W laickich mediach systematycznie pojawiają się doniesienia o drastycznie spadającym zaufaniu do Kościoła i jego pasterzy. Trend ten pogłębia się ponoć z każdym rokiem. Tymczasem otaczająca nas rzeczywistość pokazuje coś zgoła innego. Wystarczy przyjrzeć się wakacyjnym wyjazdom, których organizatorem są wspólnoty parafialne, aby przekonać się, że nijak się ma to do prawdy.
- Od dziesięciu lat przygotowuję wyjazdy letnie i zawsze jest na nich komplet. W tym roku pierwotnie miało być tak, że do ośrodka „Tyberiada” w Nadolu nad jeziorem Żarnowieckim pojedzie autokar i busik, który udało się na tę okoliczność załatwić. Ostatecznie, wyjechaliśmy w dwa autobusy. Zapisy na nasz turnus trwały tydzień. Po tym czasie musieliśmy zamknąć listę. Tak wielu było chętnych - mówi ks. Robert Samsel, który wziął nad morze niemal stu młodocianych podopiecznych z parafii Najdroższej Krwi Pana Jezusa w Bystrej Krakowskiej.
W Bystrej pierwszeństwo w zapisach miały osoby czynnie uczestniczące w życiu parafii. Wyjazd miał być dla nich nagrodą za zaangażowanie i wysiłek włożony w służbę liturgiczną, oazę, Dzieci Maryi i temu podobne wspólnoty. Osoby te czekało więc wyróżnienie połączone z duchową formacją. Nazwa „Wakacje z Bogiem” do tego w końcu zobowiązywała. Były więc Msze św., spotkania w grupach, analiza żywotów świętych, a oprócz tego wycieczki fakultatywne. Na trasie podopiecznych ks. R. Samsela znalazła się Łeba, Słowiński Park Narodowy, Rozewie, Gniewino, Ostrowo, Jastrzębia Góra i Trójmiasto, gdzie jednym z głównych punktów zwiedzania stał się stadion piłkarski „PGE Arena”.
- Tradycja wakacyjnych wyjazdów przygotowanych dla dzieci przez parafię jest w Pierśćcu bardzo długa. Ja kontynuuję dzieło moich poprzedników i też wpisuję się w ten scenariusz. Do Krynicy Morskiej jedzie ze mną 60 dzieci. Mam świadomość, że chętnych było dwa razy więcej, ale możliwości są takie, a nie inne. Większość moich podopiecznych to dzieci nie związane specjalnie z życiem wspólnotowym parafii. Mimo to chcą jechać, a ich rodzice chętnie je na taki wyjazd zapisują. Bierze się to stąd, że parafia postrzegana jest jako pewna, godna zaufania, „firma”. Rodzice wiedzą, że o ich dzieci zatroszczą się odpowiedzialni wychowawcy i nic złego się im nie stanie. Mają świadomość, że czeka na nich odpowiednia formacja, ciekawy program, wycieczki, a to wszystko za niską cenę - zaznacza ks. Zbigniew Paprocki z parafii św. Mikołaja w Pirśćcu.
O zaufaniu do parafialnych wyjazdów mówi również ks. Paweł Hubczak, który z 60-osobową grupą młodocianych podopiecznych ze wspólnoty św. Barbary w Strumieniu był w Łazach koło Mielna. - Wraz z nami była jedna ewangeliczka. Gdy jej mama zapisywała ją, powiedziałem jej, że wyjazd będzie miał nie tylko rekreacyjny charakter, ale i religijny. Będą spotkania w grupach, Msze św. Usłyszałem w odpowiedzi, że to niczemu nie przeszkadza. Dla tej Pani ważne było, że dziewczyna będzie we wspólnocie i w pewnym towarzystwie - wspominał ks. Paweł Hubczak. Co warto dodać w Strumieniu, podobnie jak i m.in. w Bystrej Krakowskiej, lista uczestników wypełniła się bardzo szybko. Już po dwóch tygodniach trzeba było ją zamknąć z powodu wyczerpania się wolnych miejsc.
Dobre wspomnienia parafialnych kolonistów, jak się okazuje po latach, owocują chęcią wyjazdów na kolejne odsłony tego typu przedsięwzięć, tym razem przeznaczone dla dorosłych i ich rodzin.
Ks. Grzegorz Gruszecki, ojciec duchowny dbający o formację kleryków z diecezji bielsko-żywieckiej w Archidiecezjalnym Seminarium Duchownym w Krakowie, od dziesięciu lat zaprasza członków i sympatyków Odnowy w Duchu Świętym na letni turnus wypoczynkowy. - Do Łebienia przyjeżdżają zarówno wielodzietne rodziny, jak i osoby samotne. W tym roku najmłodszy uczestnik liczył pół roku, a najstarszy 76 lat. Większą część tego towarzystwa stanowili członkowie Odnowy z Cieszyna, z którymi pracowałem jako wikary, jak i z Bielska-Białej i innych, pomniejszych miejscowości. Były wśród nas rodziny z małymi dziećmi, ale i takie, wśród których byli studenci. Na wszystkich czekał program modlitewny, Jutrznia i Msza św. oraz wypoczynek na świeżym powietrzu - mówi ks. G. Gruszecki.
Wyznacznikiem wszystkich wyjazdowych propozycji firmowanych przez kapłanów, niezależnie od miejsca ich stacjonowania i wieku tych, z którymi przebywali, była stała formacja, wspólnotowość, atrakcyjność fakultatywnych wycieczek, niski koszt pobytu i zaangażowanie osób trzecich.
Na wypoczynek blisko stu dzieci w Nadolu, w rodzimej parafii w Bystrej Krakowskiej, pracowało wielu ludzi dobrej woli. Członkowie wspólnot i stowarzyszeń takich jak Akcja Katolicka, zespół charytatywny zbierali pieniądze na rzecz letniego wyjazdu. Swoje dołożyła też parafia, Dom Rekolekcyjny „Nazaret”, szarytki, diecezjalna Caritas oraz gmina Wilkowice. Nie inaczej było w innych miejscowościach.
- W trakcie pobytu nad morzem nie zapomnieliśmy o swoich dobroczyńcach. Do wszystkich wysłaliśmy po-dziękowania - zaznaczył ks. P. Hubczak. Dzięki pozyskanym dotacjom mógł on zabrać swoich podopiecznych m.in. do Świnoujścia, a ks. Z. Paprocki do Malborka, Gdańska i Fromborka.
- Wakacyjny wyjazd do Nadola przygotowany był w zgodzie z wszelkimi przepisami prawa polskiego. Mieliśmy nawet kontrolę sanepidu i nie było wobec nas żadnych zastrzeżeń. Mówiąc wprost, nie zdaliśmy się jedynie na Opatrzność Bożą. Obecnie jest tak, że trzeba zabezpieczyć się na wszystkie możliwe sposoby. Nie daj Boże, niech dojdzie do kolizji drogowej i nawet, jeśli nikomu nic się nie stanie, to i tak wyjdzie na jaw, czy kolonia była zgłoszona czy też nie. Jeśli to drugie, to wówczas, może ona zostać zamknięta. Tak ryzykować, żeby trochę pieniędzy zaoszczędzić, nie ma więc sensu - wyjaśnia ks. R. Samsel.
O tym, że wszystko na wyjeździe było jak należy, wikary z Bystrej Krakowskiej mógł się przekonać po SMS-ach, jakie otrzymał od rodziców dzieci, które zabrał na „Wakacje z Bogiem”. Były w nich podziękowania i życzenia, a więc najlepsza weryfikacja włożonych w wyjazd starań.
- Bardzo miło spędziłam czas na codziennej modlitwie, Mszy św., rekreacji i odpoczynku. Było bardzo fajnie i miło. To już mój drugi taki wakacyjny wyjazd. Wcześniej byłam też na zimowisku - wspomina Magda Antonik, uczestniczka kolonii parafialnej w Żarnowcu.
Skoro dzieci i rodzice doceniają wysiłek duszpasterzy włożony w organizację letniego wypoczynku, to znaczy, że Kościół potrafi odczytywać znaki czasu i wychodzić naprzeciw ludzkim oczekiwaniom. A że w społeczeństwie pieniędzy jakoś gwałtownie nie przybywa, więc zapotrzebowanie na tego typu inicjatywy będzie raczej wzrastać, niż maleć. Z pewnością za sprawą takich przedsięwzięć, Kościół wzmacnia do siebie zaufanie i czyni to w sposób najlepszy z możliwych, bo przez młodych, którzy są jego przyszłością. Dobrze więc się dzieje, że, jak mówi ks. P. Hubczak, nad Bałtykiem co rusz można się natknąć na parafialną kolonię. - Spokojnie można powiedzieć, że co piąta grupa dziecięco-młodzieżowa, którą spotyka się na plaży nad morzem, to grupa katolicka. Łatwo ją odróżnić od innych, bo nie sposób w niej przeoczyć kapłana bądź siostrę zakonną. Będąc w Świnoujściu, na wycieczce z moimi podopiecznymi, mogłem się o tym dobitnie przekonać. Widać, że społeczeństwo ufa temu, co jest firmowane przez Kościół i nie boi się powierzyć kapłanom swoich dzieci w opiekę - zaznacza ks. P. Hubczak.
Pomóż w rozwoju naszego portalu