Od czterech lat, a dokładnie od Konferencji nt. Kobiet w Pekinie
w 1995 r., kiedy to Polska ratyfikowała Pakiet Praw Obywatelskich
i Politycznych ONZ, jesteśmy zobowiązani do składania raportu nt.
przestrzegania praw człowieka w naszym kraju. W tym roku, zanim dotarł
do Nowego Jorku raport rządowy, pojawił się inny raport z naszego
kraju, autorstwa Stowarzyszenia Kobiet na rzecz Równego Statusu,
w którym złożono doniesienie o dyskryminacji kobiet w Polsce. Na
tej podstawie Wysoki Komisarz ONZ, czyli przewodniczący Komitetu
ds. Praw Człowieka, rozpatrując 19 lipca br. ów raport, wyraził zaniepokojenie
licznymi naruszeniami praw kobiet w naszym kraju.
Czyż może być bardziej drastyczna sprawa niż doniesienie
na własny kraj do międzynarodowej organizacji? Zapytajmy jednak,
o jakiej dyskryminacji kobiet jest mowa? Otóż Komitet z zaniepokojeniem
odnotowuje surowe prawo antyaborcyjne w Polsce, którego skutkiem
jest rzekomo duża liczba potajemnych zabiegów przerywania ciąży,
co wiąże się z zagrożeniem dla życia i zdrowia kobiet (raport rządowy
jest przeciwnego zdania). Kolejny zarzut dotyczy ograniczonego dostępu
kobiet do bezpłatnych środków antykoncepcyjnych. Komisarz oburza
się dalej, że wyłączono z programu szkolnego edukację seksualną.
Podkreśla również niedostatek powszechnie dostępnych programów planowania
rodziny. Dalej Komitet wyraził zaniepokojenie brakiem równości płci
w sektorze zatrudnienia. Chodzi o to, że zbyt mała liczba kobiet
jest na wysokich stanowiskach technicznych, menedżerskich i politycznych,
że kobiety gorzej zarabiają od mężczyzn, że wśród pracodawców utrzymuje
się tendencja do żądania testów ciążowych od przyjmowanych do pracy
kobiet. Komitet ONZ jest również zaniepokojony utrzymaniem obowiązkowego
różnego wieku emerytalnego dla mężczyzn i kobiet, co prowadzi do
uzyskania przez kobiety niższej emerytury. I jeszcze jeden zarzut:
za mało walczy się u nas z przemocą w rodzinie. W rezultacie Komitet
Praw Człowieka ONZ zobowiązał Polskę do przeciwdziałania dyskryminacji
kobiet i wspierania ich równouprawnienia w każdej dziedzinie. W tym
celu zalecono Polsce powołanie specjalnej Sejmowej Komisji ds. Równego
Statusu Kobiet i Mężczyzn.
Teraz stało się jasne, dlaczego Parlamentarna Grupa Kobiet
wniosła do Sejmu projekt ustawy o równym statusie kobiet i mężczyzn,
kiedy zaś nie zdołano jej uchwalić, spróbowano bodaj powołać sejmową
komisję w tej samej sprawie. O co w tym wszystkich chodzi? Czy rzeczywiście
kobietom w Polsce stawia się jakieś polityczne czy społeczne bariery,
czy któraś ma trudności w zdobywaniu wykształcenia, zaspokajaniu
wszystkich swoich ambicji? Jakie to prawa zabraniają kobietom zrealizowania
swoich życiowych celów?
Faktycznie, największą przeszkodą jest to, że w ogóle są
kobietami, czyli tylko one mogą być matkami, tylko kobiety mogą urodzić
dziecko. Dla feministek jest to ogromna dyskryminacja, ponieważ rzeczywiście
urodzenie dziecka kładzie się cieniem na karierze kobiety, jest przeszkodą
w dowolnym szafowaniu swoim ciałem itd. Czy jednak ktoś przy zdrowych
zmysłach może powiedzieć, że sama natura dyskryminuje kobietę? Czy
macierzyństwo poniża godność kobiety? A gdyby tak spojrzeć na macierzyństwo
jako wielkie wybraństwo, najwspanialsze powołanie!?
To doprawdy najbardziej fałszywe podejście do sprawy, jeśli
zaczniemy oceniać i porównywać ludzką naturę, a w niej m.in. odmienność
powołania kobiety i mężczyzny. Można dojść do absurdu i zapytać:
Dlaczego to mężczyzna nie może być matką? Dlaczego natura pozbawiła
mężczyzn tego ciężaru czy przywileju? Tylko czekać na protesty komitetów
mężczyzn, domagających się możliwości rodzenia dzieci.
Ale przecież kobiecość to nie tylko sama możliwość urodzenia
dziecka, ale cała sfera psychiczno-cielesna, sprawiająca, że matka
jest osobą niezbędną w życiu dziecka, a także jest tą osobą, która
w rodzinie pełni wyjątkową rolę. Nic dziwnego, że od tysiącleci uważa
się kobietę za strażniczkę ogniska domowego. Tego nie zmienią ani
nie zrekompensują żadne sztuczne ustawy, w tej roli nikt też kobiety
nie zastąpi.
Trzeba najpierw przyjąć z całą odpowiedzialnością fakt odmienności
kobiet i mężczyzn, ich odrębności natur, aby dostrzec, jak doskonale
się jednak uzupełniają, o czym świadczy życie w dobrych rodzinach.
Właśnie rodzina jest doskonałym przykładem, że w tej małżeńskiej
odmienności kobiet i mężczyzn jest wielkie bogactwo i nie zmienią
tego żadne komisje międzynarodowe ani też parlamenty uchwalające
ustawy o tzw. małżeństwach partnerskich, głównie homoseksualnych.
Nie zmienią, choć mogą w tej materii potwornie zamieszać, tak jak
to już obserwujemy na Zachodzie, gdzie ustawy nie tylko zrównują
w prawach rodzinnych wszelkie przypadkowe pary, także homoseksualne,
ale pozwalają im na adopcję dzieci. Taką ustawę uchwalił niedawno
parlament w Danii. Konsekwencje będą niewyobrażalne. Rodziny złożonej
z ojca, matki i dzieci nikt i nic nie zastąpi.
Zmierzając do końca tych refleksji, sądzę, że czymś groźnym
i niecnym wydaje się żądanie od Polski, aby dążyła do podobnych rozwiązań
ustawowych, jakie uchwalono na Zachodzie. Jawi się bowiem pytanie
zasadnicze: Dlaczego Polska została skarcona przez organizacje międzynarodowe?
Dlatego, że nasze prawo broni życia od poczęcia. Nie mam wątpliwości,
że zalecając nam powołanie Sejmowej Komisji ds. Równego Statusu Kobiet
i Mężczyzn, chodziło o podrzucenie nam innymi drzwiami problemu aborcji.
A przecież Sejm zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego uznał
prawo dzieci nie narodzonych do życia. Jak więc należy określić doniesienie
do międzynarodowej komisji na polskie prawo, które chroni życia od
poczęcia? Jako zwyczajną podłość i plucie we własne gniazdo.
Zwolennicy utworzenia komisji, głównie posłowie lewicy,
powoływali się na nowoczesność i postępowość współczesnych kobiet,
które nie chcą tylko rodzić i stać przy garach. Faktycznie, uciążliwość
życia jest dla kobiet znacznie większa. Dlatego należy uczynić wszystko,
aby kobiety żyły w takich warunkach, które pozwoliłyby im spełnić
swoje macierzyńskie powołanie, a także cieszyć się szacunkiem w pracy,
rodzinie i w swoim środowisku. I do tego należy dążyć.
Niepokoi jednak w sejmowej dyskusji nad powołaniem tej komisji
ów dyrektywny charakter międzynarodowej organizacji wobec naszego
kraju. Dlaczego akurat posłom lewicy tak bardzo zależy na wypełnieniu
co do joty każdego zalecenia międzynarodowych komisji, które wcale
nie muszą kierować się dobrem polskich kobiet, dobrem polskich rodzin?
Dobrze się więc stało, że nie udało się powołać w Sejmie tej komisji,
która byłaby miejscem działania osób o poglądach feministycznych,
głównie parlamentarnej grupy kobiet, głoszącej najskrajniejsze poglądy
na temat aborcji, wolności seksualnej, starających się wywoływać
zamieszanie wokół ważnych spraw moralnych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu