Myśląc o tajemnicy Kardynała z Krakowa, chciałbym jeszcze raz
nawiązać do najsłynniejszej i wręcz fenomenalnej zapowiedzi przyjścia
słowiańskiego papieża, wyrażonej przez Juliusza Słowackiego. Wiersz
na ten temat mówi wyraźnie o cudownej mocy człowieka ze "Wschodu"
na papieskim tronie, który nie będzie tak płochliwy jak Włosi. "On
śmiało, jak i Bóg, pójdzie na miecze; świat mu - to proch". Ta przepowiednia
zasługuje na uwagę także dlatego, że w zaskakujący sposób wyraża
charyzmat Jana Pawła II, "ludowego brata", pielgrzyma do wszystkich
ludzi. Papież-Polak tak właśnie jest postrzegany - jako Papież ludowy,
brat i przyjaciel wszystkich.
Podobną przepowiednię spotykamy również w pismach sługi
Bożego ks. Bronisława Markiewicza (1842-1912), założyciela Zgromadzenia
Michaelitów, który mówiąc o polskim papieżu, nazywa go wielkim znakiem
dla całego świata. Przepowiednia pochodzi z 3 maja 1863 r. Usłyszał
ją młody Bronisław pod Górą Zamkową w Przemyślu. Czytamy w niej m.in.: "(...) Wy, Polacy, przez ucisk niniejszy oczyszczeni i miłością wspólną
silni, nie tylko będziecie się nawzajem wspomagali, ponadto przyniesiecie
ratunek innym narodom i ludom nawet Wam niegdyś wrogim. I tym sposobem
wprowadzicie dotąd niewidzialne braterstwo ludów. Bóg wyleje na Was
wiele łask i darów, wzbudzi między Wami ludzi świętych i mądrych,
wielkich mistrzów, którzy zajmą zaszczytne stanowiska na kuli ziemskiej,
języka Waszego będą się uczyć w uczelniach na całym świecie (...)
Najwyżej zaś Pan Bóg Was wyniesie, kiedy dacie światu wielkiego papieża.
Ufajcie przeto w Panu (...)".
Przepowiednia ks. Markiewicza, wypowiedziana w roku powstania
styczniowego, w dniu święta Matki Bożej Królowej Korony Polskiej,
ma w sobie niezwykłą moc nadziei. Jakże łatwo ją odczytać dzisiaj,
kiedy to polska "Solidarność" doprowadziła do ostatecznej rozgrywki
z komunizmem, a zapowiedziane braterstwo ludów realizuje właśnie
Jan Paweł II.
Do tajemniczych przepowiedni dotyczących Papieża-Polaka
należy m.in. fragment przepowiedni hrabiego Wielogłowskiego z Tęgoborzy,
mówiącej: "Rzeki świata dadzą trzy korony pomazańcowi z Krakowa".
Te trzy korony to władza Namiestnika Chrystusa na ziemi, która teraz
jest sprawowana przez Kardynała z Krakowa. Czy więc należy mówić
o szczęśliwym przypadku, czy też o czymś więcej?
Pośród przepowiedni o polskim Papieżu wstrząsająco brzmią
słowa s. Faustyny, wyniesionej na ołtarze przez Jana Pawła II. Przypomnijmy
je za Dzienniczkiem św. s. Faustyny, w którym znajdują się uznane
przez Kościół formy kultu Miłosierdzia Bożego: "Gdy się modliłam
za Polskę, usłyszałam te słowa: Polskę szczególnie umiłowałem, a
jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości.
Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście
moje" (Dzienniczek, zesz. 61732).
Jak interpretować te słowa? Nie ulega wątpliwości, że tą
iskrą jest Jan Paweł II, największy z Polaków wszechczasów. Stał
się darem wierności Polaków. Rzeczywiście, w latach komunizmu Polska
pozostała wierna. Polskie świątynie były azylem wolności, a jak trzeba
było, polscy kapłani przelewali krew za wiarę. To Ojciec Święty powiedział,
że nie byłoby tego papieża, gdyby nie mądrość i postawa Prymasa Tysiąclecia.
O jego wierności nie muszę w tym miejscu nic dodawać. Tylko tyle
można napisać. Tylko tyle pisząc, pozostajemy w sferze odczytywania
mistycznych znaków Bożych.
Św. s. Faustyna mówiła o iskrze, natomiast kard. August
Hlond, a na jego słowa powoływał się również Prymas Tysiąclecia -
kard. Stefan Wyszyński, twierdził, że przyjdzie dzień, w którym "
Kościół w Polsce będzie obleczony taką chwałą, że zwrócą się nań
oczy całego świata". Czyż nie doświadczamy tego obecnie, czyż oczy
całego świata dzięki Ojcu Świętemu nie zwróciły się na Polskę?
A jakże swojsko brzmi przepowiednia o wyborze Jana Pawła
II, wypowiedziana przez ojca przyszłego Papieża. W maju 1915 r. podczas
działań wojennych w okolicach Gorlic, gdy był w bardzo trudnym położeniu,
usłyszał, jak jego podwładny kapral Koszyk modli się głośno, ślubując: "
Panie Boże, jeżeli przeżyję i wrócę do domu cały, a doczekam się
syna, oddam go do stanu duchownego". Na to sierżant Wojtyła miał
dowcipnie odpowiedzieć: "Jeśli twój syn będzie księdzem, to mój zostanie...
papieżem". Syn kaprala Koszyka rzeczywiście został kapłanem, a syn
sierżanta Wojtyły... Tę sytuację w okopach upamiętnia obraz - dar
jednego z polskich malarzy, znajdujący się w Domu Jana Pawła II w
Rzymie na via Cassia.
Podobny charakter ma inny fakt. Przybrana krewna kard. Karola
Wojtyły, Irena Szkocka, u której młody Wojtyła w czasie wojny mieszkał,
a później odwiedzał ją do jej śmierci w 1971 r., pozostawiła przy
znanym wierszu Słowackiego o słowiańskim papieżu notatkę, że "tym
papieżem będzie Karol". Możemy się uśmiechnąć w tym miejscu, ale
zważywszy, że Irena Szkocka była osobą obdarzoną wyjątkową pobożnością,
znała ponadto Wojtyłę przez 30 lat, nie możemy odmówić jej umysłowi
przenikliwości. Jeszcze inną historię opowiedział prof. Stefan Świeżawski,
filozof z KUL-u, który od 1954 r. przyjaźni się z Janem Pawłem II.
Otóż w 1974 r., podczas kongresu na temat myśli św. Tomasza w Fossa
Nuova we Włoszech, kard. Wojtyła tak błyskotliwie referował pewne
zagadnienie teologiczne, że profesor powiedział do niego: "Będziesz
papieżem". Kardynał poruszony tymi słowami spojrzał w milczeniu na
profesora. Nic nie odpowiedział. Kiedy po konklawe prof. Świeżawski
przypomniał papieżowi Wojtyle te słowa, otrzymał odręczną odpowiedź
następującej treści: "(...) tak jest, drogi Stefanie, przypominam
sobie Twoje słowa (...) Deus mirabilis (...) Czeka mnie z pewnością
egzamin większy od wszystkich dotychczasowych, ale bez reszty powierzam
się Chrystusowi, bezgranicznie ufam Jego Matce. Totus Tuus (...)" (za: Głos nr 191, 6 października 1998).
CDN.
Pomóż w rozwoju naszego portalu