O dobrym przygotowaniu do Pierwszej Komunii rozmawiamy z ks. prałatem dr. Janem Sikorskim, proboszczem parafii św. Józefa na Kole. Zaczyna się sezon na Pierwsze Komunie. Sprawa przygotowań do uroczystości angażuje prawie wszystkich drugoklasistów, ich rodziców, katechetów, duszpasterzy, chrzestnych i szeroko rozumiane rodziny. Nierzadko wybór kreacji pierwszokomunijnej, zamieszanie wokół przyjęcia i upominków, przesłania dzieciom i dorosłym to, co tego dnia jest najważniejsze.
JOLANTA BIDZIŃSKA: - Słynie Ksiądz Prałat z niekonwencjonalnych przygotowań do Pierwszej Komunii Świętej. Jak one właściwie wyglądają?
KS. DR JAN SIKORSKI: - Może wydawać się paradoksem, ale do Pierwszej Komunii dzieci najpierw przygotowujemy ich rodziców. Organizujemy dla nich specjalne katechezy na dwa lata przed planowaną Komunią. Rodzice otrzymują specjalne indeksy z tematami katechez i terminami spotkań, tak by mogli zaplanować swój czas.
- Ksiądz podobno bardzo przestrzega obecności...
- Tak przestrzegam, ze względu na wagę problemu.
Niektórzy twierdzą, że aż za bardzo. Pamiętam, że oburzona matka
jednego z dzieci, dziennikarka, napisała nawet krytyczny artykuł
na ten temat w gazecie, zamieszczając fotokopię indeksu. No i dobrze
zrobiła, bo w ten sposób zareklamowała nasze spotkania, a wiele parafii
skorzystało z tego pomysłu.
Przygotowania rodziców nie ograniczają się jedynie do
cyklu katechez. Dzieci wraz z rodzicami uczestniczą raz w miesiącu
w tzw. Mszy św. inicjacyjnej. Staramy się wtedy wyjaśniać poszczególne
części Mszy św., ich znaczenie i symbolikę. Np. na pierwszej Mszy
św. dzieci zbierają się przed kościołem, zostają pokropione wodą
święconą na pamiątkę chrztu, a następnie, tak jak kiedyś zostały
wniesione przez rodziców do kościoła, tak teraz zostają przez nich
uroczyście wprowadzone. Krótka homilia nawiązuje do tego wydarzenia.
Kiedy na kolejnej Mszy św. wyjaśniamy obrzędy pokutne
celebrans na znak przeproszenia kładzie się krzyżem, a dzieci klękają
trzymając w ręku spisane na kartkach swoje grzechy. Potem te kartki
się drze, pali i rozrzuca przed ołtarzem, niczym śmiecie. Dzieci
wiedzą, że tych grzechów już nie ma. Dla wielu z nich jest to duże
przeżycie.
Po każdej takiej Mszy św. prosimy, by dziecko wraz z
rodziną wykonało plakat na temat przekazanych treści, a potem nagradzamy
najlepsze prace. W ten sposób utrwala się zwyczaj rozmawiania w domu
na temat Ewangelii i przeżytej Mszy św. W czasie wizyty kolędowej
ze zdumieniem wysłuchałem jak jedno z dzieci, kilka lat po I Komunii
św. powtórzyło mi dokładnie przeżywane wówczas treści, ze szczegółami,
których sam już nie pamiętałem.
- Jednym z elementów komunijnych przygotowań jest spowiedź. Przy tej okazji jest wiele nieporozumień, bo jeśli dzieci dwukrotnie klękają przy konfesjonale, rodzice traktują pierwszy sakrament jako próbę.
- I właśnie dlatego z umiarkowanym entuzjazmem patrzę na dwie spowiedzi przed Pierwszą Komunią. Rozumiem intencję rozdzielania w czasie dwóch ważnych sakramentów: spowiedzi i Eucharystii, ale trudno jest nauczyć rodziców, a przez nich dzieci, że pierwsza spowiedź jest prawdziwym sakramentem. Mimo tłumaczenia ciągle pytają, kiedy będzie "próbna spowiedź". Stąd w tym roku zrezygnowaliśmy z dwóch spowiedzi.
- Czy zdarza się, że dziecko z powodu zaniedbań nie może przystąpić do Pierwszej Komunii ze swoją klasą?
- Staramy się, aby takich sytuacji było jak najmniej. Kiedy jednak rodzice, mimo naszych starań, nie wykazują zainteresowania albo gdy lekceważą to wydarzenie w życiu dziecka, z przykrością podejmujemy decyzję o przełożeniu Komunii św. Czynimy to zawsze w trosce o dobro dziecka.
- A co w sytuacjach, kiedy dziecko przyprowadzone do Pierwszej Komunii nie jest ochrzczone?
- Każdego roku zdarzają się takie przypadki. Rodzice wstydzą się, że nie ochrzcili swego dziecka i ukrywają to do ostatniej chwili, choć wiedzą, że bez metryki chrztu niemożliwa jest Komunia św. Tymczasem spóźniony chrzest dziecka wymaga przygotowania i pewnych zabiegów formalnych, w tym zezwolenia z kurii. A na to potrzeba nieco czasu. Dziecko nie może wtedy przyjąć Komunii św. w przewidzianym terminie razem z rówieśnikami. Rodzi to zdenerwowanie, niepokój zarówno rodziców jak i dzieci.
- Z tego, co Ksiądz mówi, można zatem wysnuć wniosek, że do Pierwszej Komunii bardziej trzeba przygotowywać rodziców niż same dzieci, czy tak?
- Oczywiście, że tak, bo wychowanie religijne zależy przede wszystkim od postawy rodziców. Zresztą rodzice już przez sam fakt chrztu zobowiązali się do religijnego wychowania swojego dziecka i do dania mu właściwego przykładu. Tymczasem nie zawsze wywiązują się z tego obowiązku. Jak wynika z moich wieloletnich obserwacji, wiara obecnych rodziców jest dość chwiejna, nie do końca ukształtowana. Potwierdzają to księża pracujący w innych parafiach i ubolewają, że na skutek tego mniej dzieci przychodzi do kościoła.
- Czy nie jest to wina niżu demograficznego?
- Tak, ale nie tylko. Główną przyczyną, jak sądzę, jest to, że rodzice nie przykładają do spraw religii zbyt wielkiej wagi. A to rodzi wychowawcze kłopoty. Bo jak mówić dzieciom o miłości do Boga, o konsekwencji wobec wiary, jeżeli zaprzecza się temu praktyką własnego życia, a w kolejną niedzielę depcze się przykazanie o dniu świętym. Wtedy postawa rodziców raczej demoralizuje niż wychowuje.
- Czy tym, co demoralizuje jest też zbytnie przywiązywanie wagi do stroju komunijnego?
- Na pewno tak. Przyznam, że przez wiele lat dla świętego spokoju w ogóle w to nie ingerowałem. Gdy zaczęło dochodzić do ekstremalnych sytuacji, że suknie były bardziej balowe, niż komunijne, trzeba było zająć jakieś stanowisko. Z większością rodziców zdecydowaliśmy, by były one jednakowe. Nie brakło przy tym krzykliwie protestującej mniejszości, choć wiadomo, że rewia mody nie sprzyja duchowym przygotowaniom, a poza tym dyskryminuje rodziców, których nie stać na drogie stroje.
- A czy jest recepta na organizowanie komunijnych przyjęć?
- Na Pierwszą Komunię dziecka coraz częściej przyjeżdżają nie tylko rodzice chrzestni, ale bliższa i dalsza rodzina. To bardzo miły zwyczaj, a zarazem okazja do ożywienia rodzinnych kontaktów. Powstaje jednak problem alkoholu. Zachęcam, by na takich przyjęciach alkoholu nie było i wielu rodziców to respektuje. Ale bywa różnie. Pamiętam sytuację, że rodzice gorliwie się dopytywali czy tego dnia konieczne jest popołudniowe nabożeństwo. Potem się okazało, że przyczyna tej "gorliwości" była bardzo prosta - trudność odejścia od zastawionego alkoholem stołu. Myślę, że na szczęście coraz rzadziej jest to problemem.
- Kolejny drażliwy temat - to prezenty. Co najlepiej podarować dziecku?
- Podarunki, podobnie jak stroje, nie są sprawą pierwszorzędną.
Wiadomo, że rodzice chrzestni, którzy mają obowiązek troski o życie
religijne dzieci, obowiązek modlitwy za nie, nie zawsze to czynią.
W zamian za to łatwiej w takiej sytuacji kupić kosztowny upominek.
Kiedyś był modny zegarek, potem rowerek, teraz jest komputer. Takie
poważne wydatki dla wielu są kłopotliwe. Wiem, że w mniej zamożnych
rodzinach ludzie się wymawiają przed zostaniem chrzestnym, licząc
się po prostu z kosztami, jakie mogą ich czekać.
Na szczęście są rodzice, którzy proszą chrzestnych, żeby
prezenty były skromne.
- Często słyszy się opinie, że młode pokolenie jest bardzo zmaterializowane. Czy doświadczenie Księdza też na to wskazuje?
- Rzeczywiście, obecne roczniki są znacznie trudniejsze niż te z lat poprzednich. Wydaje mi się, że mają mniejsze wyczucie sacrum, a tym samym mniejszy szacunek dla spraw Bożych. Po drugie, dzieci są teraz wyjątkowo nadpobudliwe, nerwowe, a skupienie stanowi dla nich poważny problem. Myślę, że to wpływ nadmiernie oglądanej telewizji, gier komputerowych, a może najbardziej niezdrowych układów małżeńskich.
- To skazuje nas na czarny scenariusz...
- Oczywiście, istnieją trudności obiektywne. Trzeba jednak pamiętać, że dzieci do Komunii przygotowują również katecheci. Wielu z nich wykonuje swoje obowiązki z ogromnym oddaniem. Potrafią oni pociągnąć do Chrystusa i Kościoła nie tylko dzieci, ale i rodziców. Pamiętać jednak należy, że katecheci i księża spełniają tylko pomocniczą rolę wobec rodziny, która zawsze pozostaje najważniejsza.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu