"Ja nie chcę być rodziną, ja chcę być kobietą!" "Każdy ma prawo
przeżywać swoje życie tak, jak chce, i nie musi przedłużać wzorców
przekazywanych z pokolenia na pokolenie!" "Kobiety, przestańcie ssać,
a zacznijcie gryźć!" - takie hasła wykrzykiwały aktywistki na feministycznej
demonstracji w Warszawie 8 marca 2000 r. W ekscentrycznych rudych
i fioletowych perukach zapiekłe wojowniczki o równość, pchając przed
sobą wózki z kukłami, przemaszerowały spod pomnika Kopernika pod
kolumnę Zygmunta. Czują się skrzywdzone, bo muszą rodzić dzieci -
wolałyby zajmować się polityką i piastować odpowiedzialne stanowiska;
samotne macierzyństwo nie jest według nich niczym złym i niebezpiecznym.
Te pełne wigoru i ambicji panie nie mają żadnej świadomości,
że głoszone przez nie hasła obracają się w efekcie przeciwko nim
samym i ich dzieciom. Nie chcą zobaczyć, że wyzwolona kobieta, niezależna
finansowo, zrównująca swoje prawa z mężczyzną, znalazła się w pułapce.
Związek małżeński jest dla niej atrakcyjny tylko w takim wymiarze,
w jakim zaspokaja jej oczekiwania. W momencie gdy pojawia się kryzys,
trudności w porozumieniu się, brak wspólnych planów czy interesów,
zawiedziona kobieta sięga po rozwiązanie według niej najprostsze
- bo nie wymagające przebudowy swoich aspiracji - po rozwód lub separację.
Samotnej i zaangażowanej zawodowo kobiecie umykają w biegu między
pracą a domem lata, które powinna spędzać ze złaknionymi miłości
i troski dziećmi. W tym zadaniowym życiu tzw. nowoczesnej kobiety
brak jest miejsca na kobiecość w każdym rozumieniu tego pojęcia.
Warto w tym miejscu zadać sobie pytanie, co właściwie oznacza
kobiecość? Przedstawiciele starszego pokolenia uważają, że jej synonimami
są: macierzyństwo, ciepło i wdzięk. Dla młodych to urok, delikatność,
kokieteria, zaś niektórzy upatrują kobiecości w elegancji i umiejętnym
eksponowaniu swojej urody. Jednak pojęcie kobiecości ma głębszy wymiar
- jego sens znajdujemy w biblijnych przekazach i rozważaniach teologów
chrześcijańskich. W encyklice Ojca Świętego Jana Pawła II Redemptoris
Mater czytamy: "Kobiecość istotnie stanowi szczególną więź z Matką
Odkupiciela. (...) Można zatem stwierdzić, że kobieta, spoglądając
na Maryję, odkrywa w Niej sekret godnego przeżywania swej kobiecości
i prawdziwego realizowania siebie. W świetle Maryi, Kościół widzi
w kobiecie odblaski piękna, które odzwierciedla najwznioślejsze uczucia,
do jakich zdolne jest serce ludzkie: całkowitą ofiarę miłości, moc,
która potrafi znieść największe cierpienia, bezgraniczną wierność,
niestrudzoną aktywność, umiejętność łączenia wnikliwej intuicji ze
słowem pociechy i zachęty" (RM, 46).
Czy w naszej coraz szybszej codzienności, naznaczonej kryzysem
Tradycji, potrafimy zobaczyć i docenić tę Maryjną kobiecość? Dziś
kobiecość niektórych pań ograniczyła się do długich, polakierowanych
paznokci i ostrego makijażu. Poza tym żyją i działają jak mężczyźni,
realizując swoje ambicje zawodowe i odnajdując swe uprzywilejowane
miejsca w hierarchii społecznej. Nawiasem mówiąc, pomalowane paznokcie
i ostry makijaż są coraz częściej atrybutami idoli estradowych płci
męskiej. Ciekawe, czy XVIII-wieczne prekursorki ruchów feministycznych
przewidywały tak dramatyczne skutki propagowania swych idei? Prawdopodobnie
w najgorszych snach nie wyśniły chodzących po ulicach długowłosych,
pofarbowanych i umalowanych osobników, o których nie można powiedzieć,
czy są mężczyznami, czy też kobietami. A przecież szerzące się w
zastraszającym tempie: transwestytyzm, transseksualizm, homoseksualizm
- to nie jedyne tragiczne owoce feministycznych porządków. One są
może najbardziej spektakularne, bulwersujące i gorszące, jednak nie
bardziej niebezpieczne niż kryzys i rozpad rodziny, zanik męskiego
w niej autorytetu i roli ojca.
A przecież kobiecość, poza płciowością, to szczególne, niepowtarzalne
cechy, jakie różnią kobietę od mężczyzny. Jednak te różnice, które
winny służyć dopełnianiu i przenikaniu, traktowane są przez feministki
jako ułomności i słabości, które należy niwelować. Paul Evdokimov,
wybitny teolog prawosławny, czterdzieści lat temu w książce pt. Kobieta
i zbawienie świata tak opisał niepokojące zjawisko maskulinizacji
kobiet: "...Obecne zróżnicowanie męskości i kobiecości jako własności
przynależnej dwom oddzielonym od siebie jednostkom mieści się na
marginesie prawdy pierwotnej. Co więcej, stanowi odejście od przekazu
biblijnego, który mówi, że owe dwa aspekty człowieczeństwa są od
siebie nieoddzielne w tym znaczeniu, że byt ludzki ujmowany z osobna
jako męskość i kobiecość sam w sobie nie oznacza jeszcze pełni człowieka".
Inne role i zadania ma spełniać w świecie i rodzinie kobieta,
inne - mężczyzna. Nie można ich zamieniać czy negować. Niewiele osób
zastanawia się dzisiaj nad tym, że właśnie kobiecości przypada niezastąpiona
rola spajania każdej rodziny miłością, zrozumieniem, cierpliwością,
a także poświęceniem.
W niezwykłej książce Jo Croissant pt. Kobieta - kapłaństwo
serca ukazane są niebezpieczne i fałszywe sytuacje, w jakie może
być wmanipulowana kobieta we współczesnym świecie, nastawionym na
konsumpcję. Jo Croissant prezentuje też niezwykłe w swej prostocie
- choć wymagające - zmiany spojrzenia na siebie i pojmowania miłości
- drogi wydostania się z rodzinnych kryzysów. "Rodziny są domami
kruchymi, jeśli zbudowane są na piasku egoistycznej przyjemności
i osobistego rozwoju. Gdy przychodzi burza, nie wytrzymują, a szkody
są okropne, często nie do naprawienia. A burze się dziś panoszą.
Ten, który dzieli, przeszedł tędy, by rozdzielić to, co Bóg złączył,
by mężczyznę i kobietę uczynić niezależnymi jedno od drugiego i dać
im złudzenie, że jedno bez drugiego mogłoby się rozwijać lepiej. (...) Powołanie kobiety dosięga pełni na najwyższym stopniu miłości.
Polega on na ofiarowaniu całej swej istoty, aż po dar swego życia,
dar bez reszty. Takie poświęcenie jest rzeczywistym kapłaństwem,
kapłaństwem serca".
Młoda dziewczyna, która krzyczy na ulicach Warszawy, że
nie chce być rodziną, bo chce być kobietą, budzi grozę. Cóż oznacza
dla niej bycie kobietą? Ona buduje swoje życie na ambicji, egoizmie,
buncie i burzeniu archetypu kobiecości. Takie postawy są niebezpieczne
i tym bardziej niezrozumiałe, że wszyscy boleśnie doświadczamy skutków
zagubienia ról i powołań. Warto pamiętać każdego dnia, że kapłaństwo
kobiecości jest tworzeniem i scalaniem rodziny, jest miłością, zrozumieniem,
dopełnianiem, poświęcaniem i wybaczaniem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



