Popołudniową porą zapełnią się domy dziećmi i wnukami, które
wraz z rodzicami przyjadą dziękować babciom za swoich rodziców, a
zwłaszcza za swoje mamy. Wzruszone babcie częstować będą łakociami
swoje córki i swoich synów, łapczywie spozierając na rozwrzeszczane
i cieszące się radością spotkania wnuki. Tak, Dzień Matki to szczególne
święto dla wszystkich matek, a jednak najbardziej wzruszające dla
tych, które już w jesieni życia uczestniczą w życiu swoich ongiś
małych synów i córek.
Dzień to dla nich szczególny, radość spotkania miesza
się z ukrywanym niepokojem wyrażonym w pytaniu, które znane tylko
ich sercu stawiają Panu Bogu - czy uda się jeszcze raz spotkać na
takim święcie? Czy może za rok to już tylko znicz i cicha modlitwa,
może łzy dzieci, pamiętających jeszcze słoność chwil pogrzebu.
Tak, to są najpiękniejsze matki. Brzemienne jak jesienne
drzewa owocami macierzyństwa, zapominają o trudach i cieszą się macierzyństwem
swoich córek. Mimo iż kobiety, jak mocarny Szymon dźwigają niepokoje
i krzyże swoich córek - matek. Mam okazję czasem kontemplować ten
obraz. Piękny. Trudny, wprost niemożliwy do oddania w słowach, a
nawet w obrazie. Wrażliwe jak Weronika, ciągle pod ręką mają chustę
pociechy, którą ocierają pot, czasem plwociny trudnego macierzyństwa
swoich córek - matek.
Wzruszający to dzień. Jak mgnienie czasu pamiętam słowa
moich starszych, acz przyjaciół księży, którzy mnie, młodego księdza
uczyli - dom masz dotąd, dopóki żyje Matka. Potem to już tylko adres,
grób. Zapamiętałem te słowa. Czas to wielki uwodziciel. Wtedy wydawało
mi się, że to takie dalekie, nierealne. Aż przyszły dni, kiedy przychodziła
wiadomość - powiadom kolegów - umarła moja mama. Od początku kapłaństwa
wszystkim mamom moich kolegów mówiłem "mamo". Bardzo się z tego cieszyły.
Zdarzało się, dosyć często, że właśnie na ich pogrzebach mówiłem
kazania. Czułem się jakbym żegnał swoją matkę. To ważne, drodzy młodzi
neoprezbiterzy, którzy w tę niedzielę macie szczęście w dniu prymicyjnym
dziękować matkom za życie, za dar wiary. Mówcie mamom waszych współbraci (
oby nigdy tylko z tabla) właśnie - mamo. I nigdy nie rezygnujcie
bez ważnej przyczyny być na ich pogrzebach. Ku temu wszak Pan was
także prowadzi. I szanujmy, kochajmy swoje mamy. Pamiętam jedno zdanie
z pożegnania mamy przez kapłana: za mało miał siły, by wymyślać mądrości.
Wziął słowa poety i zabrzmiały one w jego ustach jak apel o świętowanie
Dnia Matki za ich życia. A powtarzał Twardowskiego: kto mi tera przyszyje
guzik. Nikt tak tego nie zrobi jak ty. Zapadło milczenie. Chętnych
wiele. Ale tylko Ona robi to z takim namaszczeniem. I pamiętam jeszcze
taki obraz: matka po operacji. Starszy syn jest przy niej dni i noce.
Młodszy w seminarium, nie może być tak często. Przyjechał wtedy,
kiedy widmo śmierci odeszło w dal. Nie zapomnę tych łez, tego żalu,
że ten starszy tu ciągle, a ona tak do tego młodego. Tak, bo ten
już sobie da radę sam, a on młody, jak poradzi bez matki.
Nie sądźmy matek, nie bądźmy zazdrośni o uczucia. One
wiedzą, czują, są pewne, co komu trzeba. Dając wiele nie umniejszają
nikomu.
Nigdy za dużo adoracji macierzyństwa. Nasza dzisiejsza
postawa wdzięczności, wyrażona choćby krótkim pobytem w domu, telefonem,
to dorastanie, by być z nią, kiedy nadejdzie zmierzch ziemskiej Obecności.
Podziwiam mojego kolegę Stanisława. Mama sama w domu. On proboszcz,
ma jak dogmat wpisany w kalendarz ekskurs w każde niedzielne popołudnie
do mamy, bo cały tydzień sama. Dorastają do tego majowego dnia, kiedy
już tylko na strunach wieczności będą razem. Tak dojrzewali do tego
rozstania mama i jej syn, dzisiaj Biskup. Nie doczekała. Ale tak
go prosiła, że chce w domu, że nie w numerowanym szpitalnym łóżku.
Nie było to możliwe. Więc dla niego dni stały się tylko numerami,
które zawsze miały imieniny mamy. Więc jeździł, nieomal mieszkał
w szpitalu.
Smutna to refleksja. Chociaż czy ja wiem? Tak się trzeba
szykować razem do dnia, "kiedy grób to tylko, co umarłe chowa". Wysyłam
zatem wiązankę kwiatów tym mamom, które dzisiaj nie spotkają swoich
dzieci, bo te nie mają czasu, bo są zapracowane, zafascynowane.
Na koślawych słowach
Liter
kładę różę
i nieśmiało
acz ze wzruszeniem ślę
ją wszystkim mamom
moich braci kapłanów
a za te, które
kwiatów odebrać nie mogą
modlę się, by wątłe litery
zapłonęły zniczem wiary
w świętych obcowanie
W świętych matek obcowanie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu