Reklama
W ubiegłym tygodniu upłynęło 80 lat życia Ojca Świętego. Jest
to dla Jubilata, ale i dla nas wszystkich, powód do szczególnej wdzięczności
Bogu za życie podwójnie dane Papieżowi, w miesiącu maju.
Nieustannie jesteśmy świadkami, jak ten Papież służy Panu
Bogu, ludziom i Kościołowi. A Pan Bóg pozwala mu już tu, na ziemi,
widzieć owoce jego wielkiej pracy i poświęcenia, jego autentycznego
życia, tożsamości kapłańskiej, biskupiej i ludzkiej.
No cóż! Wydawało się ludziom, że mają prawo zamknąć obliczenia,
bo co może dać światu Papież mający 80 lat życia? Co może dać Kościołowi?
- Okazuje się, że może dać bardzo dużo. Może dać Kościołowi i światu
potwierdzenie tego, co wcześniej mówił, czym żył, że jest to aktualne,
bo Ewangelia trwa. To Kościół ustami Papieża nie tylko mówi o miłości
do świata, ale kocha ten świat, chce go zbawić, kocha ludzi, zatroskany
jest o ich los, dlatego idzie do nich. Zdumiewające, że świat potrzebuje
czynnego potwierdzenia słów. Papież daje to potwierdzenie, przełamując
swoją dolegliwość, niesie to, co ma w sobie - uśmiech, życzliwość,
dobroć, czas modlitwy i może cierpienia, ale na pewno i radości,
bo ciągle widać, że jest głodny człowieka, głodny kontaktu z ludźmi,
którzy go też ubogacają. Jakże ważną jest sprawą obecność Kościoła
przy swoim Papieżu. Staje się warunkiem jedności i nowej skuteczności
w działaniu. Obchody Jubileuszu Ojca Świętego zgromadziły tysiące
kapłanów na wielkiej Koncelebrze. Znak to wdzięczności i jedności.
Dni 13 i 18 maja 2000 r. Ojciec Święty połączył w tym roku w sposób
szczególny. Beatyfikacja Franciszka i Hiacynty stała się przesłaniem
Roku Jubileuszowego na Trzecie Tysiąclecie. Pod sercem Maryi i pod
Jej opieką modlić się, pokutować i żyć jak Bóg przykazał. Oto droga
prosta i bezpieczna.
Reklama
Wróćmy teraz na chwilę na Jasną Górę: Uroczystość Królowej Polski
3 maja jest dniem modlitewnej pamięci o Polakach przebywających za
granicą, o emigracji i o tych wszystkich, którzy zostali poza granicami
kraju, nie wybierając zmiany Ojczyzny. Ostatnio przeżyłem ważne duszpasterskie
spotkanie z rodakami z Kanady, szczególnie z księżmi ze Stowarzyszenia
Kapłanów Polskich, które tylko na wschodzie kraju gromadzi ich ponad
stu dwudziestu. Potrafili wygospodarować kilka dni na trzydniowe
sympozjum. Pracują w Kanadzie, ale są zainteresowani tym, co się
dzieje nad Wisłą, jaka jest myśl ludzi Kościoła, co sądzą biskupi
o nowych wyzwaniach czasów. Jest to bardzo zdrowy przejaw woli trwania
w jedności z Kościołem. Nie muszę dodawać, że także dla biskupa jest
to dobra lekcja, płynąca ze strony życia emigrantów, informująca
o ich duchowych potrzebach, nadziejach, zmaganiach.
W Kanadzie żyje część starszej Polonii, ale zwłaszcza w
okolicach Toronto jest bardzo wielu Polaków z nowej emigracji, są
to już setki tysięcy ludzi. Jeśli się wymieni tylko dwie parafie
- św. Maksymiliana i św. Kazimierza - mamy do czynienia z zarejestrowaną
liczbą 60 tys. Polaków, a więc jest to znacząca grupa, zwłaszcza
że ci Polacy - to przeważnie zdrowe, młode rodziny, to emigracja
inna niż była dawniej, przychodząca na nowy kontynent z doświadczeniami
i skażeniami "Europy wschodniej", z większym przygotowaniem i aspiracjami,
które udaje im się w dosyć szybkim czasie realizować. Dobrzy, wierzący
ludzie. Jeszcze zdrowo głodni ducha i religii. Jest więc czego pogratulować,
ale też trzeba się modlić i pracować, żeby się nie skończyła ta wola
trwania przy Kościele pod znakiem Krzyża, żeby płonęło światło Ewangelii,
która inspirowała ich życie jako katolików i Kanadyjczyków-Polaków.
Następna sprawa to organizacje polonijne, które tam pracując,
ofiarowują okazję do formacji. Trzeba dziś szukać nowych dróg, aby
emigracja zamanifestować mogła swoją wartość również w wymiarze społecznego
oddziaływania, a dziać się to może głównie dzięki stowarzyszeniom
i organizacjom. Odniosłem wrażenie, że Polaków stać by było na większy
dynamizm społeczny, aby uczynić bardziej czytelną ich obecność, kulturę,
religię. Bardzo ważną rzeczą jest, abyśmy w naszej pracy i modlitwie
tu - nad Wisłą, Narwią, Odrą i Sanem - nie zapominali także o Polakach,
którzy żyją czy pracują w różnych krajach, także gdzieś na Wschodzie
budzą się do wiary, do związku z Kościołem, przypominają sobie modlitwę
w języku matczynym, który był językiem polskim, i trzeba im pomóc
pozostać sobą, utrwalić czy odnaleźć własną tożsamość, chociażby
przez szkołę sobotnią lub inną formę kontaktu i pomocy biskupom,
którzy na tę pomoc kapłańską i naszą oczekują. Tu z wielkim uznaniem
trzeba mówić o pracy kapłanów, którzy kierowani idealizmem wiary
i zapałem, jadą - niejednokrotnie "w ciemno" - do krajów wschodnich,
na Syberię, do Kazachstanu, Armenii czy Afryki, wezwani przez Kościół
z odpowiedzią na potrzebę duszpasterstwa. Wszystkim naszym rodakom
życzę, by miłość do Polski i Kościoła pielęgnowali w sercach i kontynuowali
apostolski trud.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Kolejne wydarzenie - to posiedzenie Konferencji Episkopatu Polski
w Warszawie, odbyte przy okazji uroczystości centralnych w archidiecezji
i metropolii warszawskiej w dniach 18-20 maja. Rozpoczęło się wszystko
na Zamku Królewskim, w bardzo uroczystej oprawie. Warszawa przeżywa
kryzys, jeśli chodzi o zawieszone samorządy czy zarządy miejskie,
ale nie przeżywa kryzysu, jeśli chodzi o umiejętność zamanifestowania
solenności. Dlatego Ksiądz Prymas miał okazję pozdrowić zarówno najwyższych
dostojników państwowych, jak i biskupów z zagranicy oraz innych gości.
Zaraz potem w katedrze polowej byliśmy uczestnikami wojskowej modlitwy
przed obrazem wędrującej po parafiach Matki Bożej "Hetmanki Wojska
Polskiego".
Warszawa ma swój mocny rytm pracy ukrytej, charytatywnej,
co przy tej okazji również mieliśmy okazję poznać, odwiedzając kilkadziesiąt
różnych ośrodków pomocy społecznej, państwowej lub kościelnej.
Zawieziono mnie na Okęcie do Zakładu Opieki nad chłopcami
w wieku od 13 do 17 lat, którzy oczekują na wyrok Sądu po dokonanych
przestępstwach. Trzeba powiedzieć, że był to kontakt z rzeczywistością
bolesną, bo ujawniającą fakt poranionych jeszcze dzieci, które najczęściej
niosą na sobie piętno niezawinionego zła, grzechu, braku miłości
czy zaniedbań ze strony rodziców; z bólem muszę stwierdzić, że takich
chorych rodzin mamy coraz więcej. Są również przypadki, gdzie złe
towarzystwo spaczyło młodego człowieka pochodzącego z dobrej rodziny.
Cierpią dziś wszyscy i później ciężko musi się płacić za nieroztropność.
Jest to też owoc dzisiejszych czasów, kiedy zapracowani rodzice nie
zawsze są w stanie nadążyć za aspiracjami niekiedy bujnej osobowości
ich dziecka, a potem rany trzeba długo leczyć. Ale widać, jak szkoła
i wychowawcza praca, może niełatwa, jest twórcza i bardzo potrzebna
dla tych chłopców, którzy bardzo przeżywają swój czas oczekiwania
i znaczą miesiące, które otworzą przed nimi, miejmy nadzieję, jakąś
perspektywę powrotu do życia uczciwego, wycofania się z drogi, która
była drogą fałszywego wyboru. Jest dużo ludzi zaangażowanych w różnego
rodzaju inicjatywy pomocy tej młodzieży i to cieszy, tym bardziej
że czynią to z czystego i bezinteresownego serca.
Byliśmy też na poświęceniu nowego Seminarium "Redemptoris
Mater", założonego przez neokatechumenów na Młocinach.
Konferencja Episkopatu trwała krócej niż zwykle, a jednym
z tematów był projekt Telewizji Niepokalanów oraz nowego kanału TV
ogólnopolskiej, realizowanej przez Franciszkanów i spółkę świeckich
fachowców, deklarujących zdecydowaną wolę stworzenia dobrej nowoczesnej
telewizji, która przy tym zachować zechce tożsamość chrześcijańską.
Kościół potrzebuje tego "nowoczesnego" wyrazu wiary, ale doświadczenie
uczy, że tego rodzaju inicjatywa wymaga dużych nakładów materialnych
i formalnych umów, postanowień, które są deklaracją dobrej woli,
ale w momentach kryzysowych pomagają w rozwiązywaniu kłopotów i zachowaniu
dobrego słowa. Widać tu także, jak ważne są wzajemne relacje hierarchii
i świeckich. Ale nie wiem, czy duchowy wzrost może się dokonać na
zasadzie prywatnej sympatii - to raczej musi być wzajemne dojrzewanie
w ramach Kościoła do wypełnienia podjętych zadań: w przewidywaniu
sukcesów, ale i trudności. Myślę, że w budowaniu wizji nowoczesnego
duszpasterstwa słusznie się mówi o zdynamizowaniu katolików świeckich,
o ich odpowiedzialności za wiarę, ale byłoby bardzo niebezpieczne,
gdyby tylko sami katolicy świeccy byli wyrazicielami ortodoksji
- poprawności katolickiej wiary, nie można też dopuścić, aby sprawy "
rozwiązywały się same", bo byłaby to ucieczka od odpowiedzialności
za miejsce każdego z nas w Kościele. On żyje jednością w odpowiedzialności:
biskupów, kapłanów, świeckich.
Kościół potrzebuje większej jedności, potrzebuje komunii
tego wzajemnego zrozumienia. Hierarchia bardzo potrzebuje świeckich,
ale świeccy powinni też wewnętrznie czuć głęboką odpowiedzialność
za słowo i czyn swoich biskupów. Nie mogą utylitarnie wykorzystywać
głosu swoich biskupów, ale zawsze powinni przeżywać wspólną odpowiedzialność
za to, co się dzieje wokół Ewangelii. Bez tego Kościół nie będzie
się budował. Refleksja ta ma szersze znaczenie i sprawdza się po
części w wielu dziedzinach. Zauważamy ostatnio napięcia wśród ludzi
i partii koalicji narodowej. Stara, nietrwała koalicja nie gwarantuje
mocnego oparcia dla realizowania koniecznych reform. I dlatego korzystna
jest sytuacja, gdy naród bez obawy o swój los może realizować zadania
nawet trudne. Obserwujemy ludzi i ugrupowania. Ich ugodowość, ale
i etyczność potrzebna jest każdemu z nas.
Nastąpiła zmiana na stanowisku przewodniczącego ZChN-u, którym został Stanisław Zając. Pokazuje to, że demokracja ma swoje prawa i swoje mechanizmy do powoływania nowych sił i miejmy nadzieję, że we wszystkich przypadkach będzie to twórcze, aby nadawać właściwy bieg życiu społecznemu.
A wiosna tymczasem upiększa nasze pola, łąki i lasy. Przegapić śpiew ptaków na wiosnę - to stracić bardzo, bardzo wiele!



