Synu Kochany!
Spotkałam kiedyś twojego szkolnego kolegę. Rozmawialiśmy
o Tobie, o tym, że jesteś daleko. Powiedział mi, że powinnam pisać
do Ciebie przez Internet.
Twoja matka jest jednak tradycjonalistką. Internetem się
nie posługuje. Czasem coś wystukam na komputerze - i to wydaje mi
się osiągnięciem ostatecznym. Jak wiesz, techniką posługuję się z
konieczności. Piszę z nadzieją, że wcześniej czy później otrzymasz
moje listy. Ćwiczy to także moją cierpliwość. Ile cierpliwości wymaga
każdy dzień... Jak trudno być cierpliwym wobec wydarzeń, które krzyżują
nasze plany. A ile trzeba cierpliwości wobec ludzi. Jak trudno być
cierpliwym i miłosiernym zarazem wobec tych, których uważamy, lub
uważaliśmy dotąd, za naszych bliskich, przyjaciół. Zwłaszcza jeżeli
pewnego dnia nasz wypróbowany dotąd przyjaciel nadwyręży poważnie
czy podepcze nasze zaufanie. Jak trzeba być cierpliwym, aby nie zwątpić
w wierność, przyjaźń, w człowieka, w każdego człowieka!
Od roku byłam umówiona na wyjazd zagraniczny i związany
z tym wyjazdem prestiżowy wykład. Umówiony termin, poinformowani
zagraniczni przyjaciele. Wszyscy cieszyliśmy się z tego spotkania.
Przygotowałam wykład, muszę przyznać - z dużym trudem. Nie dlatego,
abym nie miała jasnej koncepcji. Ostatnio jednak miałam bardzo dużo
zajęć i kilka propozycji ważnych wykładów. Wczoraj dowiedziałam się,
że organizator konferencji, bez uprzedzenia mnie, powierzył temat
mojej koleżance. Ona bez wahania przyjęła propozycję, mimo że wiedziała
o moich przygotowaniach. Ile trzeba wysiłku, aby jutro w pracy zachować
spokój. Aby po dawnemu się uśmiechać i cierpliwie odpowiadać na pytania "
z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości" (Ef 4, 2). Być
cierpliwym w przeciwnościach, w doświadczeniach. Tylko wielką cierpliwością
można je uśmierzyć, a nawet uczynić użytecznymi w oczach Boga.
Piszę dziś do Ciebie, myśląc także i o tym, ile potrzebuję
cierpliwości wobec siebie samej. Cierpliwości wobec nadmiaru słów,
własnych wad i słabości. Cierpliwości wobec ociężałości ciała i niechęci
do wysiłku. Cierpliwości wobec narastających lat życia. Nigdy nie
umiałam być cierpliwa. Wszystko chciałam wiedzieć, widzieć i osiągnąć
natychmiast. Pamiętam, jak w dzieciństwie i w młodości, rozpoczynając
czytanie książki, szybko zaglądałam, jakie będzie jej zakończenie.
Jak byłam niecierpliwa, gdy błyskawicznie nie umiałam osiągnąć zamierzonych
rezultatów.
Zastanawiam się, Synu, czy Ty umiesz być bardzo cierpliwy
wobec trudnych wydarzeń... I myślę, że jednak potrafisz. Jesteś więc
mocniejszy od matki. Choć przecież wiemy, że w cierpliwości każdy
jest próbowany, podobnie jak w wierności. Codzienność jest próbą
- próbą, w której hartuje się nasze "tak".
Synu, chciałam podzielić się z Tobą jeszcze jedną refleksją.
Cierpliwość i cierpienie idą w parze. Zauważ, mają ten sam źródłosłów.
Są trudną drogą, kamieniem milowym na drodze do budowania naszego
człowieczeństwa. Powiedz, czy praca na misjach wymaga większej cierpliwości
od tej próbowanej w codzienności szarych wydarzeń? Ludzie myślą,
że misje to tylko przygoda. A przecież to próba cierpliwości w wysiłkach
i próba odnalezienia sensu wezwania. I czasem można zobaczyć, że
mimo naszego wysiłku i naszej cierpliwości świata nie zmienimy, jak
tego pragniemy. Czy tak, Synu? Wielki Apostoł Paweł pisze: "abyśmy
dzięki cierpliwości (...) podtrzymywali nadzieję" (Rz 15, 4). Od
wielu dni rozmawiam o tym wszystkim z najcierpliwszą z kobiet i z
matek - Matką Syna Człowieczego.
Pamiętam zawsze często niecierpliwa -
Pomóż w rozwoju naszego portalu