Nikt w Polsce nie szył nigdy sutanny dla Papieża, nie było
odpowiedniego materiału, ani koniecznych dodatków. A przede wszystkim
nie było sposobu na to, żeby z Jana Pawła II zdjąć miarę. On był
w Watykanie (gdzie tajemnic dotyczących papieskich ubiorów zazdrośnie
strzegła słynna firma "Casa Gamarelli"), zaś krawcy znajdowali się
w Warszawie. A jednak warszawscy rzemieślnicy jakoś sobie z tym poradzili...
W księdze pamiątkowej rzemieślników kaliskich znajduje
się notatka następującej treści: "Gdy na zegarze dziejowym wybije
godzina sprawiedliwości i na Stolicy Apostolskiej zasiądzie po raz
pierwszy papież zrodzony z matki Polki, to pozwolisz Eminencjo, że
zgłosimy się z tą złotą księgą po raz wtóry". Notatka została sporządzona
trzydzieści dwa lata przed wyborem kard. Karola Wojtyły na Stolicę
Piotrową, co potwierdza znajdujący się pod nią podpis Prymasa Polski,
kard. Augusta Hlonda. W 1987 r. swój autograf złożył na niej Papież
Jan Paweł II.
Proroczą notatkę napisano 18 maja 1946 r. Jak wiadomo
18 maja to dzień urodzin Karola Wojtyły. Co ciekawe - Kalisz to sanktuarium
św. Józefa, a tak właśnie na drugie imię ma obecny Papież.
Związki łączące Ojca Świętego z patronem świata pracy
nie ograniczają się wyłącznie do jego imienia.
W wydanej z okazji pięćdziesięciolecia kapłaństwa książce
Dar i tajemnica Jan Paweł II wspomina wiele osób, które - jak ongiś
św. Józef - utrzymywały się z pracy swoich rąk. Byli wśród nich współtowarzysze
pracy z kamieniołomów na Zakrzówku, gdzie Karol Wojtyła pracował
za czasów okupacji.
"Karolu, wy to byście poszli na księdza. Dobrze byście
śpiewali, bo macie ładny głos i byłoby wam dobrze..." - mówił mu
strzałowy Franciszek Łabuś. "Mówił to z całą poczciwością - pisał
Jan Paweł II - dając wyraz dość rozpowszechnionym w społeczeństwie
poglądom na temat stanu kapłańskiego".
Okres fizycznej pracy w czasie wojny przyszły Papież
nazwał pięćdziesiąt lat później prawdziwym seminarium, tym bardziej,
że właśnie tam ukształtowała się ostatecznie jego decyzja o wyborze
kapłańskiej drogi.
W odkryciu powołania wielką rolę odegrał też krawiec
- Jan Tyranowski. "Z zawodu urzędnik, wybrał pracę w zakładzie krawieckim
swojego ojca - pisał Jan Paweł w kilkadziesiąt lat później do proboszcza
krakowskiej parafii na Dębnikach. - Był człowiekiem niezwykle głębokiej
duchowości. Za namową księży salezjanów nawiązywał kontakty z młodymi
ludźmi w ramach Żywego Różańca. Potrafił dać im prawdziwą duchową
formację. To on nauczył mnie podstawowych metod pracy nad sobą i
wprowadził mnie w lekturę dzieł wielkich mistyków: św. Jana od Krzyża
i św. Teresy od Jezusa".
To właśnie historia Jana Tyranowskiego, dziś kandydata
na ołtarze, przyczyniła się do powstania niezwykłego podarunku, jaki
Jan Paweł II otrzymał od warszawskich rzemieślników w czasie swojej
drugiej pielgrzymki do Ojczyzny. W wyniku starań, które podjął ówczesny
starszy (czyli prezes) cechu krawców, Michał Rozesłaniec, powstała
wówczas Sutanna dla Papieża
"O roli, jaką Jan Tyranowski odegrał w życiu Karola Wojtyły
dowiedziałem się niedługo po pierwszej pielgrzymce Papieża do Polski
w 1979 r. - wspomina pan Michał. Wpadła mi wówczas w ręce książka
Andre Frossarda Nie lękajcie się - rozmowy z Janem Pawłem II. To
z niej dowiedziałem się, ile Papież zawdzięcza zwyczajnemu krawcowi. "
Na najbliższym posiedzeniu zarządu cechu krawców Michał Rozesłaniec
pokazał książkę swoim kolegom. "Zobaczcie, przecież ten człowiek
jest z naszego rodu, krawiec taki jak my - powiedział - musimy to
jakoś zaznaczyć. Może byśmy tak uszyli Ojcu Świętemu sutannę?"
Koledzy popatrzyli na niego skonsternowani. Pomysł wydawał
się niemożliwy do zrealizowania.
Michał Rozesłaniec nie dał jednak za wygraną. Przekonywał
kolegów, że najlepiej wychodzą rzeczy trudne, że dzięki fachowości
warszawskich rzemieślników można pokonać nawet większe przeszkody,
że w końcu zna on bardzo dobrze sekretarza Episkopatu, abp. Bronisława
Dąbrowskiego, na którego pomoc można liczyć. Te argumenty przekonały
warszawskich krawców. "Spróbujemy" - stwierdzili, a jeden z nich
- Tadeusz Wasak przypomniał sobie, że ma w domu materiał, który mógłby
nadawać się na sutannę. Kiedyś jeden z jego klientów przywiózł mu
wełnę ze Szwecji i podobno była w bardzo dobrym gatunku. "Od razu
pojechaliśmy do Tadka - wspomina pan Michał - i gdy tylko wziąłem
materiał do ręki wiedziałem, że pierwszy krok mamy już za sobą. To
było coś wspaniałego: wełna czesankowa, mercelizowana (czyli oczyszczana
- przyp. aut.), a kolor - wypisz wymaluj jak na papieską sutannę
- ani biały, ani beżowy, po prostu dokładnie taki jak na wszystkich
zdjęciach. Materiał był mocny i jednocześnie niezwykle delikatny.
Cztery metry można było po złożeniu włożyć do dużej kieszeni. Osiągnięto
to dzięki temu, że splot i włókno były bardzo długie".
Z materiałem w ręku Michał Rozesłaniec wrócił do cechu.
Wszyscy podzielali jego zdanie - to jest to. Ale co dalej? Dziś już
nieżyjący bp Władysław Miziołek poradził krawcom, aby najpierw o
swoim pomyśle poinformowali Ojca Świętego. Jak to zrobić? I na to
znalazła się rada. Starszy cechu wybrał się do abp. Dąbrowskiego,
który bardzo często jeździł do Rzymu. "Dobrze, zapytam Papieża -
odparł Arcybiskup na pytanie pana Michała, ale sądzę, że już możecie
się brać do roboty. Ojciec Święty ma tyle sympatii do Polaków, że
na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu". Przewidywania Arcybiskupa
sprawdziły się, co do joty. "Jeśli warszawscy krawcy chcą zrobić
sutannę to bardzo proszę" - brzmiała odpowiedź Papieża.
Reklama
Na oko czy z komputera?
Znane dobrze jest nam powiedzenie o ocenianiu czegoś "na oko"
. Zazwyczaj jest to synonim niefachowości. Ale jak w każdej regule
i tu jest potwierdzający ją wyjątek. Okazał się nim sposób, w jaki
warszawscy krawcy wzięli miarę z Papieża.
"Usiadło nas czterech - wspomina Michał Rozesłaniec -
każdy w innym kącie pokoju. Panowie - powiedziałem - niech każdy
spróbuje wyobrazić sobie Papieża, a następnie spisać miarę. Tak też
zrobiliśmy. Później wyciągnęliśmy z tych czterech miar przeciętną"
.
"Nie baliście się pomyłki?" - pytam autora tego ryzykownego
pomysłu.
"Pomyłki nie było - zapewnia pan Michał - Proszę sobie
wyobrazić, że abp Dąbrowski przywiózł nam z Rzymu uzyskaną w jakiś
sposób miarę Papieża z jego pracowni krawieckiej. Nasza miara różniła
się od tamtej tylko o centymetr w długości rękawa. Wszystko inne
zgadzało się idealnie. No, ale lepiej, że mogliśmy potwierdzić nasze
oceny naukowo".
Ówczesny Sekretarz Episkopatu Polski do tego stopnia
zaangażował się w pomysł warszawskich krawców, że przywiózł z Rzymu
także wszystkie dodatki: między innymi guziki, ozdobne tasiemki i
wszystko, co było potrzebne do ukończenia produktu, tak aby niczym
nie różnił się on od rzymskich standardów. "Jedna różnica jednak
była - dodaje warszawski krawiec - Irena Krawczyk, wyhaftowała trzy
godła: godło papieskie, pochodzące z XIV w. godło cechu krawców,
oraz orła (wzór również z XIV wieku). Te godła zostały przytwierdzone
do wewnętrznej strony sutanny)".
Wykonanie samej sutanny zlecono doświadczonemu w tej
materii panu Dąbkowi, który pracował pod nadzorem innego rzemieślnika,
znanego jeszcze przed wojną pana Pluty. Jeszcze przed pielgrzymką
Ojca Świętego papieski ubiór został wystawiony na widok publiczny
w Domu Cechu Rzemiosł na Krakowskim Przedmieściu). W końcu nadszedł
czerwiec 1983 r...
Uda się czy się nie uda?
"Wyglądało na to, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik
- mówi pan Michał - władze kościelne były poinformowane, sutanna
gotowa. Mieliśmy ją wręczać razem ze starszym cechu krawców z Wadowic
pierwszego dnia pobytu Ojca Świętego w Polsce - podczas Mszy św.
w warszawskiej archikatedrze św. Jana". Tymczasem okazało się, że
sutanna dla Ojca Świętego ma konkurencję. Cechy rzemiosł postanowiły
bowiem, że Ojciec Święty otrzyma szachy w srebrze wykonane dla upamiętnienia
rocznicy bitwy pod Wiedniem.
"Pojechałem na zebranie starszych cechów w Piasecznie
i dowiedziałem się tam, że prezent od rzemieślników będzie jeden
- szachy - zaś krawcy nie wręczą sutanny" - mówi Michał Rozesłaniec.
- "Myślałem, że padnę. Tyle wysiłków, starań i to wszystko ma być
na nic? Nawet nie próbowałem dyskutować z kolegami. Pojechałem z
powrotem do Warszawy. Myślałem tylko o tym jak dotrzeć do abp. Dąbrowskiego.
Wiedziałem, że tylko on może nam pomóc".
Nie było to łatwe. Pan Rozesłaniec nie dał jednak za
wygraną. W końcu udało mu się umówić na audiencję wieczorem w przeddzień
rozpoczęcia pielgrzymki. Rozmowa była krótka. Arcybiskup napisał
list do bp. Władysława Miziołka, który zajmował się sprawami organizacyjnymi
i polecił krawcowi stawić się u niego nazajutrz.
"Następnego dnia nawet nie zjadłem śniadania, ani się
nie ogoliłem, tylko pobiegłem na Miodową, do kurii. Tu ponownie spotkałem
abp. Dąbrowskiego - mówi pan Michał. - Co pan tu robi - zapytał mnie
Arcybiskup - przecież bp Miziołek jest u siebie w domu, a stamtąd
jedzie na lotnisko. Zlany potem pojechałem na Książęcą. Na szczęście
znalazłem Księdza Biskupa, który po przeczytaniu listu sam wziął
kartkę, coś na niej napisał i polecił mi wręczyć ją proboszczowi
katedry. Ks. Jerzego Zalewskiego nie było jednak w tym momencie na
katedralnej plebanii. Pan Michał wykorzystał czas oczekiwania i poszedł
do spowiedzi, a potem wrócił, by otrzymać upragnione bilety zapewniające
wręczenie Papieżowi sutanny. Już odprężony wrócił do domu, ogolił
się i nie za długo z powrotem stanął przed katedrą.
"Tego momentu nie zapomnę do końca życia - mówi po dwudziestu
latach Michał Rozesłaniec - we trzech podeszliśmy do Papieża i przyklęknęliśmy
przy nim.
- "Co tam macie? - pyta Papież
- Sutannę dla Ojca Świętego - odpowiadamy
- A dobra będzie?
- Robiliśmy wszystko, aby leżała jak ulał".
Potem przyjęliśmy z rąk Papieża Komunię Świętą".
Sutanna warszawskich krawców znalazła uznanie w oczach
Jana Pawła II. Abp Dąbrowski po jednej ze swoich wizyt w Rzymie powiedział
panu Rozesłańcowi, że Papież jest bardzo zadowolony z podarunku.
Wiele lat później, w roku, który odmienił oblicze Europy, Ojciec
Święty napisał dokument, w którym przypomniał starą modlitwę do patrona
rzemieślników będącego jednocześnie patronem całego Kościoła. "Oddal
od nas ukochany Ojcze, wszelką zarazę błędów i zepsucia... przybądź
nam łaskawie z pomocą niebiańską w walce z mocami ciemności... a
jak niegdyś uratowałeś Dziecię Jezus od niebezpieczeństwa, które
groziło Jego życiu tak teraz broń Kościoła Bożego od wrogich zasadzek
i wszelkiej przeciwności".
Pomóż w rozwoju naszego portalu