Jej pracowników przyjął dzisiaj w Watykanie z okazji setnej rocznicy jej założenia.
Ojciec Święty zaznaczył, że nawet jeśli wymogi dystansu fizycznego sprawią, że wielu Irakijczyków obejrzy papieża tylko w telewizji, będą widzieli, że papież jest w ich kraju. – Jestem pasterzem ludu, który cierpi – podkreślił Franciszek.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pytany o rolę katolickich dziennikarzy dzisiaj papież odpowiedział, że jest nią wspieranie jedności i „szukanie sposobów na to, aby ludzie ze sobą rozmawiali, wspólnie myśleli i szukali ścieżki braterstwa”, gdyż „Kościół podzielony nie jest Kościołem”. – Droga podziału prowadzi donikąd – stwierdził Franciszek, tłumacząc, że „środki przekazu nie pomagają, gdy dolewają oliwy do ognia”.
Wyjaśnił przy tym, że „jedność nie jest jednolitością” i że można być jedno pomimo różnic. – Ja myślę w taki sposób, a ty tak. Możemy o tym podyskutować, ale gdy jest jedno serce – zaznaczył Ojciec Święty.
Przyznał, że w Kościele w Stanach Zjednoczonych są „grupy tradycjonalistyczne”, ale takie „są też w Watykanie”.
Reklama
Przestrzegł dziennikarzy przed popadaniem w cztery grzechy: dezinformowania lub pokazywania tylko części danej historii, gdyż niuanse jej całości są istotne dla odkrycia prawdy; „oszczerstwa, które jest ciężkim grzechem, bo niszczy reputację drugiego” poprzez kłamstwo; zniesławienia, które jest podobne, ale często pociąga za sobą publikację czegoś z czyjejś przeszłości, „nawet jeśli zmienił swoje życie”; i „koprofilii”, którą opisał jako „miłość do brudu”, ponieważ „skandal się sprzedaje”.
Papież ujawnił, że z powodu ataków rwy kulszowej lekarz poradził mu odwołanie spotkań, na których musiałby długo stać gdyż nacisk na nerw mógłby pogorszyć jego stan następnego dnia. Ale lekarz powiedział też, żeby odmówił z wiernymi niedzielny Angelus, bo inaczej „ludzie powiedzą, że nie żyjesz”.
Pytany o opinię na temat Kościoła w USA Franciszek stwierdził, że jest on żywy i energiczny. Szczególną uwagę zwrócił na szeroką sieć szkół katolickich i wysiłki Kościoła na rzecz pomocy imigrantom, wyróżniając przywództwo w tej dziedzinie abp. José Gomeza z Los Angeles i bp. Marka Seitza z El Paso w Teksasie. – Ten Kościół jest „katolicki” w sensie powszechności z powodu imigracji. To, co Kościół zrobił dla imigrantów jest wspaniałe. Jest także bardzo hojny w pomaganiu innym oraz pokorny dlatego, że tak wiele wycierpiał z powodu kryzysu nadużyć seksualnych. I jest to Kościół, który się modli. A jego defekty znacie lepiej niż ja – powiedział Ojciec Święty, dodając, że na Kościół w USA patrzy z nadzieją.