistością.
W tej konfrontacji ekipa Millera wypada coraz bardziej blado, nieudolnie:
poza starymi zagrywkami ekonomicznymi ze szkoły późnego socjalizmu
nie ma ona żadnego wiarygodnego pomysłu na coraz bardziej krytyczną
sytuację gospodarczą kraju, na coraz liczniejsze bankructwa firm
prywatnych, na coraz większe zatory płatnicze i rwącą się płynność
finansową, na pełzającą drożyznę i rosnące bezrobocie. Odnieść można
silne wrażenie, że ekipa Millera nie prowadzi już żadnej "polityki
gospodarczej", ale politykę przechowania własnych kadr partyjnych
na synekuralnych stanowiskach.
Czy spotkanie związkowców z OPZZ z premierem Millerem
będzie przypominać słynne spotkanie tow. Stalina z towarzyszami kołchoźnikami?
- Jak się wam, towarzysze kołchoźnicy, żyje? - zażartował
tow. Stalin.
- Znakomicie - zażartowali kołchoźnicy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu