Reklama
Ponad dwa tysiące lat temu człowiek o imieniu Jezus postawił swoim uczniom ważne zadanie do spełnienia - głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu wszystkim narodom. Od tamtej pory duchowni i świeccy idą i nauczają wszystkie narody, udzielając im chrztu w „Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego”. To odpowiedzialne zadanie, dane przez Mistrza z Nazaretu, nie byłoby możliwe, gdyby był On tylko zwykłym człowiekiem. Będąc jednocześnie Synem Bożym, zapewnił swoim wyznawcom błogosławieństwo Boże i asystencję Ducha Świętego w głoszeniu tego dobrego dzieła. Posłał ich dosłownie na krańce świata. Zdajemy sobie sprawę, że „posłani” w czasach Jezusa Chrystusa mieli znacznie utrudnioną pracę misyjną i że my, ludzie XXI wieku, mamy łatwiej, choćby z racji komunikacji.
„Misja Chrystusa Odkupiciela, powierzona Kościołowi, nie została jeszcze bynajmniej wypełniona do końca. Gdy u schyłku drugiego tysiąclecia od Jego przyjścia obejmujemy spojrzeniem ludzkość, przekonujemy się, że misja Kościoła dopiero się rozpoczyna i że w jej służbie musimy zaangażować wszystkie nasze siły. To Duch Święty przynagla do głoszenia wielkich dzieł Bożych” - pisał bł. Jan Paweł II w encyklice „Redemptoris Missio” (nr 1).
Misjonarzem można być na wiele sposobów: z braćmi i siostrami można dzielić się wiarą w środowisku, z którego się pochodzi, ale można także poświęcić się temu zadaniu w sposób szczególny - wyjeżdżając w teren misyjny, za granicę swojego państwa, najczęściej w bardzo odległe regiony, gdzie o Jezusie prawie nikt nie słyszał albo słyszał niewiele. Tak postąpili ci, którzy usłyszeli specjalne wezwanie, powołanie do głoszenia Ewangelii - ks. Eugeniusz Milewicz i Nina Kuniszewska z diecezji świdnickiej.
W Qumilii
Reklama
Ksiądz Eugeniusz wyjechał na misje 30 grudnia 1987 r. Od 24 lat pracuje w diecezji Ańatuya w Qumilii w Argentynie. Dla przypomnienia dodajmy, że w tym kraju jest 124 polskich misjonarzy. Wśród nich: 41 sióstr zakonnych, 97 kapłanów zakonnych, 14 kapłanów diecezjalnych, dwóch braci zakonnych i jeden biskup (dane z 14 lipca br., za:
„W sposób szczególny jestem wdzięczny za pomoc dla dzieci, które żywią się w naszych stołówkach parafialnych - pisze ks. Eugeniusz. - Codziennie wydajemy ciepłe obiady dla 300 dzieci, którym często towarzyszą ich matki lub ojcowie. Miejscowy rząd pomaga nam przy zakupie niektórych artykułów żywnościowych. Jednak na mięso, pensje dla kucharek i utrzymanie budynków musimy sami znaleźć pieniądze. Ludzie żyjący na terenie parafii nie mogą tych kosztów pokryć. Mieszkamy na najuboższych terenach w Argentynie. Trudno tu o stałą pracę. Brak wody pitnej uniemożliwia uprawę warzyw. Bardzo wysokie temperatury w lecie skutecznie odstraszają inwestycje przemysłowe. Tak więc osiedlają się tu biedacy, którzy nie mają nawet własnego miejsca do spania. Trudno to sobie wyobrazić, bo jest to rzeczywistość niespotykana w Europie” (fragment listu z 9 kwietnia br.).
Misjonarz niejednokrotnie oprócz niesienia Dobrej Nowiny dzieli się tym, co ma i kim jest. Papież Benedykt XVI, będąc w Brazylii, wezwał chrześcijan do dawania świadectwa wiary i solidarności międzyludzkiej, zwłaszcza na rzecz najuboższych. „Tu, w Ameryce Południowej - pisze ks. Milewicz - jest ich wielu. Żyją i umierają w skrajnej nędzy i zapomnieniu. Jest bardzo bolesne, gdy w parafii pojawia się rodzina bez środków do życia, bez mieszkania, a niedożywione i chore dzieci straszą swym wyglądem. Nasz Dom Starców niejednokrotnie takie rodziny gościł. Gdybym im tylko wygłosił przepiękne kazanie, odprawił Mszę z biskupią asystą i odesłał z zapewnieniem tysięcy modlitw - «byłbym niczym». W niektóre święta stołówki są zamknięte i nie słyszę głosu brzęczących talerzy. Jest mi wtedy bardzo przykro. Wydaje mi się, że widzę martwe ciało, które opuściła dusza”.
W marcu rozpoczął się w Argentynie kolejny rok szkolny. W każdą sobotę w salkach parafialnych prowadzona jest dla dzieci od III do VII klasy katecheza. Księża nie uczą w szkołach, ponieważ uważają, że katecheza w szkole prowadzi powoli do ateizmu i wrogości wobec Kościoła.
Najtrudniejszym dniem pracy jest dla ks. Eugeniusza niedziela. Tego dnia oprócz Mszy św. dla dorosłych sprawowana jest także Eucharystia dla dzieci. Dzieci przygotowują oprawę Mszy św., a także przynoszą żywność jako ofiary, która następnie rozdawana jest między proszącymi. Niestety, świątynia nie jest w stanie pomieścić wszystkich, dlatego wielu ludzi musi stać na zewnątrz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W Rio Bulo Bulo
Pani Nina Kuniszewska, dwudziestoparoletnia mieszkanka Wałbrzycha, na dwuletnią misję do Boliwii wyjechała w ubiegłym roku. W tym kraju pracuje obecnie 128 polskich misjonarzy. Wśród nich jest: 55 sióstr zakonnych, 54 kapłanów zakonnych, 15 kapłanów diecezjalnych, czterech braci zakonnych, trzech biskupów i trzy osoby świeckie (dane z 14 lipca br., za:
2 maja ub.r. pani Nina, jako pierwsza misjonarka świecka diecezji świdnickiej, otrzymała od bp. Ignacego Deca posłanie na misję oraz krzyż misyjny. Do tej chwili przygotowywała się przez kilka miesięcy w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie, przy Komisji Episkopatu Polski ds. Misji. Wraz nią kurs skończyło osiemnaście osób.
Pani Nina jest wychowawczynią w internacie dla dziewcząt w mieście Bulo Bulo, leżącym między miastami Cochabamba i Santa Cruz. Miasto zostało założone w latach 80. ubiegłego wieku. Początki były trudne. Obok kościoła parafialnego Nuestra Senora de Copacabana powstał internat dla dziewcząt, żeby umożliwić im korzystanie ze szkoły w mieście. Dziewczęta w Boliwii nie mają łatwego dostępu do nauki. „Bardzo często ich życie ogranicza się do pracy w polu, póki są młode i silne. Z czasem w bardzo młodym wieku, zakładają rodziny. Przez braki w swojej edukacji nie widzą też potrzeby i troski o edukację własnych dzieci. Koło się zamyka”. W internacie mieszka ponad dwadzieścia dziewcząt. Niektóre z wychowanek trafiły tu ze względu na trudne sytuacje rodzinne - niekoniecznie materialne, a moralne. Są tu też dzieci, których rodzice wykazują pewną niezaradność wychowawczą i opiekuńczą. Parafia zapewnia dzieciom warunki do studiowania, ale także doświadczenie atmosfery życia rodzinnego - czytamy na stronie polskiego Kościoła w Boliwii. Parafia została założona w 2001 r. Od 1996 r. pracowały i pracują nadal siostry Sługi Jezusa, wspomagane przez ojców salezjanów, a potem ojców franciszkanów. Pierwszy proboszcz parafii w Rio Bulo Bulo ks. Stanisław Fiuk pracował tu w latach 2001-2005. To on rozpoczął budowę internatu, który zaczął funkcjonować od 2007 r. W 2006 r. proboszczem parafii został ks. Tomasz Duda z diecezji siedleckiej.
Zainteresowanych pomocą parafii w Rio Bulo Bulo odsyłam na stronę:
W styczniu br. Referat Misyjny Świdnickiej Kurii Biskupiej zorganizował w kościele kolegiackim Świętych Aniołów Stróżów w Wałbrzychu II Diecezjalne Spotkanie Kolędników Misyjnych.
Dzieci dzieciom
Misjonarzom pracującym na misjach pomagają mali kolędnicy misyjni, którzy w swoim środowisku organizują pomoc finansową oraz wsparcie modlitewne dla najbardziej potrzebujących rówieśników mieszkających na różnych kontynentach. Dzieci, które należą do Papieskiego Dzieła Misyjnego Dzieci (PDMD) - założonego przez francuskiego biskupa Forbina-Jansona w 1843 r. - oprócz podtrzymywania pięknej tradycji, jaką jest kolędowanie i zbieranie datków dla dzieci z krajów misyjnych, niosą pomoc duchową przez modlitwę, wyrzeczenia, świadectwo życia i dobre uczynki. Papieskie Dzieło Misyjne jest „przedłużeniem rąk Ojca Świętego”, za jego pośrednictwem pomoc zebrana przez PDMD dociera do ich rówieśników. W samym tylko roku 2010 na fundusz Papieskiego Dzieła Misyjnego w Polsce z PDMD wpłynęła kwota 1 395 193, 85 zł (dane z 24 sierpnia ub.r., za:
Wszystkich, których interesują misje zachęcam do odwiedzenia strony internetowej Komisji Episkopatu Polski ds. Misji: