Każdy Dzień Dziecka, obchodzony 1 czerwca, daje nam okazję do
refleksji nad dzieckiem: nad wychowaniem, nad rolą rodziców w wypełnianiu
swych obowiązków wobec dzieci itp. Któż bowiem z nas nie kocha dzieci!
Kochamy własne, ale też zawsze z miłością i czułością patrzymy na
inne maluchy, bo przecież wszystkie dzieci są nasze.
Jednym z celów małżeństwa jest posiadanie potomstwa. Kiedy
Pan Bóg stwarzał pierwszych ludzi, przeznaczył ich do tego, aby się
rozmnażali, zaludniali ziemię daną im we władanie. Do tej wielkiej
misji zostali uposażeni fizycznie i psychicznie. Otrzymali wprost
wyraźny nakaz: "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili
ziemię i uczynili ją sobie poddaną (Rdz 1, 28).
Kościół od samego początku stoi na straży każdego poczętego
życia ludzkiego - tak dalece, że uważa za grzech śmiertelny wszelkie
wysiłki skierowane przeciwko życiu poczętemu w łonie matki. Zawsze
podkreślał, że dziecko jest wielkim darem Bożym. Dlatego piętnował
samolubny lęk rodziców przed większą liczbą dzieci. Wyrażał też stanowisko,
że rodzice mają prawo regulować liczbę urodzin, ale według praw natury.
Dziś obserwujemy powszechne zjawisko, że właśnie rodziny
zamożne i inteligenckie wstydzą się często większej liczby dzieci,
ograniczając ją świadomie do jednego lub najwyżej dwojga, z wielką
szkodą dla samych dzieci i dla dobra narodu. Odczuwamy już dziś w
Polsce konsekwencje tego faktu, są już takie miejsca, gdzie zamyka
się szkoły z powodu braku dzieci, a demografowie przewidują, że za
20-30 lat może nas być mniej o kilkanaście milionów. Historia poucza,
że istniały kiedyś potężne narody, których nie ma już dziś na powierzchni
ziemi właśnie dlatego, że nie miały dzieci.
Miłość nakazuje rodzicom, aby ich dzieci były syte, ubrane,
zadbane. Powinni oni jednak zaprawiać je do pracy, oszczędności,
do samowystarczalności i samodzielności.
Dziwimy się czasem, że młodzież jest źle wychowana, opryskliwa,
nikogo nie szanuje, nie uznaje żadnych autorytetów, że coraz młodsi
obywatele sięgają po papierosy, narkotyki, alkohol, a nawet dopuszczają
się zbrodni. To przecież są nasze pociechy sprzed kilku czy kilkunastu
lat, jakby niedojrzałe do życia, patrzące tylko na kieszeń rodziców,
szukające coraz wymyślniejszych zachcianek.
Dzieci, gdy dorastają, zaczynają oceniać działania innych,
naśladować ich zarówno w dobrym, jak i w złym. Przykład rodziców
jest dla dziecka szkołą dalszego postępowania: dzieci wyrastające
w nieufności, bez uśmiechu, w ciągłym lęku, zawsze chcące tylko czerpać
od rodziców, a nic nie dawać w zamian - tak będą iść przez życie
i tak będą kiedyś postępować z własnymi dziećmi.
Niejednokrotnie słyszy się krytyczne uwagi o ślepej miłości
rodzicielskiej, o zbytnim pobłażaniu dzieciom. Uwagi te często budzą
kontrowersje, żywe dyskusje, w których obie strony mają swoją rację.
Dziecko wychowujemy dla przyszłości, nie powinno być ono zabawką
dla uciechy dorosłych, dla zaspokajania potrzeb uczuciowych czy prestiżowych.
Miłość do dziecka dana nam została po to, byśmy zdolni byli do mądrych
poświęceń, koniecznych dla jego dobra.
Oczywiście, wychowanie nie przynosi żadnych korzyści, gdy
odbywa się jak przysłowiowa "tresura". Bo cóż z tego, że "mały człowiek"
przestrzega przepisów, kiedy w głębi serca buntuje się przeciwko
całemu otoczeniu i, naturalnie, gdy tylko dorośnie, cała praca rodziców
pójdzie na marne, bo z ich edukacji nie zachowa się nic.
Wielu znakomitych psychologów i pedagogów zwraca uwagę,
że zachowania utrwalone w dzieciństwie rzutują w bardzo poważnym
stopniu na to, jakim kto będzie człowiekiem, gdy dorośnie. Podkreślają
szczególnie, jak istotne jest wychowanie, które winno się rozpoczynać
od pierwszej chwili obcowania rodziców z niemowlęciem, gdyż już na
tym etapie powstają pierwsze nawyki, formują się niektóre cechy charakteru.
"Jakie dzieci - taka przyszłość". To stare powiedzenie wciąż
jest aktualne, bo od tego, jakie uformujemy zachowanie dzieci, będzie
zależało nasze z nimi współistnienie w latach, gdy będziemy starsi,
zdani może na ich pomoc. Dzieci bowiem mają obowiązek szacunku wobec
rodziców. Obowiązek ten nakłada sam Bóg w osobnym przykazaniu: "Czcij
swego ojca i swoją matkę, jak ci nakazał Pan Bóg twój, abyś długo
żył i aby ci się dobrze powodziło na ziemi, którą ci daje Pan Bóg
twój" (Pwt 5, 16). Pismo Święte zaś kieruje bardzo surowe słowa pod
adresem synów i córek wyrodnych: "Przeklęty, kto gardzi swoim ojcem
lub matką" (Pwt 27, 16). "Oko, co ojca wyśmiewa, gardzi posłuchem
dla matki - niech kruki nad rzeką wydziobią lub niech je zjedzą orlęta!" (Prz 30, 17).
Obowiązkiem dzieci jest miłować rodziców, być im posłusznym,
udzielać pomocy, zwłaszcza gdy wiek i starość ukaże ich bezradność
i brak sił. Ileż łez wylali ci rodzice nieroztropni, którzy z dobroci
swego serca wyzbyli się całego majątku, a teraz są zdani na łaskę
i niełaskę dzieci lub stałą poniewierkę po różnych domach opieki
i przytułkach!
Najdoskonalszym wzorem postawy wobec rodziców i wobec dzieci
jest sam Jezus Chrystus. Śpiewamy o tym w naszej popularnej pieśni: "
On jak Matkę Ją miłował, Jej posłusznym był, każde słowo Jej szanował,
chociaż Bogiem był". Zawsze też w Jego Sercu była miłość do dzieci,
gdy spotykał je na swej drodze. Powiedział: "Dopuście dzieci i nie
przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo
niebieskie" (Mt 19, 14).
Niech tych kilka myśli ukaże nam wielkość dziecka, dzięki
któremu rodzina jest pełniejsza, a mieszkanie staje się prawdziwym
domem. Niech dzieci, może już dorosłe, przypomną sobie o szacunku
i miłości do swych rodziców, bo życie toczy się dalej i dzisiejsze
dzieci też doczekają starości i będą potrzebować opieki od swych
dzieci.
Zawsze powinniśmy być dziećmi Boga, rodziców, społeczeństwa,
wypełniać obowiązki rodziców względem dzieci i dzieci wobec rodziców,
dopiero wówczas nastąpi pełna harmonia uczuć, jak tego pragnie nasz
Stwórca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu