W czasorekolekcje dla osób chorych i niepełnosprawnych od lat cieszą się dużym zainteresowaniem. Niektórzy, jak pani Krysia spod Poznania, w ten sposób spędzają wakacje już od 20 lat. - Warto tu przejeżdżać - mówi starsza pani. - Jest czas na modlitwę, na odpoczynek, ale i na rozmowę z innymi. A serca i czasu najbardziej nam potrzeba - dodaje znacznie ciszej, i szybko oddala się w stronę kaplicy. Pani Ania uczestniczy w wakacyjnych turnusach już od 11 lat. Powykręcane ręce i nogi nikogo tu nie drażnią. Opiekunowie z miłością układają nieporadne ciało na wózku i wytrwale popychają go po dąbrowickich dróżkach. Najchętniej przebywa przed kapliczką z figurą Matki Bożej. - Pięknie tu jest. Najbardziej lubię rozmawiać z Matką Bożą. Mam w domu zdjęcie tej figurki, i ono mi zawsze przypomina o Dąbrowicy - słowa wydobywają się ze ściśniętego chorobą gardła, płyną prosto z serca. Miłości, zasłuchania, pomocnej dłoni i czasu - tego na co dzień deficytowego towaru w Dąbrowicy nie brakuje.
W kaplicy trwa przygotowanie do Mszy św. Na twarzach 60 podopiecznych maluje się radość. Są osoby młode, kilkunastoletnie, ale też dużo starsze. - Mamy dwie panie Karolinki, jedna ma 92, a druga 102 lata. Są to osoby z całej Polski, większość z naszej diecezji, ale też z częstochowskiej, siedleckiej, kieleckiej - wylicza ks. Bogusław Suszyło, duszpasterz osób niepełnosprawnych i organizator tych wyjątkowych rekolekcji. Z ust płyną słowa kolejnych pieśni, animowanych przez niezmordowaną Agatę. Chociaż dopiero zdała do maturalnej klasy, jako wolontariuszka przyjeżdża tu od kilku lat. I wszędzie jej pełno. Po chwili wśród ponad 20 niepełnosprawnych poruszających się wózkach inwalidzkich pojawia się pani Ania, przywieziona przez Weronikę. - Jestem tu pierwszy raz - opowiada wolontariuszka. - Moja przyjaciółka przyjeżdża tu od 7 lat i w końcu mnie namówiła. A teraz słowami trudno mi opisać, jak tu jest cudownie. Radość w oczach i na twarzach, wspólna modlitwa, zabawa, spacery i rozmowy, to jest coś niesamowitego - podkreśla. Przed przyjazdem Weronika obawiała się codziennych obowiązków, związanych m.in. z pielęgnacją ludzi chorych. - Zastanawiałam się, jak poradzę sobie z porozumiewaniem się z niepełnosprawnymi, z myciem czy ze zmianą pampersów. Ale wszystkie obawy okazały się bezzasadne. Niepełnosprawni, nawet jak czegoś nie są w stanie powiedzieć, pokazują nam gestem, czy wzorkiem. Są wspaniali i wdzięczni za każdy gest dobroci - podkreśla dziewczyna. I od razu dodaje, że ten pierwszy raz na wczasorekolekcjach na pewno nie będzie ostatnim. Bo wolontariusze - kapłani, diakoni, klerycy, studenci i uczniowie szkół średnich - tęsknią za Dąbrowicą nie mniej, niż ich podopieczni.
- To miejsce, ten klimat i to środowisko uczy innego spojrzenia na świat, odkrywania piękna i bogactwa tego, co jest blisko nas - uważa ks. Bogusław. Bo wczasorekolekcje to czas, kiedy można się spotkać, porozmawiać, pobyć ze sobą, odkryć piękno drugiego człowieka. - Niepełnosprawni często nie mają takiej przestrzeni w domu, tam najwyżej posłuchają mediów i ich kontakt ze światem się kończy. A tu przyjeżdżają, modlą się, śpiewają, tańczą, mają rehabilitację, za którą odpowiedzialny jest pan Adam. Każdy może znaleźć coś dla siebie - zapewnia duszpasterz. W bogatym programie wypoczynku ks. Bogusław przewidział także czas na poważne sprawy. Podopieczni zgłębiają treści encyklik Jana Pawła II. - Rozważamy encykliki Jana Pawła II po to, by wchodzić głębiej w jego nauczanie, ale też po to, by odkrywać testament, który zostawił każdemu z nas - mówi. - Wspólnie staramy się poznać m.in. Trójcę Świętą, Maryję, Kościół, człowieka. W prowadzonych przeze mnie konferencjach staram się przedstawiać te trudne tematy w sposób bardzo przystępny - zaznacza. O skuteczności wyboru tematów i sposobów ich prezentacji świadczy duże zainteresowanie podopiecznych, którzy wciąż proszą o więcej. Wiedzą i czują, że w Dąbrowicy nikt ich nie wyśmieje, ale z poszanowaniem godności i miłością pomoże rozwiązać wszelkie problemy i wątpliwości. - Praca z niepełnosprawnymi to nie tylko moje kapłańskie zobowiązanie, wynikające z nominacji. Wierzę w głęboki sens bycia z tymi ludźmi i dla tych ludzi - mówi ks. B. Suszyło. - W końcu jestem księdzem nie po to, by postawić sobie „ks.” przed nazwiskiem, ale by być z człowiekiem, pomagać mu i prowadzić go do Boga.
Pomóż w rozwoju naszego portalu