Wspaniałe i wstrętne - to słowa, w których mógłbym zawrzeć
moje wrażenia z wystawy Polonia - Polonia w Zachęcie. (Wystawa czynna
do 2 lipca br.). Początkowo przypuszczałem, iż wystawą tą chce się
uwiarygodnić obecne kierownictwo tej instytucji, od siedmiu lat programem
wystaw, w moim odczuciu, w dużym stopniu szkodzące interesom kultury
polskiej. Po obejrzeniu wystawy dostrzegłem jeszcze jej drugie dno
- znakomite dzieła przeszłości służą tu do uwiarygodnienia w najlepszym
razie bezmyślności (jeśli odrzucić wersję złej woli) produktów kilku
autorów, zwłaszcza z ostatnich lat i prac powstałych z okazji tej
wystawy. Tak naprawdę to mądrych obrazów Tadeusza Boruty i dramatycznej
kompozycji Hanny Solway zarzut ten nie dotyczy. Inne w perfidny sposób (bo tak pozornie to niby nie) tchną antypolonizmem, tym groźniej,
że w sposób działający na podświadomość, a jeden obraz wręcz woła
o zainteresowanie się prokuratora faktem jego wystawienia. Sztandar
narodowy powinien być pod ochroną wszystkich obywateli polskich,
niezależnie od jakichkolwiek okoliczności. To naprawdę gorzki zawód
dla wszystkich, którzy oczekiwaliby jakiejś utrzymanej w duchu patriotyzmu,
choćby z uzasadnionym poczuciem dramatu, konkluzji wystawy.
Do poczucia, w jakiej rzeczywistości musimy żyć, przywołuje
nas równoległa wystawa "Euroartu", wypełniająca drugą część gmachu
Zachęty. Pokazane na wystawie pocztówki patriotyczne z różnych okresów
są o wiele słabsze od tych, które można by uzyskać z Muzeum Niepodległości,
ale z Muzeum tym współpracy nie nawiązano. Zaskakujące jest też pokazanie
święta Niepodległości - 11 Listopada jedynie przez rysunek w propagandowym
piśmie I Armii WP z 1944 r.
Przy tym wszystkim przestaje się już odczuwać piękno
arcypolskich obrazów Malczewskiego z jego Nike Legionów i wizją malarza
- Polski zrzucającej kajdany czy legionowych, świetnych jeszcze obrazów
Vlastimila Hofmana. A wystawa jest bogata. Niemożliwe jest wyliczanie
przykładów dzieł, ukazujących w sposób alegoryczny tragedię Polski
od końca XVIII wieku i zrywy powstańcze, aż po nadzieję, zbliżającą
się niepodległość i pamięć o tym w okresie dwudziestolecia międzywojennego.
Można tu zobaczyć m.in. Jana Matejki Rok 1863 (Zakuwana Polska),
różne wersje tematu Polonii (m.in. słynna kompozycja Jana Styki,
Stanisława Wyspiańskiego projekt witraża, Stanisława Kaczor-Batowskiego,
Jacka Mierzejewskiego). Obficie pokazane są również grafiki i rysunek
o alegorycznie ujętej tematyce polskiej z XIX i XX wieku.
Oddzielna grupa prac to bardzo ciekawe wyrazy protestu
wobec komunistycznego zniewolenia, zwłaszcza z lat 80. (Jacek Waltoś,
szczególnie dramatyczny i prekursorski Jerzy Ryszard Zieliński, Leszek
Sobocki). Z okresu suwerenności cenne są kompozycje Pawła Kowalewskiego,
zwłaszcza jego Matka Boska (1991 r.). Z kolei z bardzo dobrego malarstwa
Jarosława Modzelewskiego tchnie antykościelnością (z 2000 r.). Cennym
wkładem wystawy jest szkic historyczno-problemowy Anny Myślińskiej
w katalogu tej ekspozycji.
Stulecie warszawskiej Zachęty, a właściwie stulecie otwarcia gmachu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie, skłania do paru refleksji. Zachęta dobrze służyła sprawie sztuki polskiej, choć w latach 30. kontestowana bywała jako zachowawcza. Po wojnie, z wyjątkiem okresu socrealizmu, prezentowała szeroki zakres twórczości artystów różnych pokoleń, reprezentujących wszystkie tendencje. Dbała o poziom i klimat artystyczny; pomimo propagandowych nacisków systemu totalitarnego czyniła, co było możliwe, nie zamykając się w jednym układzie artystycznym. Pamiętna stała się zorganizowana w 1975 r. przez Marka Rostworowskiego wystawa głównie współczesnego romantyzmu, bijąca rekordy frekwencji. Złotym okresem tej instytucji była paroletnia kadencja dyrektorki Barbary Majewskiej w początkach lat 90., kiedy to Zachęta tętniła życiem i mnogością różnorodnych wystaw, a tacy specjaliści, jak Janusz Bogucki i Tadeusz Boruta, urządzali tu wielkie wystawy problemowe, kontynuujące wartości polskiej sztuki niezależnej lat 80. i w ogóle najszersze spektrum sztuki polskiej. To wszystko skończyło się w 1993 r., z chwilą objęcia Zachęty przez obecne kierownictwo. Pomimo sterylnie ukończonego gmachu Zachęty, stopniowo coraz bardziej ujawniały się tkwienie w pewnym ograniczonym, postawangardowym układzie generacyjnym i relatywna pustka tak żywego ongiś gmachu. Mimo kilku świetnych wystaw, jak Piotra Potworowskiego czy Romana Kramsztyka, malarstwo zaczęło być wypierane przez "nowe media" i fotografię, a w tym - osławione, obrzydliwe Łaźnie Katarzyny Kozyry - oraz dominację wszelkich nowinek z Zachodu i ich popłuczyn ze Wschodu. Polonia - Polonia nie uwiarygodniła sytuacji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



