O OWSIAKU - BEZ PANEGIRYZMU
Reklama
Działalność Jerzego Owsiaka od lat zyskuje coraz większe i
coraz bardziej apologetyczne nagłośnienie w najbardziej wpływowych
mass mediach. Są to na ogół te same media, które skrzętnie przemilczają
lub faktycznie pomniejszają zakrojoną na dużo większą skalę od akcji
Owsiaka, stałą, codzienną, a nie tylko odświętną, charytatywną działalność
związanych z Kościołem instytucji typu Caritas. Owsiak jest przez
nie tym chętniej lansowany za to, że przy różnych okazjach z werwą
atakował prawicowych "oszołomów", a co najważniejsze - jest rzecznikiem "
luzu". Jak ten "luz" może wyglądać, wyraziście pokazał na konkretnych
przykładach rzecznik prasowy Inicjatywy Ewangelizacyjnej "Przystanek
Jezus" - ks. Andrzej Draguła. W publikowanym w Gazecie Wyborczej
z 21 stycznia tekście, polemizującym z wychwalającym Owsiaka jej
redaktorem A. Osęką, ks. Draguła pisał m.in.: "W artykule Osęki żarski
´Przystanek Woodstock´ jawi się sielankowo (...). Żeby jednak prawdziwie
posmakować ´Woodstocku´, trzeba było wyprowadzić się z hotelu Anatol (tam mieszkał Jurek Owsiak) i na polu rozbić własny namiot. A tam
było już mniej kolorowo. ´Widziałyśmy przedsionek piekła´ - tak w
dominikańskim piśmie W drodze zatytułowała swoją relację siostra
zakonna, która - w odróżnieniu od Andrzeja Osęki i wielu innych,
którzy o obu ´Przystankach´ piszą - cały ten czas przeżyła w żarskim
pyle. Wynotujmy z jej relacji chociaż kilka zdań: ´Nasz lazaret zapełnia
się, chłopcy znoszą ludzi. Dziewczyny przychodzą prosić o nocleg,
bo ukradli im namiot. Przechodząc, napotykamy pijących wino z plastikowych
butelek. Widzimy, jak dziewczyny korzystają z zaproszeń, by przeżyć
wspólną noc. Dowiadujemy się, jak działa amfetamina (...). Mamy dyżur
w lazarecie. Ktoś pokrwawiony, dziewczyna wymiotująca po dragach,
którą chłopcy przynoszą z pola bez butów, bo ukradli... Chłopcy znoszą
tylko dziewczyny, bo już nie ma miejsca (...). Rano zwijamy nasze
namioty. Tylko ten kawałek placu wygląda przyzwoicie. Wszędzie brud,
śmieci, papiery, butelki, prezerwatywy, skacowani ludzie zwijający
namioty i obliczający straty. Tylko puszek po piwie nigdzie nie widać,
bo skupują´. To tylko kilka obrazków. By mozaika była pełniejsza,
można dołączyć następne, jak choćby ten: ´Chyba największe wrażenie
wywarła na mnie dziewczyna, która miała kartkę na szyi z napisem:
´Oddam się za 5 zł´´. Takich świadectw mogę przytoczyć jeszcze mnóstwo (...).
Wymienione zdarzenia to oczywiście ekstremum. Nikt nie
twierdzi, że 250 tysięcy młodych ludzi przyjechało do Żar, aby na
przemian ćpać, pić, uprawiać seks i czasami posłuchać muzyki. Część
z nich zapewne pojawiła się w Żarach, by się pobawić, posłuchać tej
czy innej kapeli. Ale to tylko część. I chyba wcale nie największa.
Komentator Radia Zachód powiedział, że ´Przystanek Woodstock´
ma wymiar terapeutyczny. Dziwna to terapia. Wcale nie taka, za pomocą
której rozwiązuje się problemy. To terapia, która pozwala o nich
zapomnieć. W zapominaniu o świecie może pomóc wszystko: i muzyka,
i wypłukujące kieszeń piwo, i trawka, i ciało sąsiada".
* * *
Tygodnik Solidarność zwraca uwagę na ogromne koszta reklamy
wyjątkowo uprzywilejowanej i forytowanej w mediach akcji Wielkiej
Orkiestry Świątecznej Pomocy. Marzanna Stychlerz-Kłucińska w artykule
Fabryka pomocy (nr 2 z 2000 r.) tak pisze o "kuchennych tajemnicach"
akcji Owsiaka: "Znawcy zagadnienia utrzymują, że forma przerosła
treść. I dodają: nie ma należytej kontroli nad przepływem pieniędzy,
sponsorzy nie wiedzą, jakie jest przeznaczenie zainwestowanych przezeń
środków, a rozdział zakupionego sprzętu - owiany tajemnicą. (...)
Przygotowania do samego finału, np. druki plakatów, hologramów, identyfikatorów
i wysyłek kosztowały 800 tysięcy złotych. Pozostałe wydatki stanowią
tajemnicę (sic!) handlową organizatorów. (...) Według szacunkowych
danych, w niedzielę - ´choć przez chwilę´ - orkiestrę oglądało 80%
widzów, poszczególne wejścia antenowe - od 20 do 25%. Spoty reklamowe
muszą tego dnia osiągać zawrotne sumy. (...) Przed pierwszą kwestą
reklamowano orkiestrę w kilkudziesięciu programach ´Róbta co chceta´
i około setce reklamówek w TVP. Trzy lata temu oglądaliśmy krótkie
filmy o chorych dzieciach oraz reportaże o stanie polskiej medycyny.
Ostatnio telewizja lansuje samą imprezę jako taką. Za darmo: żadna
inna organizacja nie miała takiej szansy. (...) W fundacji przyznają,
że miało miejsce kilka wypadków nadużyć, kilka większych kradzieży
i bezprawne podszywanie się pod akcję Owsiaka. Kwota strat pozostaje
nieznana. Starają się jednak przekonać, że tak jest lepiej. Aparat
kontroli kosztowałby masę pieniędzy".
Autorka z Tygodnika Solidarność pisze o zgrzytach, jakie
ostatnio występują na linii: szefostwo fundacji Owsiaka - dyrekcja
BIG Banku Gdańskiego SA, zajmującego się obsługą konta fundacji.
Dyrektor public relations tego banku - Wojciech Kaczorowski powiedział
m.in.: "Nie jesteśmy też zainteresowani, żeby orkiestra robiła coraz
większe pokazy sztucznych ogni, wystrzeliwując w powietrze koszmarne
ilości pieniędzy, bo one są potrzebne gdzie indziej".
Redaktorka Tygodnika Solidarność krytycznie odnosi się
do swoistego credo Owsiaka, głoszącego, iż trzeba "nie bać się komercjalizacji,
będącej tylko instrumentem, dzięki któremu można ratować życie".
Według M. Stychlerz-Kłucińskiej: "Przesadne skomercjalizowanie akcji
spowodowało, że rezygnują z jej sponsoringu firmy, które wykładały
pieniądze na poprzednie finały. Przykładem jest choćby międzynarodowy
potentat branży chemicznej Unilever, który wspierał edycję III orkiestry.
Inna firma, sponsorująca finał WOŚP przed dwoma laty zrezygnowała,
kiedy się okazało, że wbrew wcześniejszym zapewnieniom, nie otrzymała
sprawozdania z wykorzystania przekazanych środków. Do grona niezadowolonych
zaliczyć trzeba również część lekarzy. Kiedy byli potrzebni, a byli
m.in. do wygłaszania gorących apeli do społeczeństwa o datki, od
Owsiaka otrzymywali obietnice pomocy rzeczowej dla placówek. Po finale
opędzano się od nich jak od nieproszonych gości. V finał przebiegał
pod hasłem ratowania życia noworodków i niemowląt z wrodzonymi wadami
serca. Przed kamerami oglądaliśmy gdańskich kardiologów opowiadających
dramatyczne historie o maluchach zakwalifikowanych do zabiegu operacyjnego.
Sprzętu niezbędnego do jego przeprowadzenia Gdańsk nie posiada do
dzisiaj".
* * *
Sam Owsiak coraz bardziej nabiera poczucia własnej nieomylności
i z nieukrywaną złością reaguje na jakiekolwiek głosy krytyczne.
Nader wymowne pod tym względem było zachowanie Owsiaka wobec prezydenta
Przemyśla Tadeusza Sawickiego. Całą sprawę opisał Ludwik Skurzak
w Myśli Polskiej z 23 stycznia pt. Prezydent Przemyśla zagrożony.
Ofiara Owsiaka? Skurzak pisał m.in.: "(...) niekończąca się transmisja
w programie 2 TVP przeplatana była seansami nienawiści serwowanej
przez wielkiego mistrza ceremonii - Jerzego Owsiaka właśnie. Z twarzą
wykrzywioną grymasem, charczącym głosem i piorunującym wzrokiem,
programował on nienawiść całej Polski do jednego człowieka.
Nazywa się Tadeusz Sawicki. Od kilku lat jest prezydentem
Przemyśla. Nie zgodził się, by w jego mieście odbył się podkarpacki
finał tzw. Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Natychmiast stał
się wrogiem publicznym numer jeden dla wszystkich demoliberalnych
mediów. (...) Prezydent nie mógł jednak wydać zgody na zorganizowanie
imprezy, gdyż stosowne wnioski i zaświadczenia zostały przedstawione
zbyt późno przez organizatorów. Zdaniem rzecznika, władze miasta
nie miałyby czasu na zabezpieczenie imprezy i tylko dlatego podjęto
taką, a nie inną, decyzję.
Sam Sawicki natomiast nie kryje, że ma zasadnicze zastrzeżenia
światopoglądowe co do działalności Jerzego Owsiaka. ´Stwierdzam,
że działania Orkiestry niosą wiele dobra. Niemniej jednak moje zastrzeżenia
budzi sposób, w jaki jest to prowadzone. Działaniami Orkiestry propagowane
są style życia, których osobiście nie podzielam´ - powiedział Supernowościom.
Natomiast na pytanie, utożsamianych z prawicą, lokalnych Nowin, co
by powiedział Jerzemu Owsiakowi, gdyby się z nim spotkał w cztery
oczy, odpowiedział: ´Gdyby to było spotkanie w cztery oczy, to wiedziałby
o tym tylko pan Owsiak. Nie mam żalu do tego pana o to, co mówił
na mój temat. Ja mu tylko mogę współczuć, że w ten sposób myśli o
innych ludziach. Potwierdza w ten sposób, że akcja dobroczynna jest
dla niego kamuflażem dla jego rzeczywistych poglądów´."
Pomóż w rozwoju naszego portalu