Reklama

Wspomnienie o śp. płk. dr. Jerzym Woźniaku

Nie żył dla siebie

Na krótko przed śmiercią powiedział cichym, lecz stanowczym głosem: „nie byłem obdarzony jakimiś nadzwyczajnymi cechami. Na pewno nie wyrastałem ponad innych, bardzo wielu zachowywało się podobnie”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Uderzyła mnie ta skromność słów człowieka, o którym każdy, kto choć trochę znał historię jego życia, powiedziałby bez wahania: Bohater. 12 kwietnia odszedł na Wieczną Wartę płk dr Jerzy Woźniak. Od zawsze związany z Rzeszowszczyzną, choć przez większość życia mieszkał i pracował we Wrocławiu. Tu jednak, gdzie się urodził, dorastał, zdobywał uczniowskie lampasy i żołnierskie ostrogi, powracał w częstych podróżach, wspomnieniach i ciekawości tego, co się nowego dzieje…

Jeden z Kolumbów

Reklama

Stale powtarzał, że był dzieckiem pokolenia, które urodziło się już w niepodległej Polsce; wolnej od zaborców, ale pamiętającej o powstańczej walce i ofiarnej pracy całego narodu. W duchu głębokiego patriotyzmu wychowywał się w pełnej miłości atmosferze rodzinnego domu w Mokłuczce nieopodal Błażowej. Rodzice, Jan - prawnik i adwokat, i mama - Karolina, w trosce o wykształcenie i dobre przygotowanie do życia, posłali go do I Gimnazjum im. Stanisława Konarskiego w Rzeszowie - szkoły, o której z dumą mówił, że wykształciła najlepsze rzesze patriotów. Tam zdał małą maturę i z radością myślał o pójściu do liceum. Przyszła jednak wojna, a z nią okupacja, zarządzenia, zakazy i nakazy. Musiał więc założyć roboczy drelich leśniczego praktykanta. Nie zrezygnował przy tym z marzeń o dalszej nauce i walce o wyzwolenie kraju. Jako siedemnastolatek zetknął się z ZWZ-AK i złożył przysięgę na wierność Bogu i Ojczyźnie, aż do ofiary życia swego. Niedługo potem zdał konspiracyjną maturę i ukończył tajną szkołę podchorążych. Przyjmował zrzuty broni, obsługiwał radiostację, działał w łączności. Odważnie i z poświęceniem brał udział w akcji „Burza”, by po wkroczeniu wojsk sowieckich dotkliwie i boleśnie poczuć gorzki smak „wyzwolenia”. Jak większość swoich kolegów musiał uciekać przed aresztowaniem, więzieniem, zsyłką. Pojechał najpierw do Krakowa, gdzie chciał studiować prawo, ale ubecja deptała mu już po piętach, udał się więc do Wrocławia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Trudne wybory

Podając się za Francuza wyjechał z kraju, by przetrzeć szlak dla spalonych w Polsce żołnierzy AK. Przedostał się na Zachód, gdzie rozpoczął studia na wydziale medycyny. Dzięki pomocy wuja wstąpił w szeregi II Korpusu i podjął pracę w Centralnej Składnicy Książek WP. Wraz z wojskiem gen. Andersa przeniósł się do Anglii. Zdecydował się jednak powrócić do pracy konspiracyjnej i przyjąć funkcję sekretarza szefa Zagranicznej Delegatury Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość - organizacji walczącej o niepodległą i wolną od radzieckiej dominacji Polskę. Wiedząc, jaka jest sytuacja w kraju, i znając nastroje aliantów, którzy zdradziecko sprzedali Polskę Stalinowi, zdecydował się pojechać z misją do ojczyzny, by przekazać informację, że kolejny konflikt zbrojny jest iluzją i trzeba odłożyć na bok dalszą walkę. Wiedział, na co się decyduje. Kiedy w połowie 1947 r. jako emisariusz powrócił do Polski, w kraju trwały już aresztowania. Po przekazaniu informacji i szyfru szykował się do ucieczki wraz ze swoją narzeczoną Olawią, jednak i tym razem honor żołnierski kazał mu postąpić inaczej. Pozostał w kraju, pracował jako oficer do zleceń specjalnych i szyfrant w IV Zarządzie Głównym WiN. W grudniu 1947 r. został aresztowany, przewieziony na Mokotów i poddany okrutnemu śledztwu. Chciano go namówić na współpracę, próbowano złamać różnymi metodami; nie ugiął się, wolał zginąć. 10 listopada 1948 r., w tzw. procesie kiblowym, został skazany na karę śmierci. Oczekując na wykonanie wyroku, obserwował codziennie kolejnych wyprowadzanych na stracenie obrońców niepodległości Ojczyzny, w tym grupę rotmistrza Pileckiego. Miał wtedy 25 lat. Dzięki ogromnemu szczęściu uniknął śmierci, wyrok zmieniono na dożywocie. W Rawiczu i we Wronkach przesiedział 9 lat.

Lekarz, minister, dobry człowiek

W czasie odbywania kary podjął pracę na oddziale więziennym szpitala we Wronkach, gdzie całym sercem, wiedzą i oddaniem pomagał pacjentom chorym na gruźlicę. Po wyjściu z więzienia, wciąż inwigilowany i spychany na margines życia, został lekarzem pulmonologiem i medycyny społecznej. Z wielką troską i poświęceniem pracował wśród chorych; mawiał: „czuję się lekarzem więźniów”. Po 1989 r. zaangażował się w politykę, współtworzył ZCHN, był jednym z inicjatorów powstania Światowego Związku Żołnierzy AK; prezesem jego Dolnośląskiego Okręgu i prezesem honorowym, w latach 1997-2001 sprawował Urząd Ministra ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Zatroskany o sprawy akowców, wspierał wszystkie inicjatywy zmierzające do przywrócenia pamięci historycznej, zwłaszcza prawdy o „Żołnierzach Wyklętych”. Dwa razy wymknął się śmierci, raz w 1949 r.; drugi, gdy w ostatniej chwili zrezygnował z lotu do Smoleńska w kwietniu 2010 r.
Za swoje zasługi został odznaczony m.in.: Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami, dwukrotnie Krzyżem Walecznych, Krzyżem AK.
Był wielkim patriotą, wspaniałym lekarzem, zasłużonym społecznikiem, niedoścignionym autorytetem, człowiekiem niebywałej szlachetności i skromności, który całe życie służył Ojczyźnie i bliźnim.

Podziel się:

Oceń:

2012-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Wrocław/ Trzy osoby ranne po wybuchu podczas chemicznego eksperymentu w liceum

2025-04-12 16:51

stock.adobe

Trzy osoby trafiły do szpitala po wybuchu, do którego doszło w sobotę w Liceum Ogólnokształcącym nr 3 we Wrocławiu w trakcie eksperymentu chemicznego. W liceum odbywały się "dni otwarte", podczas których przyszli uczniowie zapoznawali się z ofertą szkoły.

Więcej ...

Zakrwawiony mężczyzna wtargnął na ambonę w Gliwicach. Skandal po Mszy św. za ofiary katastrofy smoleńskiej

2025-04-12 10:30

pixabay.com

Do skandalicznego incydentu doszło w czwartek wieczorem w kościele św. Barbary w Gliwicach. Po zakończeniu Mszy św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej na ambonę wtargnął młody mężczyzna z zakrwawionymi dłońmi. Zaczął krzyczeć niezrozumiałe i obraźliwe słowa, pobrudził ołtarz oraz szaty liturgiczne. Został wyprowadzony z kościoła przez księdza i wiernych, w tym członków Klubu Gazety Polskiej.

Więcej ...

Tatrzański PN nie ugnie się pod presją zwolenników rozświetlenie krzyża na Giewoncie

2025-04-12 20:01

Agata Kowalska

Po nałożeniu mandatów na dwie osoby, które w 20. rocznicę śmierci Jana Pawła II rozświetliły krzyż na Giewoncie, na Tatrzański Park Narodowy spadła fala internetowego hejtu. Dyrektor TPN Szymon Ziobrowski podkreśla jednak, że ochrona przyrody musi pozostać priorytetem i zapowiada wzmocnienie nocnych patroli na szlakach.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Skoro Bóg wszystko wie i wszystko może, dlaczego nie...

Wiara

Skoro Bóg wszystko wie i wszystko może, dlaczego nie...

Zakrwawiony mężczyzna wtargnął na ambonę w Gliwicach....

Kościół

Zakrwawiony mężczyzna wtargnął na ambonę w Gliwicach....

Dziecko we wrocławskim Oknie Życia

Niedziela Wrocławska

Dziecko we wrocławskim Oknie Życia

Wiara

"Różowe zakonnice" - nieprzerwana modlitwa, która...

Tatry: Mandaty za rozświetlenie krzyża na Giewoncie w...

Wiadomości

Tatry: Mandaty za rozświetlenie krzyża na Giewoncie w...

Masowa likwidacja szkół wiejskich

Felietony

Masowa likwidacja szkół wiejskich

Oleśnica: Dziecko zabite w 9. miesiącu ciąży

Wiadomości

Oleśnica: Dziecko zabite w 9. miesiącu ciąży

Małopolskie: Podczas Mszy św. wszedł na ołtarz,...

Wiadomości

Małopolskie: Podczas Mszy św. wszedł na ołtarz,...

Dlaczego Kościół sprzeciwia się stosunkom...

Wiara

Dlaczego Kościół sprzeciwia się stosunkom...