Gdyby żył, w tym roku obchodziłby 60. rocznicę urodzin. Niestety,
Bóg zechciał inaczej. 10 kwietnia 2002 r. minął rok od pożegnania
ks. inf. Antoniego Boszki w katedrze łomżyńskiej. Msza św. rocznicowa
zgromadziła najbliższą rodzinę, przyjaciół i znajomych tego powszechnie
lubianego i cenionego Kapłana. Mimo że rocznica wypadła w dzień powszedni,
zgromadziła wielkie rzesze ludzi. Katedra już dawno nie gościła tylu
wiernych. Nabożeństwu rocznicowemu przewodniczył biskup łomżyński
Stanisław Stefanek wraz z biskupem ełckim Edwardem Samselem i biskupem
pomocniczym łomżyńskim Tadeuszem Zawistowskim. Wśród kapłanów obecni
byli przedstawiciele archidiecezji białostockiej, diecezji łomżyńskiej
i ełckiej.
We wprowadzeniu do Mszy św. bp Stanisław Stefanek wspomniał
osobę Księdza Antoniego związaną ściśle z Seminarium Duchownym (gdzie
sprawował przecież funkcję rektora), Kurią Biskupią i parafią katedralną.
Złożył podziękowania wszystkim kapłanom za wspólną modlitwę i pamięć
o Księdzu Antonim.
"Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego.
Każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne" (por. J 3, 16) - tymi
słowami rozpoczął swoje wspomnienia o zmarłym Przyjacielu bp Edward
Samsel. Jak podkreślił Kaznodzieja, słowa te wielokrotnie przewijały
się w duszpasterskiej pracy Zmarłego, podczas spotkań z młodzieżą
czy sprawowania Eucharystii. W 1966 r. Ksiądz Antoni podjął misję
głoszenia Słowa, misję miłości, do której każdy kapłan zobowiązany
jest na mocy święceń prezbiteratu. Swoim "tak" wypowiedzianym Bogu
rozpoczął "działalność kaznodziejską" w parafiach Bakałażewo, Śniadowo,
Łomży, a później w Rzymie i w tylu innych miejscach w Polsce, Europie,
świecie aż po Nowy Jork. Wypełniał ten pierwszy kapłański obowiązek
- głoszenie Słowa Bożego. Więcej, uczył innych, jak to czynić. Sam,
jak wszyscy pamiętamy - przypomniał Ksiądz Biskup - głosił płomiennie,
z entuzjazmem Słowo Boże. Pamiętamy go z tylu spotkań kapłańskich,
rocznic, jubileuszy, prymicji. Uczył kleryków w seminariach: łomżyńskim,
ełckim, aby w sposób mądry, jasny przedkładali prawdy wiary katolickiej
swoim słuchaczom. Uczył miłości Boga, miłości bliźniego, tak jak
przykazał Chrystus. Sensem i celem jego życia było kapłaństwo, nie
życie światowe i kariera. Miał świadomość, że Słowo Boże jest światłem,
które rozprasza ciemności i dlatego trzeba je głosić odważnie, z
radością. Miał w sobie tyle pokory kapłańskiej, zaskarbił tyle wdzięczności.
Ks. Antoni mimo wielu piastowanych godności i urzędów pozostał wierny
temu, co jest istotne - służbie Kościołowi. Całym sercem zaangażował
się w przygotowanie wizyty Ojca Świętego na ziemi łomżyńskiej. Ojciec
Święty odwdzięczył się "serdecznym ucałowaniem", dziękując za to
zaangażowanie, i za wierność Kościołowi. Biskup Samsel przytaczał
słowa z homilii ks. inf. Boszki, jego wypowiedzi na temat posługi
kapłańskiej. Mówił też o jego pobycie w nowojorskim szpitalu, o tym,
że miał tyle intencji, dla których chciał cierpieć. Podawano mu co
4 godziny morfinę, ale nie chciał się przyzwyczaić do tego środka
uśmierzającego ból, gdyż świadomie chciał "trochę przecierpieć",
bo przecież tyle jest intencji: Kościół, Ojczyzna... Zdecydował odstawić
ostatnią, piątą dawkę morfiny, aby dać pełnię cierpienia Kościołowi.
Na zakończenie swej refleksji po raz kolejny bp Edward
Samsel wrócił do słów Księdza Infułata: "Dziękuję najlepszemu Ojcu
za to, że moja choroba stała się okazją do wyzwolenia tak ogromnego
potencjału dobra w ludzkich sercach". Nic dziwnego, wszak spotkał
tak wiele troski i życzliwości ze strony lekarzy, pielęgniarek. I
nawet w tak trudnej sytuacji - w obliczu śmiertelnej choroby - zachował
wewnętrzny spokój i humor. Kończąc to wzruszające świadectwo, bp
Edward Samsel powiedział: "Drogi Księże Antoni, stojąc dzisiaj przy
twoim grobie, osobiście dedykuję ci wielkie słowo z ostatniego listu
Ojca Świętego Jana Pawła II na Wielki Czwartek: jakże wspaniałe jest
nasze powołanie, przedziwnie możemy powtórzyć za Psalmistą: cóż oddam
Panu za wszystko, co mi wyświadczył, podniosę kielich zbawienia i
wezwę imienia Pańskiego. Ponownie zawierzamy cię Matce Pięknej Miłości,
Pani Katedry Łomżyńskiej, którą całym swoim sercem umiłowałeś w całym
swoim kapłańskim życiu".
Po skończonej Eucharystii ks. Stanisław Łupiński w imieniu
rodziny zmarłego Księdza Infułata, tj. mamy, brata, siostry i ich
rodzin, podziękował Księżom za szczerą modlitwę w intencji Zmarłego.
Przypomniał ostatnią wolę Księdza Infułata, by pozdrowić Łomżę i
wszystkich najbliższych w niej mieszkających: biskupów, kapłanów,
alumnów, osoby konsekrowane i wszystkich wiernych. Tymi słowami zostało
spełnione ostatnie życzenie Księdza Antoniego. Jak bardzo kochał
Łomżę, świadczy o tym jego wola wyrażona w Testamencie, by spocząć
obok kapłanów na cmentarzu parafialnym w Łomży, co zostało wypełnione.
Śmierć napawa lękiem, rozstanie niweczy ludzkie plany,
ale zmartwychwstanie Chrystusa daje nadzieję na ponowne spotkanie
z tymi, którzy odeszli. Tylko wiara daje tak wielką nadzieję tym,
którzy pozostali tu, na ziemi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu