Słowa są nośnikami określonych znaczeń. Dzięki słowom (i przywiązanym
do nich znaczeniom) ludzie orientują się w świecie i kształtują swoją
świadomość. To dlatego totalitarnym systemom tak bardzo zależało
na kontrolowaniu języka, gdyż był on jednym z istotnych kluczy rządzących
ludzkimi umysłami, ludzkimi reakcjami. Bardzo często język wprost
służył do propagowania antywartości.
Nie da się ukryć, że żyjemy w czasach, w których lewicowa
nowomowa z całą mocą próbuje wywierać wpływ na świat chrześcijańskich
zasad i wynikających stąd zachowań. Jej swoistym wyrazem jest tzw.
polityczna poprawność, która coraz częściej zaczyna pełnić rolę intelektualnego
terroru.
Chyba najbardziej symptomatycznym przykładem - przeniesionym
również do Polski - jest zastępowanie słowa "Murzyn", będącego w
amerykańskiej kulturze synonimem określonych negatywnych skojarzeń (duża przestępczość czy moralny rozkład rodziny) wyrażeniem nowym, "
czystym" (nie obciążonym żadnymi negatywnymi znaczeniami): "Afro-Amerykanin". Na podobnej zasadzie "niszczy się" słowa będące nośnikiem pozytywnych
wartości w naszej kulturze, a za którymi nie przepadają politycznie
poprawni lewicowcy, np. miłość do Ojczyzny określana do niedawna
słowem "patriotyzm" zastępowana jest coraz częściej słowami "nacjonalizm", "
szowinizm" albo "ksenofobia", często też słowo "patriotyzm" w ogóle
wypada z języka polityczno-społecznego dyskursu.
W tym samym duchu nazywa się określone zachowania ludzi
nowym językiem, np. budzący do niedawna potępienie "brak zasad moralnych
w życiu człowieka" to w ustach - i tym samym w głowie - politycznie
poprawnych jedynie niewinny "luz, swoboda życiowa", którym nie należy
przeciwdziałać, wręcz przeciwnie - należy zapewniać odpowiednią przestrzeń
do realizacji. Natomiast z kolei "moralna krytyka przez Kościół zachowania
danego polityka" to, oczywiście, "obrzydliwy przejaw klerykalizmu".
Coraz częściej nowomowa zaraża tradycyjne relacje między
kobietą a mężczyzną. Proszę zauważyć, w jak zmasowany sposób zastępuje
się współcześnie w mediach słowa "żona" i "mąż" słowami "partnerka"
i "partner". Nie mówi się i nie pisze "moja żona zrobiła to czy tamto",
lecz "moja partnerka zrobiła to czy tamto". Zjawisko to zauważył
również Prymas Polski - kard. Józef Glemp, który w jednym z ostatnich
wywiadów dla Katolickiej Agencji Informacyjnej uznał je za jeden
z przejawów współczesnego sekularyzmu. Skala zjawiska polegającego
na lansowaniu "partnerstwa" jest tak duża, iż trudno uwierzyć, by
owa słowna - lecz jakże istotna - zamiana była li tylko przypadkowa.
Słowa "żona", "mąż" czy "związek małżeński" mają w naszej
katolickiej (europejskiej!) kulturze ogromnie ważne i cenne znaczenia.
U przeciętnego Polaka słowa te wciąż wywołują określone skojarzenia:
sakramentalny związek, dozgonna wierność, trwałość związku, waga
decyzji, jaka się wiąże z zawarciem małżeństwa i byciem mężem, żoną.
Jakie natomiast znaczenie niesie za sobą używanie - zaczerpniętych
zresztą z języka handlu - słów w rodzaju: "partnerka", "partner"
czy "partnerzy". Skojarzenia są przejrzyste. Partnerem bywa się przez
jakiś czas, partnerstwo nie jest trwałe (a gdzież tu mówić o dozgonności
i wierności), partnera czy partnerkę - jak w interesach, które nie
idą - można zmienić. Nie mówi się w tym kontekście o małżeństwie
jako sakramencie. W sposób naturalny pojawiają się skojarzenia o
kontrakcie zawieranym na dany czas, po którym i ona, i on się rozchodzą.
Mało tego, łatwiej lansującym owo "partnerstwo" uderzać
w normalnie rozumiane małżeństwo (będące związkiem osób różnej płci)
i propagować związki homoseksualne. Polacy są więc powoli oswajani
z faktem, że kobieta mówi, iż żyje ze swoją partnerką, a mężczyzna
ze swoim partnerem. Ani kobieta lesbijka nie mówi, iż żyje ze swoją
żoną, ani mężczyzna homoseksualista nie mówi, iż żyje ze swoim mężem!
Byłby to już kompletnie językowy absurd.
Zbyt mocno słowa "żona" i "mąż" wraz z przynależnymi im
znaczeniami zakorzenione są w naszej chrześcijańskiej kulturze. Lepszą
metodą - odkrytą przez lewicowych libertynów - jest po prostu zastąpić
je "partnerką" i "partnerem". A jeśli się one na dobre zadomowią,
wraz z nadanym im światem znaczeń, wówczas łatwiej będzie sączyć
w ludzkie umysły i serca zdegenerowane treści.
Pomóż w rozwoju naszego portalu