Ewangelia dzisiejsza, z niedzieli wielkanocnej siódmej, przenosi
nas do Wieczernika na ostatnie godziny tuż przed Męką Pana Jezusa.
To zakończenie pożegnalnej mowy Pana Jezusa, wyrażone modlitwą. Jezus
prosi swojego Ojca w niebie o dar jedności dla swoich uczniów, o
radość - mimo wszystko, mimo tego, że już nadeszła Jego godzina Męki
i śmierci, i o uświęcenie w prawdzie. Tuż po zakończeniu tej arcykapłańskiej
modlitwy Jezus pójdzie do Ogrodu Oliwnego. A więc mimo tej straszliwej
grozy tak już bliskiego krwawego potu, pojmania, sądu i Drogi Krzyżowej
- jedność, radość, prawda! Każdy człowiek przeżywa często pragnienie,
aby jego miłość i radość trwały wiecznie. Jest to możliwe, ale w
zjednoczeniu z Jezusem Chrystusem. Tę prawdę ukazuje nam dziś św.
Jan zarówno w Ewangelii, jak i w pierwszym Liście. Bo Bóg kocha nas
według swojej Boskiej miary: całkowicie. Obdarza nas nadzieją radości
wiecznej, a tu, na ziemi, cierpliwością i miłosierdziem. To dzieło
swojej miłości Chrystus urzeczywistnia w pośrodku świata. Dlatego
prosi Ojca: "Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł
od złego". W tej naszej ziemskiej przestrzeni, w jej codzienności
mamy być świadkami Zmartwychwstania.
W pożegnalnej mowie Pana Jezusa Jego umiłowany uczeń wyodrębnia
mocno i podkreśla jako najważniejszy moment tę właśnie - jak mówimy
- arcykaplańską modlitwę Pana. Tę atmosferę modlitwy kontynuują uczniowie
Pana, razem z około 120 osobami, zgromadzeni "w sali na górze", czyli
prawdopodobnie w Wieczerniku, i także modlą się, zwłaszcza przed
dokonaniem wyboru Macieja dwunastego apostoła, w miejsce Judasza.
Bo młody Kościół Jezusowy potrzebuje dwunastu, by kontynuować tradycję
dwunastu pokoleń: Jezus odszedł widzialnie, ale niewidzialnie, rzeczywiście
pozostał w swoim Kościele. Jeden z tych dwunastu pisze dziś do nas: "
Jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my powinniśmy miłować się wzajemnie.
Nikt dotąd Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa
w nas". A więc jakże radosny wniosek: po dwóch znakach poznajemy,
że Bóg jest z nami: 1) kiedy wierzymy, że Jezus Chrystus jest Synem
Bożym i 2) kiedy wzajemnie świadczymy sobie miłość jak bracia i siostry.
O taką miłość modli się Pan Jezus.
Tak łatwo o zbanalizowanie słowa "miłość", także o jego
nadużycie! Jakie są znaki prawdziwej miłości?... Czy tylko kwiaty
ofiarowane kochanej osobie? Czy zabawka podarowana dziecku? Czy
uścisk serdeczny, pocałunek?... Jakże łatwo te "znaki" mogą być fałszywe,
aż do pocałunku Judasza włącznie. Czyżby więc nie było miłości?...
Owszem, jest: miłość małżeńska, uświęcona sakramentem, serdeczna
miłość matki do dziecka, troskliwa miłość pielęgniarki, pochylającej
się nad chorym i także ta gotowość ratownika, który ryzykuje życie,
aby ratować inne ludzkie życie. To nie musi być aż tak bohaterska
miłość, tak oczywista, jak głodowa śmierć
św. Maksymiliana Kolbego dla ocalenia życia ojca rodziny.
W krótkiej refleksji nad Ewangelią dzisiejszej niedzieli
tak serdecznie pisze ks. Jan Twardowski:
Kiedy wypełnia nas radość?
Wtedy, kiedy jesteśmy kochani.
Co było radością Jezusa, o której mówił?
To, że kocha Ojca i Ojciec Go kocha.
Jakie to szczęście, że Jezus modlił się o tę swoją miłość
dla nas.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



